sobota, 22 kwietnia 2017

Mocno Legia !


        Mecz od początku dobrze układał się po myśli Legii. Szybkie i konkretne strzały. W 17. minucie Moulin podał do nowego nabytku dla drużyny Legii czyli do Nagy, który efektownym strzałem pokonał bramkarza KSC. Od tego momentu Legii trochę uspokoiła grę, ale wciąż dominowała na boisku. W 27. minucie przypadkowo piłka została „nabita” na rękę (nomen-omen) Hlouska w polu karnym a kilka sekund później zostaje obalony na ziemię Rado. Emocje sięgają zenitu. Od 36. minuty Cracovia próbuje przejąć kontrolę nad piłką oddając strzały na bramkę Malarza. Przychodzi 42. minuta i po wykonaniu rzutu rożnego Jędrzejczyk feralnie uderza ręką w polu karnym co w efekcie przyniosło dla Craxy karnego, którego pewnie wykonał Damian Dąbrowski strzelając w środek bramki po rzuceniu się Malarza w prawo. Gol do szatni i do przerwy 1:1. Posiadanie piłki w 57 % po stronie Wojskowych.

W drugiej połowie po stronie Legii pojawił się Tomas Necid, który co tu dużo pisać nie spełnia do końca pokładanych w nim nadziei , odkąd pojawił się w zespole. W 48. minucie to właśnie on okiwał obrońców Cracovii i trafił na 2:1. 66 . minuta przyniosła rzut wolny chwilę nerwowości … i przytomną reakcje Pazdana, który wybił piłkę z linii bramkowej. Pod koniec spotkania wszedł na plac boju Kasper Hamalainen w miejsce strzelca drugiej bramki dla Legii.

 Na stadionie zebrało się 12438 widzów. Kibice Cracovii niczym nie wyróżniali się na tle kibiców  innych drużyn, gdzie Legia gości. Festiwal pieśni wulgarnej , który w pewnym momencie ustał… żeby skierować go na Artura Jędrzejczyka, który niepotrzebnie wdał się przy linii w pyskówkę z kibicami Pasów. Do końca pierwszej połowy trybuny przy Kałuży były dla niego bezlitosne. Podobnie jak dla Hamalainena w drugiej połowie spotkania.

Legioniści szczelnie wypełnili klatkę gości na stadionie skaningu gałek ocznych – każdy kto był raz na nowym stadionie Cracovii, wie o czym mowa. Wśród solidnego oflagowania sektora pojawiły się nowe płótna jak poświęcone jednemu niedawno ze zmarłych kibiców oraz nowa fana wisząca w części centralnej z motywem przewodnim z nowych koszulek kibicowskich Mocno Legia. Na tym wyjeździe kibice Legii mieli właśnie szaliki z takim hasłem, które przypominać ma nie tylko fanom jaką marką jest klub Mistrza Polski.

Trzy punkty jadą do Sto(L)icy ale wciąż jeden punkt straty do pierwszego miejsca trzeba odrobić.




piątek, 21 kwietnia 2017

Jerzy Rawicz “Doktor Łokietek i Tata Tasiemka. Historia najsłynniejszego warszawskiego gangu “ (książka)


       O Tacie Tasiemce dużo się mówi i pisze , że faktycznie ta postać urosła do rangi niemalże legendy warszawskiej, która dużo mówi o przedwojennej Warszawie i nastrojach ulicy, która wcale nie była taka prawicowa jakby się nam dzisiaj wydawało przez pryzmat tego co widzimy obecnie. Jeśli ktoś jest zgorszony tym co w ostatnich 7 latach obserwował w czasie 11 Listopada niech poczyta omawianą pozycję i co działo się na ulicach 1 Maja. Dodam, że nie kończyło się tylko na starciu z siłami porządkowymi, spaleniu budki przy ambasadzie lub wozu transmisyjnego TVN. Więcej – niekoniecznie waśnie między socjalistami, komunistami czy skrajną prawicą były rozstrzygane tylko za pomocą pięści. Było na prawdę krwawo …
Autor książki dowodzi, że spory przyczynek w tego typu rozgrywkach mieli ludzie z bliskiego otoczenia marszałka Józefa Piłsudskiego. Nigdy nie było oficjalnie przyzwolenia na tego typu rozwiązania ze strony obozu tzw. peowiaków, ale trzeba przyznać, że legioniści Piłsudskiego oraz ślepo posłuszni im oficerowie byli zdolni do radykalnych rozwiązań, które dzisiaj kładą się cieniem na jednej z  bardzo znaczących postaci w histori Polski.
Tata Tasiemka oraz jego guru Doktor Łokietek pokazują , że byli ludzie w okresie 20-lecia międzywojennego od tzw. brudnej roboty i do pewnego stopnia wyjęci spod prawa, aby trudnić się szeregiem niecnych procederów .
Nie zdradzając więcej jak skończyły legendy warszawskiego podziemia odsyłam do lektury.



czwartek, 20 kwietnia 2017

Against Modern Provocation


        Przy okazji skandalu jaki odbył się na boisku Królewskich, którzy dzięki “pracy” sędziego awansowali dalej w Lidze Mistrzów głośno było o innym “skandalu”. Tym , który odbył się na trybunach, a konkretnie w sektorach kibiców z Bawarii. Hiszpańska policja po raz kolejny pokazała swój brak profesjonalizmu w takich sytuacjach. Jak napisał “Bild”, który jest gazetą mainstreamową, że służby ochrony dążyły wyraźnie od początku do konfrontacji. To też tylko pokazuje, że nasze media nie potrafią obiektywnym okiem spojrzeć na całą sytuację i wydają osąd na podstawie co pisze hiszpański brukowiec. Powodem starcia miał być transparent o rzekomo obraźliwej treści. Policja z Madrytu, jak zwykle w takich sytuacjach podeszła w całej sytuacji bardzo impulsywnie co skończyło się bicie pałkami gdzie popadnie i rozbitymi głowami, z których lała się krew.

Tydzień wcześniej przejaw nieporadności policji ze stolicy Hiszpanii, (który to już raz ?) próbowali przykryć bijatyką z kibicami angielskiego Leicester City FC. Przed meczem z Atletico miało dojść do bijatyki na jednym z centralnych placów miasta z policją co skończyło się aresztem dla 8 z nich.

Na pewno wielu z nas pamięta jeszcze jak wyglądała sytuacja z ubiegłorocznego meczu Real – Legia. Filmy z policją atakującą bez potrzeby kibiców w czasie marszu; prowokacyjne zachowanie prasy oraz dziennikarzy, którzy straszyli przed hordami chuliganów o neonazistowskich sympatiach można było oglądać w Internecie bez szczególnego szukania. Pomijam już fakt, że jak zwykle nikt nie napisze ani nie umieści jakiegoś sprostowania w pogoni za newsem, ale chyba ta dziennikarska obiektywność do czegoś obliguje ? Zastanawia mnie w takich sytuacjach czy ktoś będzie miał odwaga – więcej jaja – aby zrobić wokół takich sytuacji szum i chyba wskazać władzom Hiszpanii, że dają przyzwolenie na takie zachowanie bandytom w mundurach, albo Realowi i innym “możnym tego świata piłkarskiego”, że dopóki sami nie zrobicie coś z tym nie odwiedzimy waszych obiektów sportowych, więc kasa , którą moglibyśmy u was zostawić przejdzie obok wam koło nosa. Wydaje mi się , że tylko bojkot jednej, drugie i kolejnej ekipy, ponad podziałami, bez względu na reputację w świecie kibicowskim dało by jakichś skutek, co znając ten światek, można by przekuć to na głośną akcję, która dała by znać szerzej jak nie raz miało to miejsce w przeszłości. Nie chcę uderzać w patetyczne tony, ale w system uderzyć można najlepiej tylko w portfel. Po co mamy też wspierać te multipleksy, które napychają sobie kieszenie forsą turystów z całego świata, wirtualnych fan clubów z zagranicy i masa pikoli, którzy bezmyślnie wspierają modern football bo “Byłem na Realu w Madrycie” ?

W zeszłym roku problem z hiszpańską policją miał Feyenoord Rotterdam, Legia Warszawa, teraz Leicester City oraz Bayern Monachium. Czy znajdzie się jakaś grupa ludzi, którzy dadzą biznesmenom z Katalonii i Madrytu nauczkę, że kapowanie na przyjezdnych za zachowanie na ulicy do UEFA (jak w przypadku Legii) i dawanie mandatu na prowokacje policyjne w połączeniu z nagonką medialną nie będzie im się opłacać ?
Dla zainteresowanych relacja bezstronna kibica, który jeździ za polskimi zespołami po Europie : KLIKNIJ LINK







środa, 19 kwietnia 2017

Bronisław Wieczorkiewicz “Gwara warszawska dawniej i dziś” (książka)


      Jeśli jesteś z Warszawy to musisz tą książkę przeczytać. Jeśli nie … tym bardziej ! Dużo pisze się , mówi się  o gwarach z Pomorza, Kaszub, Podlasia, Śląska (zarówno Górnego jak i Dolnego), o gwarze góralskiej nawet nie wspominając. Myślę , że język polski posiada takie bogactwo tej różności, że powinniśmy przede wszystkim zaczynać od języka swojej “małej ojczyny” czyli miejsca, którego pochodzimy.

Bronisław Wieczorkiewicz oprowadza nas po Warszawie prze różne epoki historyczne. Dowiadujemy się o podziale gwar, który niewątpliwie istnieje zależnie od środowiska , z którego się pochodzi, ale i z grup np. zawodowych, które rzutują na nasze życie.

Chociaż książka jest publikacją z drugiej połowy lat 60. ubiegłego wieku to czyta się ją nawet przyjemnie. Dla mnie dodawało to tylko tzw. smaczku, bo odwoływała się też do czasów naszych rodziców co na pewno jest też częścią historii gwary jaką ma to miasto.

Czytajcie by wasza gadka była klawa .





poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Niestety remis...

... bo jak można podsumować to co działo się na boisku. Chyba Święta zastały piłkarzy również w szatni.
Pierwsza połowa to festiwal niecelności i konsekwentna gra koroniarzy na czas. Jeżeli założyli sobie, że mają wywieść dwujajowy wynik to muszę przyznać, że zrealizowali go na prawdę super. Koronia Kielce nie prezentuje nic sobą , ale Legia grała przede wszystkim nieporadnie. Jak można nie było wywalczyć po tak dobrym zeszłotygodniowym zwycięstwie kolejnych 3 punktów ? A jednak można ... Legia pod bramką MKSu nie była w stanie przekuć na sukces akcji, których jej nie brakowało. Cóż remis może i zasłużony, choć Korona próbowała coś tam "kąsać", ale nie oszukujmy się z taką grą i kondycją na boisku to walka o najwyższe cele jest w zasadzie iluzoryczna w przeciwieństwie do Legii.
Kibice przyszli całkiem tłumnie na Łazienkowką 3 . 16392 nie jest złym rezultatem. Swój debiut jako spiker zaliczył Łukasz Stasiak, bardziej znany jako raper Stasiak z 2cztery7 z Alkopoligamii. Mecz rozpoczął się konkretnym wejściem . Szkoda , że były przestoje w dopingu , ale widać , że wiele ludzi jeszcze pozostało przy stole i to suto zastawionym pod względem napoi wyskokowych. Jeżeli jeszcze ktoś traktuje Wielką Noc jako czas masowego obżarstwa i chlania wódy to gratuluje. Ludzie, obudźcie się bez względu na wiek ! Po co przychodzić na stadion i robić z siebie pośmiewisko skoro można zostać w domu i też zasnąć na krześle przed TV.
W 35. minucie kibice Legii uczcili minutą ciszy pamięć zmarłego kibica Maćka z Nowego Dworu Mazowieckiego, który niestety przegrał walkę z chorobą. Szkoda, że Korona wolała silić się na wysiłek dopingu w tym momencie. Pamiętam jak Lechia Gdańsk uszanowała pamięć Śp. Grubego Maćka z TB 95 a kielczanom wyraźnie tego zabrakło, tym bardziej , że przed meczem upomnieliśmy się kilkakrotnie o ich prawa w walce z zarządem , który chce od dobrych kilku sezonów zrobić z Areny Kielce teatr a nie świątynię futbolu i fanatyzmu.
Koroniarze przybyli na mecz autokarami w ok. kilka setek (300 ?) wywieszając dużą fanę "Korona Kielce" oraz Śp. Małpy zasztyletowanego 10 lat temu przez Wiślaków w Kielcach po meczu z Legią oraz trans dla kumpla na przymusowej izolacji.
Na koniec trybuny przypomniały , że nie interesuje nikogo inny końcowy rezultat jak mistrzostwo a w bliższej perspektywie zwycięstwo w najbliższą sobotę w Krakowie przy Kałuży.




Święta z piłką

    Mecz w Wielką Noc jest czymś oczywistym i tylko ktoś kto nie jest kibicem chce ten ostatni dzień zmarnować na leżenie w domu i świąteczne obżarstwo. Pamiętam jak 5 lat temu w Wielką Sobotę Legia grała z HKSem. Było to na niespełna 2 miesiące przed słynnym EURO 2012. Mobilizacja policji i celowe prowokacje ochrony z pomagierami psychola ex-policjanta skończyły się pałowaniem i gazowaniem rodzin z dziećmi co musiało się skończyć konfrontacją z tymi co zawsze.



    Rok później bo w 2013 roku Legii przyszło rozgrywać Derby Stolicy przy Konwiktorskiej 6. Mecz jak zwykle w tym miejscu bez kibiców Legii dla których przeznaczone jest śmieszne 300 biletów. Również i ten mecz miał swój przebieg pod dyktando piłkarzy Legii. Rok wcześniej z Ruchem Chorzów było 2:0 co było pięknym prezentem. Nie obyło się bez prezentu i tym razem dla kibiców na święta. Legia wygrała pewnie 2:1. Na trybunach kibice Legii jeżeli byli to tylko incognito. Nie obyło się bez incydentów, ale tym razem kibiców Polonii ... z kibicami Polonii. Polonia od lat jest jedynym klubem związanym wyraźnie z sympatiami dla lewej strony sceny politycznej na krajowym podwórku. Oficjalnie na trybunie starła się opcja prawicowa z lewakami spod znaku Antify, która jest znana z aktywności na ulicach Warszawy podczas 11 Listopada lub Dnia Walki z Nacjonalizmem. Kibice Polonii - a na pewno jej prawa strona - odczuwają z tego tytułu delikatny dyskomfort , że nie mogą brać oficjalnie udziału w Marszu Niepodległości właśnie z powodu rzekomej tolerancji dla Antify na trybunach swojego stadionu. Efekt jest taki, że Antifa została wygoniona , co spotkało się z gestami solidarności różnych skrajnie lewicowych ekip w Europie, a na kibicach Polonii do dziś wisi odium za aktywne wspieranie lewicy podczas różnego rodzaju happeningów na ulicach Warszawy nie mówiąc już o słynnym szaliku z przesłaniem antynazistowskim co miało swoje odzwierciedlenie w pewnej produkcji TVN.


Dziś już mało kto pamięta te mecze i ich otoczkę tego co się działo na boisku, trybunach, ulicy - słowem atmosfera , która miała swój gorzko-słodki smak. Nie ma już wojny z okupantem 3-literowym; w Polsce nie będzie imprezy piłkarskiej robionej z tak wielkim rozmachem za pieniądze podatników jak Euro , żeby federacja miała możliwość zarobić żywą gotówkę bez podatku a przy okazji cywilizować ciemnogród z postsowieckiej republiki za pomocą haseł o radosnym futbolu bez okropnych "stadionów nienawiści". Przede wszystkim nie ma też od kilku sezonów derbów Warszawy, które dawały emocje tak na prawdę podkręcane przez media, które świat piłki znają z miękkiego fotela w ciepłym salonie lub loży VIP, która zajęta jest pochłanianiem kolejnych talerzy owoców morza popijanych winem musującym.

niedziela, 16 kwietnia 2017

(Nie)tolerancja

      Ostatni wpis na portalu społecznościowym Ewy Chodakowskiej wywołał nie lada burzę. Nie trzeba być właścicielem konta na popularnym "fejsie", aby wiedzieć co się stało. Znana instruktorka fitness oraz propagatorka zdrowego trybu życia złożyła w Wielki Czwartek życzenia świąteczne. Niestety, miły gest pani Chodakowskiej był powodem do hejtu. Właśnie. Do tej pory hejt był znany jako treści obraźliwe pod adresem innych grup wyznaniowych, etnicznych czy narodowościowych bądź rasowych. Słowem całe zło z tzw. prawej strony co jest nieustannie powtarzane gdy wydarzy się coś co od razu rzutuje na sprawcę zdarzenia kim jest. Tym razem hejt przyszedł z lewicy. Na Ewę Chodakowską zaczęły wylewać pomyje feministki oraz osoby bezwyznaniowe. Pojawiły się oskarżenia pod adresem właścicielki konta, że z portalu społecznościowego o sporcie i zdrowiu zrobiła ambonę kościelną. Myślę, że będąc osobą publiczną Ewa Chodakowska musi się liczyć z tego typu starciami w sieci i nie tylko. Moim zdaniem nie uzasadnia to do ataku na jej osobę i wartości, które wyznaje. Czy jeżeli ktoś jest specjalistą w jakiejś dziedzinie na prawdę nas interesuje jego życie prywatne ? Mnie osobiście nie. Owszem żyjemy w takich czasach, że każdy ma prawo demonstrować swoje poglądy jak tylko jemu się podoba a Internet jest idealnym do tego medium. Pamiętajmy jednak, że osoby, które same domagają się tolerancji zaczynają używać dyktatu tolerancji w celu ucięcia argumentacji adwersarza, a to właśnie wpisuje się idealnie w retorykę ich oponentów. Ewa Chodakowska zaraz została zaatakowana , że nie popiera kobiet, aby walczyć o prawo do aborcji. Kolejny przykład dyktatury lewej strony. Bo ktoś nie akceptuje czyjegoś wyboru. Trochę to przypomina argumenty dlaczego Hillary Clinton przegrała wyścig z Donaldem Trumpem o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Pewien człowiek , który zna realia USA i mentalności pokazał w jakiej kondycji jest nie tylko kondycja lewicy amerykańskiej. W USA w środowisku demokratów od dobry kilku lat ktoś kto miał trochę inne zdanie, w niektórych kwestiach był od razu wyrzucany z partii. Więcej, blokowany na facebooku lub wyrzucany z grona znajomych. Trochę takie metody sekciarskie do tej pory kojarzone raczej z ludźmi o mocno konserwatywnych poglądach lub nawet radyklanie prawicowych. Demokraci przestali się odnajdować w otaczającej ich rzeczywistości . Stworzyli sobie bardzo hermetyczne kółka wzajemnej adoracji co trochę zraziło wiele osób ze swojego elektoratu , który odpłynął na prawo do Republikanów.
Wracając do przypadku wpisu Ewy Chodakowskiej to tylko pokazuje jakimi jesteśmy ludźmi skoro czyjeś życzenia jeżeli nawet nie z naszej tradycji potrafimy obrócić do gównoburzy politycznej. 
Żyjemy w takich a nie innych czasach , ale myślę, że warto być sobą i w końcu jesteśmy ludźmi i możemy rozmawiać bez agresji jednocześnie argumentować swoje wybory życiowe . Jeżeli nie zgadzasz się z pewnymi poglądami lub treściami to tam nie wchodzisz i sprawa jest prosta. Rozmawiając kiedyś z ludźmi o prawicowych poglądach doszedłem do wniosku dlaczego zdobywają większe rzesze swoich zwolenników - rozmawiają z każdym przedstawiając argumenty na poparcie swojego  stanowiska mimo , że jego rozmówca nie zawsze się zgadza . Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie mimo, że w czasie rozmowy wyszły różnice w spojrzeniu na wiele spraw.








Jacek Komuda "Hubal" (książka)

     Pierwsza książka Jacka Komudy i ... muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Komuda kojarzy się wszystkim - tym którzy znają jego twórczość -  jako wielki entuzjasta średniowiecza oraz miłośnik jazdy konnej i samych koni, które podziwia nawet na kartach powieści, którą tworzy. Ale wróćmy do Hubala.
     Major Henryk Dobrzański jest doskonale znany jako bohaterski żołnierz września 1939 roku , który nie uciekł z Polski po przegranej w wojnie obronnej. Nie chciał uciekać ani na Zachód ani do Rumuni jak większość dowódców wojskowych wraz polskim rządem. Książka oddaje nie tylko realia życia niegiętego dowódcy wraz ze swoim oddziałem. To przede wszystkim obraz Polski oraz tego co z niej zostało w ludziach, którzy za wszelką cenę chcieli walczyć o jej wolność. Powieść Jacka Komudy przybliża nam postać "szalonego majora"(jak nazywany był przez nazistowskiego okupanta) ze wszystkimi jego zaletami oraz słabościami, które nieobce są zwykłemu człowiekowi a tym bardziej tak gorliwemu patriocie.
     Jacek Komudy przekonał mnie do swojej twórczości i jeżeli pozostałe książki są tak samo dobre jak Hubal to uważam , że warto sięgać po takie pozycje w księgarniach i bibliotekach.



Mirek (1958-2017)

Ciężko pisze się takie rzeczy , ale niestety przychodzi taki moment.
W zeszłą niedzielę odszedł człowiek, którego znałem kilka lat ponieważ  z nim pracowałem.
Miał taką samą pasję jak ja - futbol. Mimo, że nie był z Warszawy to z racji, że część życia spędził w tym mieście, właściwie od dziecka, to kibicował właśnie Legii. Człowiek starej daty i z trochę innym spojrzeniem na futbol. Znał go z obydwu stron - jako kibic i piłkarz. Mimo, że był osobą półgłuchoniemą nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, aby grać w piłkę i reprezentować Warszawę. Opowiadał jak wiele razy między głuchoniemymi piłkarzami z Warszawy i Poznania dochodziło do spięcia na boisku. Nie dziwiło go to na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej.
Niestety nie doczekał zwycięstwa Legii w stolicy Wielkopolski. Zmarł dokładnie tego samego dnia.
Myślę, że tak jak zwykle znał wynik meczu. Tylko z innej perspektywy.
Na pewno zostanie w pamięci ludzi jako człowiek z poczuciem humoru i niesamowitym optymizmem , którym potrafił zarazić każdego napotkanego człowieka.

Spoczywaj w pokoju Dobry Człowieku.




niedziela, 9 kwietnia 2017

Hamalainen 2.0


      Mecze Lecha z Legią od zawsze są tymi , które przyciągają publikę nie tylko na stadionie , ale i przed telewizorami włącznie ze skautami z klubów europejskich.

       Pierwsza połowa to remis. Statystyki począwszy od strzałów a skończywszy na posiadaniu piłki . Tylko ilość fauli pozostaje na korzyść Legii. Lech zaczął jak zwykle od zmasowanych ataków. Na szczęście dla Legii były one bardzo chaotyczne dlatego też, podobnie jak i Legii, nie udało się drużynie z Poznania strzelić bramki w pierwszej części gry. A propos fauli to momentami były one niepotrzebne jak w przypadku Guilherme czy Pazdana.

     W drugiej części spotkania mnóstwo błędów i tzw. kopaniny w wykonaniu jednych i drugich.  Około 70. Minuty Legia zaczęła powoli przejmować posiadanie piłki, ale samymi podaniami nie wygrywa się meczu. Dużo dynamiki po stronie legionistów wprowadził Dominik Nagy. W końcówce meczu widoczna gołym okiem była zachowawczość obydwu drużyn tak jakby podział punktów satysfakcjonował obydwie jedenastki.  W 82 . minucie meczu Tomasz Kędziora skierował piłkę głową do bramki Malarza. 1:0 dla Kolejorza. Pięć minut później piłkę po podaniu z autu kieruje do bramki Lecha Dąbrowski. 1:1. W meczu bramki zdobywają na razie obrońcy. Sędzia dolicza 4 minuty do regulaminowego czasu gry. Robak urządza rajd na bramkę Legii, ale na szczęście na posterunku jest Dąbrowski, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł lechicie.  W 93. Minucie (sic ! taki mały chichot historii J, kumaci wiedzą OCB !) Abdullah Tetteh lekceważy podanie Hloseka, który idealnie wystawia piłkę na głowę… Kaspra Hamalainena ! Lech : Legia 9 kwietnia 2017 AD przechodzi do historii jako zwycięstwo Mistrza Polski.

Kibicowsko trzeba stwierdzić, że kosa była jest i będzie, ale kibice Lecha potrafią się zachować , gdy ktoś z włodarzy poznańskich zawali na całej linii. Nie chodzi tu o braku środków, ale raczej dobrej woli, którą prezydenci i wojewodowie miast wykazują jakby miasta były icj prywatnym forwalkiem do urządzania polityki jako trampoliny do „wielkiej polityki”. Historia zatoczyła koło również i w tym aspekcie. Kiedyś wojewoda poznański nie chciał wpuścić legionistów, o których upomnieli się … kibice Lecha Poznań ! Lech również 5 lat temu wykazał się zrozumieniem dla kibiców z Warszawy i wpuścił ich na swoje sektory, gdy ci nie mogli pojawić się oficjalnie w stolicy Wielkopolski.  Podobnie zachował się wojewoda mazowiecki – ekspert od zamykania obiektów sportowych w Warszawie, człowiek , który zapamiętany będzie jako ten który z byle pierdnięcia petardy urządzał tragedię narodową na skalę wybuchu bomby atomowej. Wojewoda Kozłowski nie chciał wpuścić zorganizowanej grupy fanów Lecha z powodu … wulgarnych pieśni. Na szczęście tuż przed wyjściem piłkarzy na płytę przy Ł3 kibole Kolejorza odśpiewali swoją ulubioną pieśn o Legii . Uff… Szybko wróciła normalność biorąc pod uwagę głośny doping Lecha , pyro oraz radość po golu Rudnevsa, co prywatnie uważam , że pogrążyło Legię wtedy przed zdobyciem tytułu w 2012 roku.

Dzisiaj prezydent Poznania nazywany przez mieszkańców tego miasta „tęczowym Jackiem” z racji jego zaangażowania w sprawy polityki, ale nie związanej z jego urzędem . Stowarzyszenie Kibiców Lecha Poznań postanowiło opłacić przejazd kibiców z Warszawy autobusami miejskimi na stadion przy ulicy Bułgarskiej. Wspomniany pan prezydent – który jest nim tylko z nazwy – postanowił szukać oszczędności odmawiając finansowania przejazdu kibiców przyjezdnych komunikacją miejską Poznania. Wszyscy mają pokonywać drogę z Dworca Poznań Główny na stadion KKS Lecha … z buta ! Myślę, że kibiców może to tak bardzo nie zmartwiło jak samą policję , która wydała w tym temacie negatywną opinię. Widać, może prezydent Poznania chce , żeby było jak w latach 90. pod tym względem J. Kibice Legii dotarli w komplecie i trzeba przyznać, że jak na stadion wypełniony na 41000 widzów dali niezły popis wokalny oraz oświetlając stadion racami , które efektownie prezentowały się w ten szczęśliwy wieczór.
Zemsta smakuje najlepiej ponoć na chłodno, a parafrazując pewien mem : „Mamo nie sprzątaj , Legia pozamiatała”. W poniedziałek Wielkanocny Legia będzie podejmować u siebie Koronę Kielce. Póki co, piękny prezent na Święta dla kibiców.



niedziela, 2 kwietnia 2017

Pogoń mistrza

    W sobotni wieczór Legia zmierzyła się ze szczecińską Pogonią. Był to mecz, który nikogo nie mógł zaskoczyć. Legia walczy o mistrza, Pogoń raczej o utrzymanie. Zaczęło się dość dobrze. Legia głodna walki na ligowych boiskach ruszyła od pierwszych minut. I dobrze ! Taką Legię chce się oglądać. Najpierw dwa udane strzały Kucharczyka, który miał swój wieczór. Niestety, sędziowie widzieli off-side. Pogoń od czasu do czasu atakowała , ale to ona miała więcej szczęścia niż Legia. Akcja za akcją, które przez pierwszą połowę nie przyniosły upragnionych goli.
Po zmianie stron Legia znowu ruszyła i nacierała raz za razem. W końcu Michał Kucharczyk zdobył upragniony gol. Nic dziwnego, że doczekał się pieśni na swoją cześć. Kuchy King ! Drugiego gola dołożył Odidja-Ofoe, którego strzał przypomniał Ligę Mistrzów, bo tak w tych rozgrywkach zdobywał bramki. Po zwycięstwie Legia wskoczyła na pozycję lidera Ekstraklasy.
Z kibicowskiego punktu widzenia warto przypomnieć, że pierwszy gwizdek poprzedziła minuta ciszy dla zmarłego niedawno Pawła Zarzecznego.
Stadion w ciepły wieczór całkiem ciepły wieczór przyzwoicie się wypełnił. Ponoć 22210 widzów to pokłosie zakupów karnetów na Ligę Mistrzów, ale doping stał na całkiem niezłym poziomie. Żyleta na transparentach przypomniała 2 rocznice śmierci : Jana Pawła II oraz Śpiewaka z T'97.
Jeśli chodzi o Pogoń Szczecin to nie porywała ich ilość ok. 150 osób. Na 20 minut przed końcem połowa tej grupy opuściła stadion prawdopodobnie udając się na pociąg. Od czasu końca naszej zgody przyjazdy Portowców na Łazienkowską 3 są co raz gorsze. Tylko raz po świeżo zakończonej zgodzie przyzwoicie zaprezentowali się liczbowo i kibicowsko - mam tu na myśli oprawę, którą upiększyli pirotechniką. Szkoda, że to już wszystko miało miejsce w sektorze gości... To już historia.
Te około meczowe sprawy trochę zmuszają do refleksji mimo świetnego rezultatu na boisku. Pamięć o ludziach, o których już z nami nie ma oraz relacji, której myślę, że niektórym wciąż brakuje a inni już powoli zapominają z racji wymiany pokoleń również na trybunach. Dobrze, że S. przed meczem poprosił o uszanowanie gości i nie urządzania pod ich adresem festiwalu pieśni wulgarnej.