Kiedy już emocje opadły a
dzienniki informacyjne znalazły sobie nowy temat, warto odnieść się do tematu
kobiecego MMA w wykonaniu Joanny Jędrzejczyk. Nasza zawodniczka do niedzieli
miała rekord 6 walk bez porażki w obronie psa federacji UFC w kategorii
słomkowej czyli 52 kg. Niestety, 5 listopada był nie zbyt szczęśliwy dla Polki.
Przegrała przez nokaut niżej z notowaną
Rose Namajunas, z którą rok temu wygrała inna polska zawodniczka, Karolina
Kowalkiewicz.
Joanna była tak zdruzgotana
przegraną, że nie ukrywała swoich łez a do konferencji prasowej po walce wyszła
też dość późno po długich oporach. Zmierzając jednak do celu swojej wypowiedzi
nadmienię, że Joanna Jędrzejczyk jest jedną z moich ulubionych zawodniczek z
kobiecego MMA. Jako Polak i pasjonat tej dyscypliny mogę śmiało rzecz, że jest
pierwszą polską zawodniczką , która nie dość , że bierze udział w galach jednej
z najbardziej prestiżowych federacji mieszanych sztuk walki na świecie to
osiągnęła w tym sporcie naprawdę dużo. Jej sukcesy nie wzięły się z nikąd i są
faktycznie efektem ciężkiej pracy oraz zespołu, który pomaga jej w
przygotowaniu do zawodów.
Przed galą ostatnimi czasy Joanna
Jędrzejczyk daje się trochę wkręcić w ten amerykański klimat tzw. trash talk co osobiście uważam , że jest
kompletną żenadą. Dlaczego ? Spójrzcie na walkę z tej samej gali George’a St.
Pierre’a z Michaelem Bispingiem. Anglik wylewał pomyje na głowę St. Pierre’a a
Kanadyjczyk tylko kwitował swoim charakterystycznym uśmiechem bądź tylko jakimś
jednym zdaniem , które było jak na tamte standardy mało kąśliwe. Po walce
obydwaj okazali sobie szacunek. Co prawda wyszło to z inicjatywy GSP, ale jakby
Michale Bisping nie miał ochoty wznieść się ponad to nie byłoby o tym mowy. Nie
chcę twierdzić, że jest to tylko domena kobiet , że tak potrafią sobie skakać
do oczu przed walką a faceci w ogóle. Bzdura. To zależy tak naprawdę od
człowieka i jego osobowości. Powiem więcej- zależy od klasy zawodnika. Czasami
jak patrzę na konferencję prasową a potem na tzw. spojrzenie w oczy dla mediów
to mam wrażenie , że to dobrzy kumple lub przyjaciele skoro tak podchodzą to
siebie z szacunkiem. Po wejściu do klatki już takich sentymentów nie widzę, szczególnie
jak , któregoś cucą z 5 minut lub wychodzą z twarzami tak obitymi, że ledwo
patrzą w obiektyw kamery i z trudem odpowiadają na czerstwe pytania
konferansjera gali. Zastanawiam się po co to Aśce ? Jest przecież bardzo fajną
babką. Potrafi świetnie sprzedać swój mega pozytywny wizerunek w czasie
wywiadów w telewizji i nie tylko, jak w czasie rozmów np. na temat wiary i
wartości jakie jej życiu prywatnemu przyświecają. Kobieta ideał J ! Mówiąc poważnie :
ten gówniany amerykański cheap shit jaki
ma przyciągnąć potencjalnego widza , aby kupił bilet lub w ostateczności pay per view nie pasuje mi nie tylko do
Asi Jędrzejczyk, ale w ogóle do tego sportu. Nie piszę dlatego , że GSP to ł
zawsze był, jest i będzie mój ulubiony wojownik w tej dziedzinie. Po prostu to
ma być sport a nie gówniany magiel towarzyski. Dorośli ludzie tak nie robią. Sporty
walki to sporty walki, a nie konkurs w obrzucanie się inwektywami na forum.
Wiem, że to też inna mentalność i poziom dyskusji, do którego większość z nas nie jest
przyzwyczajona. Nie oznacza to, że muszę wpychać się na siłę w ramiona chamstwa
i debilizmu, aby zrobić show. Jeżeli
chce to zrobić i coś osiągnąć to jest od tego klatka lub ring i tam to
pokazuje. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Co do samego porównania do Rondy
Rousey powiem tylko. Ludzie, darujcie to sobie. Nie bawcie się w znawców od
polityki, futbolu, skoków narciarskich, kuchni i katastrof lotniczych. Joanna
Jędrzejczyk wróci silniejsza i pokaże , że porażka z Namajunas to tylko wypadek
przy pracy.
Wątpicie ? Pójdźcie najpierw na trening, sparing to porozmawiamy.
Wierzcie – to uczy pokory i szacunku nie tylko do rywala, ale paradoksalnie do
siebie i dystansu do życia.