wtorek, 28 marca 2017

Paweł Zarzeczny (1961-2017)

     Ciężko pisać w czasie przeszłym o takich ludziach. O Panu Pawle Zarzecznym można pisać godzinami. Człowiek, który z futbolem był za pan brat, podobnie jak z jego fanami. Warszawiak i Legionista. Doświadczony przez los, ale i pogodny. Osobiście nie poznałem, ale jak mijałem go na nowym Stadionie Narodowym przed meczem Polska - Anglia w 2012 roku nie wypadało nie powiedzieć "Dzień dobry". Uśmiechnął się i odpowiedział.
Pawła Zarzecznego szanuję nie tylko za kunszt warsztatu pisarsko-komentatorskiego. Z grona dziennikarzy jako bodajże jedyny stanął w obronie kibiców i to nie tylko warszawskiej Legii , ale całego środowiska, kiedy było wymieniane przez rząd PO oraz media głównego nurtu jako źródło zła w kraju. Podziwiał doping oraz oprawy z każdego meczu w wykonaniu kibiców spod znaku (L). Żona prosi o zaśpiewanie na pogrzebie Pana Zarzecznego ostatni raz "Snu o Warszawie" w piątek.
Nie doczekał zwycięstwa Polski z Czarnogórą w Podgoricy... Myślę, że oglądał mecz i był jak zwykle z kibicami. Tylko już z innej perspektywy.
Panie Pawle, dziękuję i do zobaczenia.


poniedziałek, 20 marca 2017

Kucharczyk-show

      W niedzielny wieczór na nowym stadionie Lechii w Gdańsku zgromadziło się ponad 3700 kibiców. Było to 2. spotkanie pod względem oglądalności na obiekcie sportowym w najwyższej klasie rozgrywkowej. Lech w swoje 95. urodziny zgromadził ponad 40000 kibiców. Jednak meczem kolejki bez wątpienia był mecz w Gdańsku.
Pierwsza połowa była nudna. Z jednej strony i drugiej dużo nerwowości i brak wykończenia, które zaowocowałoby bramką. Chaos - tym słowem można podsumować to co działo się na boisku.
Druga połowa zaczęła się bardzo niekorzystnie dla Legii. Na szybkie prowadzenie wyszła Lechia, która nie wiadomo czy samodzielnie czy przy pomocy Hlouska zdobyła bramkę, którą przypisano Maloce. Radość gdańszczan nie trwała długo bo swój dzień miał Michał Kucharczyk, który wyrównał w ciągu 9 minut. Pod koniec meczu Legia zaczęła oddawać inicjatywę gospodarzom. To był jednak tylko przedsmak tego co miało się wydawać dzisiaj mało osiągalne. Michał Kucharczyk strzelił pięknie z prawej nogi pozbawiając kogokolwiek kto był piłkarzem meczu. 2:1 stało się faktem a jego "cieszynka" z pewnością utkwi kibicom Lechii na długo w pamięci.


Kibiców Legii na sektorze w Gdańsku zasiadło 1750 wspieranych jak zwykle w takich przypadkach przez braci z Elbląga. Przed meczem została zaprezentowana oprawa , która w jasny sposób pokazuje kto jest czołówką w tym kraju nie tylko w piłce nożnej ale i ultrasowaniu. Szaleństwa nie było końca po ostatnim gwizdku. Warszawki charakter nie tylko pokazali piłkarze , ale i stołeczni fani pokazując jak się bawią na trybunach nie tylko własnego stadionu.


Cel numer jeden osiągnięty. Numerem dwa będzie wygrana nad kolejnym bardzo niewygodnym rywalem na jego terenie - Lechem Poznań. Mam nadzieję, że Legia uświetni jubileusz klubu z Bułgarskiej efektownym zwycięstwem przy jak zwykle po brzegi wypełnionym stadionie, gdzie bilety będą osiągalne tylko ze zwrotów.



poniedziałek, 13 marca 2017

Legia nad Wisłą

     Mecz z Wisłą był wyczekiwany z niecierpliwością. Przynajmniej przeze mnie. Ale myślę, że nie tylko. Od początku zaczęło się po myśli warszawskiej jedenastki. Już na początku Miroslav Radović mógł tego dokonać. Wiadomo, co się odwlecze to nie uciecze i tak też było i tym razem. Rado sprytnie oszukał obronę i wychowanka Legii - Łukasza Załuskę i było 1:0. Pięknie. Mogło być wyżej , ale niestety nie udało się podwyższyć przed końcem pierwszej połowy.
Niestety w drugiej połowie gra obydwu zespołów delikatnie pisząc siadła i było już tylko źle. Zarówno Wisła jak i Legia straciły siły i trzeba przyznać szczerze, że gdyby nie gol ze spalonego dla Wisły to podział punktów w tym meczu byłby sprawiedliwy. Dobrze, że jest Rado. Inaczej byłby koszmar na tym boisku. Nie ma co się oszukiwać - mecze wyjazdowe z Lechią i Lechem będą niezłymi wyzwaniami dla piłkarzy Legii.



Mecze Legii z Wisłą były kiedyś klasykami. Dzisiaj nic z tej dawnej otoczki i napięcia hitu kolejki  nie zostało, ale takie mecze i tak przyciągają publikę na stadion i przed telewizory.
     Kibicowsko było nawet całkiem OK. Żyleta stanęła na wysokości zadania i zaprezentowała świetną oprawę na wyjście piłkarzy. Stylistycznie nawiązywała do słynnego "Gues whose back" z Borussią , ale myślę, że zrobiła swoje i po raz kolejny Warszawa pokazała jak się bawić z wdziękiem i przytupem godnym Mistrza Polski. Odpalona pirotechnika opóźniła trochę mecz, ale to nic jeżeli legioniści wyszli zdeterminowani od pierwszych minut.


Ekipa kibiców Białej Gwiazdy przybyła na ok. 900 osób. Dawniej na starym stadionie potrafili przyjechać nawet w 9000 jak w 2002. Dzisiaj z tych liczb zostały tylko wspomnienia. Podobnie jak z sukcesów Wisły Kraków. Przyjazd był transportem kołowym spowodowany wiadomymi zajściami w ostatnim czasie. Po upadku zgód w czasie Euro 2016 we Francji wiślacy przeżywają kryzys jeśli chodzi o mecze wyjazdowe. Widać, że nie wszyscy chyba pogodzili się z tzw. nowym porządkiem. Wisłę wspierał  RTS oraz Polonia Przemyśl , która wywiesiła jedno płótno. Centralna część sektora gości u góry przyozdobiona została flagą fanów z jednej z dzielnic grodu Kraka.


sobota, 11 marca 2017

"Popek za życia " - film dokumentalny

      Chciałoby się powiedzieć jak w przysłowiu - nikogo nie obrażając - jaki jest Popek, każdy widzi. Popek dzięki swojemu dość szokującemu jak na nasze realia wizerunkowi scenicznemu jest egzotyką. Człowiek , którego praktycznie całe życie toczyło się w klimacie nizin społecznych lub na ulicy. Film opisuje początki życia muzyka oraz jego drogę pełną wzlotów i upadków. Raper oprowadza nas po swoich ciemnych stronach życia muzycznego, słabościach , które są jego codziennym wyzwaniem oraz jak wyglądają jego relacje rodzinne. W trakcie oglądania widzimy jak Popek cieszy się z powrotu do kraju i zadaje sobie pytanie jak Polacy będą go odbierać w jego ojczyźnie.
Można nie być fanem twórczości Popka, ale film o nim ma nam przybliżyć go jako człowieka pełnego słabości i ludzkich odruchów na co dzień - takie odniosłem wrażenie po jego obejrzeniu.







KMWT sprawdzi neta

     Portali kibicowskich traktujących o polskim podwórku, ale i zagranicznych jest dość sporo. Rozrastają się a nawet można rzecz, że jest ich co raz więcej głównie za sprawą portali społecznościowych.
Zawsze zastanawiam się jak zmianom uległo nie tylko życie nasze codzienne , ale i to "wokół futbolu". Myślę, że nie małą zasługę ma oczywiście Internet. Kiedyś kopalnią wiedzy były ziny, zdjęcia , które ktoś do kogoś wysyłał w drugi koniec kraju lub poczta pantoflowa. Dla mnie "Nasza Legia" śp. braci Gillerów, którą splugawił trzyliterowy koncern medialny.
Dzisiaj ekipy opisują dla portali zajścia , które obiegną cały kraj w ciągu kilku godzin . Za pomocą SMSa zerwą zgodę. Na facebooku przedstawią dementi jak rzecznik pewnej krakowskiej ekipy. Nie jadąc na mecz wyjazdowy lub w ogóle nie chodzić nawet te domowe, wystarczy obejrzeć zdjęcia w sieci lub włączyć relacje video z całej kolejki rozgrywek. O "kulturze hejtu" nawet nie warto wspominać bo tego też nie zabrakło w tej dziedzinie.
Za granicą legendy-trybun są właściwie celebrytami. Wydają książki, grają w filmach lub biorą udział w sesjach fotograficznych. Ciekawskich odsyłam do ... stron internetowych. KLIKNIJ W LINK . Nam to jeszcze nie grozi, ale myślę że czas pokaże czy wpływy z Wysp Brytyjskich w tej kwestii będą na tyle duże , aby i nasi również byli tak rozpoznawani.
Myślę, że tak jak każda sprawa ma dwie strony medalu. Na pewno świetną rzeczą jest podejrzeć co u innych, ale nie zapominajmy o tym , że prawdziwe życie toczy się trochę dalej od ekranu wyświetlacza i kciuka. Jedno jest pewne - kultura kibicowania jest tematem bardzo chwytliwym. Dzięki portalom tzw. tematycznym jest ona dostępna dla każdego ciekawskiego niekoniecznie siedzącego w klimacie. Każdy kto sprawdzał wie , że kinematografia praktycznie każdego kraju zmierzyła się z tym tematem. Jak to wyszło sąsiadom i nam każdy wie.




Ideały się sprzedały ...

           Pamięta ktoś jeszcze trans na Żylecie z meczu z Wisłą Kraków z 2014 roku ? Jeden z "bohaterów" wymienionych na nim po raz kolejny "odjechał". Kiedyś przed meczem z Celticiem stwierdził, że "Legia zostanie zgwałcona". Na szczęście tego "gwałtu" na boisku nie było.
Od wczoraj Internet żyje wpisem Kowala o Jarosławie Kaczyńskim. Myślę, że nie ma co tutaj już komentować a próba ratowania sytuacji przez prezesa PZPN dodaje tylko większej żenady, że najchętniej by spuścić nad tym zasłonę ciszy...
Kiedyś starałem się Wojciecha Kowalczyka nie krytykować. Nawet jak palnął jakąś bzdurę jakoś go broniłem jak Rokita Wałęsę... Właśnie. Zawsze mam przed oczami  ten obrazek jak po wygranym meczu dla RePy Kowal, zdobywca gola, zapytany przez dziennikarza komentuje nieskładnie a ja siedzę podjarany przed telewizorem. Moja matka mówi : "Boże, on nawet zdania nie potrafi sklecić... Jakby do szkoły nie chodził. "
Dzisiaj mój idol z dzieciństwa zapraszany jest do telewizji, zaczyna wypowiadać się jak każdy prawdziwy Polak-ekspert na temat piłki, lotów narciarskich i katastrof lotniczych.
Pytanie do Was dziennikarze : zaprosicie jeszcze Kowala do rozmowy ?



Wszystkiego dobrego Legionistki !

      Dla Piękniejszej Strony Trybun - wszystkiego dobrego i życia pełnego emocji nie tylko sportowych .




niedziela, 5 marca 2017

Pierwszy był FC Utrecht

      W 2002 roku Legia Warszawa jako Mistrz Polski podejmowała w Pucharach Europejskich FC Utrecht. Było to pierwsze zwycięstwo polskiego zespołu nad Holendrami w klubowych rozgrywkach. Ogólnie w dwumeczu Legia awansowała do dalszej fazy rozgrywek Pucharu UEFA (4:1, 2:0).
Szkoda, że w lutym nie udało się powtórzyć sukcesu sprzed 15 lat.
Poniżej filmik z serii "wspomnień czar". Miłego oglądania.



Nihil novi

     Jeśli ktoś myślał, że po zmianie rządów zmieni się podejście państwa polskiego do kibiców to powiem tylko jedno : nic nowego. Szumne zapowiedzi, puszczanie oka w kampaniach wyborczych, nawiązania do postawy patriotycznej kibiców w przemówieniu prezydenckim to tylko zasłona dymna. Ludzie, takie samo państwo policyjne jak za poprzednich rządów. Może nawet jeszcze gorsze. Różnica taka, że nikt nie zastrzelił kibica na ulicy ani na stadionie. Na szczęście.
Ostatni wyjazd Portowców w ramach Pucharu Polski najlepiej pokazuje, że czy masz kilkanaście, dwadzieścia lub przekroczyłeś czwarty krzyżyk, służba mundurowa koloru niebieskiego ma prawo sprowadzić cię do poziomu ścieku spływowego. KLIKNIJ LINK
Nie dziwię się, że ludzie co raz częściej głosują nogami.







Bret Easton Ellis "Informatorzy" (książka)

     Książki Breta Eatona Ellisa to dekadencka, pozbawiona jakichkolwiek hamulców oraz zagubiona emocjonalnie społeczność Stanów Zjednoczonych. Nie było inaczej niż w przypadku i kolejnej książki - Informatorzy. Znowu kilka historii, kilka różnych życiorysów, ludzie biegną do dobrobytu i pragną go zachłannie ... i w sumie nie są szczęśliwi. Ich  życie to jak nie pasmo zaspokajanie swoich najbardziej wyszukanych rząd to ciągłe wychodzenie z bagna narkotykowo-alkoholowego.
Ellis sam przyznaje, że jego książki mają być tak na prawdę alegorią (jego) pokolenia, które opływając w dostatku tonie w końcu konsumpcjonizmie swoich coraz to nowszych zachcianek.
W Informatorach mamy różnych ludzi. Bohaterowie, którzy w młodym wieku wchodzą w wielki świat show-businessu napotykając co raz to nowsze pułapki. Pieniądz oraz sława dają niesamowite możliwości rozwoju. Informatorzy pokazują tutaj pieniądz jako środek autodestrukcji, coś szkodliwego, będącego zgubą człowieka. Postać gwiazdy rocka najlepiej pokazuje, że jest tylko marionetką i kukłą do zarabiania pieniędzy będąc wewnętrznie tak na prawdę wrakiem, który przez używki i wszechobecny dobrobyt jest już powoli znudzony życiem.




sobota, 4 marca 2017

Nie dla Legii, nie dla Warszawy, ale dla wspólnej sprawy

     Mało kto pamięta - ale na pewno są tacy - że kibice Zagłębia Lubin popierali walkę legionistów z ITI. W grudniu 2009 roku odbył się mecz (już na nowym stadionie "Arena Dialog") między Miedziowymi a Legią.
To czasy, gdy psychopaci z ówczesnego zarządu Legii Warszawa jak nie donosili na policję na własnych kibiców, to do mediów włącznie z zagranicznymi. Zawsze na tydzień przed meczem szef bezpieczeństwa (były policjant wyrzucony ze służby z powodu żółtych papierów) lub pan M., kontaktowali się z klubem, z którym Legia będzie grać i nakręcali machinę czarnego PR-u wobec  grupy kibiców ze Sto(L)icy.
Na mecz pojechało kilkuset legionistów, którzy dzięki uprzejmości miejscowych zasiedli na trybunach bez oflagowania. Na trybunie ultras zwanej "Przodkiem" zawisł transparent "www.koniec-iti.pl". Początkowo ochrona próbowała zdjąć transparent, lecz w porę kibice Zagłębia przesuwali go w drugą stronę lub chowali. W końcu doszło do konfrontacji z ochroną. Kibice z "Przodka" widząc, że ochrona używa batonów i gazu też nie przebierali w środkach. Fragmenty infrastruktury stadionowej i nie tylko poszły w ruch. Jeden z fanów z Lubina w wyniku bijatyki z ochroną stracił 2 palce ...







Nie piszę tego, żeby raptem pokochać Zagłębie Lubin za to. Nie. Podobnie zachowała się Arka, gdy podczas wojny z ITI zachowała się jak trzeba wspierając kibiców Legii.




Zagłębie Lubin jest specyficzną ekipą. W jednym z wywiadów przedstawiciel old-boyów HZL przyznał, że w latach 90. byli jedną z najlepiej zmotoryzowanych ekip w kraju. W końcu miasto bez kolei. Nie jedna ekipa się o tym przekonała jak np. Raków Częstochowa. KLIKNIJ LINK
Pomimo sympatii dla Arki i Lecha mam do nich szacunek. Nie są dużą ekipą, mają dość poważnego rywala zza miedzy (Śląsk Wrocław). Budujące jest w tym to , że takie ekipy potrafią zachować się zgodnie z przyjętymi zasadami w świecie kibiców i nie patrzą na poziom gry swoich kopaczy, pozostają wierni swoim barwom i wartościom.
Dziś po latach mogę przyznać, że środowisko legijne spłaca dług wdzięczności nie dając zarobić na stadionie w Bydgoszczy, gdzie Osuch zrobił swój własny folwark, lub nie jadąc do Lublina popierając protest kibiców Górnika Łęczna.


Nareszcie !

      Piątkową wygraną nad Zagłębiem w Lubinie Legia zagrała jak na mistrza przystało. Trzeba przyznać, że Miedziowi to drużyna z charakterem. Walka była do upadłego mimo, że Zagłębie strzelało bramki, z których uznana została tak na prawdę jedna ... Cóż, spalone. nie nasz problem. Najważniejsze , że to Legia wyszła na prowadzenie i walczyła do samego końca. Minusem na pewno po tym meczem to obrona przy stałych fragmentach gry, którymi drużyna z Lubina wręcz imponuje.
Świetnie spisały się nowe nabytki Legii jak Dąbrowski i Szymański.  Wynik dla Legii otworzył Moulin. Pierwsza połowa to dominacja Legii. W ostatniej sekundzie Malarz zachował się przytomnie i idealnie wybił bramkę na aut, ale sędzia już nie wznowił gry. Trybuny były bezlitosne dla arbitra.
W drugiej połowie Zagłębie zaczęło w wielkim stylu jak wiosną ubiegłego sezonu i wydawało się , ze może być powtórka z rozrywki. Bramki ze spalonego to tylko dowód na to jak Zagłębie było zdeterminowane w imię zasady "bij Mistrza".
Przodek Lubinian był starannie oflagowany a na mecz z Legią przygotowana została oprawa, z odpaloną pirotechniką ,upamiętniająca 30-lecie powstania FC Bolesławiec. Jak zwykle w tym mieście można usłyszeć bluzgotekę pod adresem Mistrza Polski, ale trzeba przyznać, że kibice Zagłębia są może nieliczną ekipą ,ale z charakterem.
Legioniści przyjechali transportem kołowym, bo Lubin nie ma połączenia kolejowego. Pojawili się prawdopodobnie w ok. 1000 głów starannie oflagując sektor gości. Rok temu to właśnie w Lubinie Legia zaczęła marsz po mistrzostwo a kibice Legii pojawili się razem z sympatykami Radomiaka , żeby wspierać wojskowych na boisku.
Następny mecz w następną niedzielę z Wisłą. Oby równie emocjonujący i pomyślny dla ekipy z Ł3.



czwartek, 2 marca 2017

Bret Easton Ellis "(Od)Loty godowe" (książka)




        Kolejna książka Ellisa, ale … już nie taka interesująca jak dwie poprzednie. Właściwie jest monotematyczna.  Jest to kilka historii młodych ludzi z uczelni, których życie biegnie wokół seksu (najczęściej z obydwu płciami), uzależnienia od narkotyków, alkoholu lub leków oraz innych przyziemnych problemów, które w czasie wolnym od imprez pozwalają im się nie nudzić. Tak jak w poprzedniej powieści kryzys wartości i próba szukania swojej drogi w życiu jest komplikowana przez brak relacji z rodzicami.

Ellis pokazuje lata, w których dorastał i jak wyglądało środowisko jego znajomych , z którymi najwięcej czasu spędzał. Są to ludzie z bogatych domów i właściwie nie muszą martwić się o to jak zarobią na studia czy starczy im na przeżycie. To bardzo smutny obraz pokolenia, które pogubiło się w Ameryce czasów Reagana. Brak wartości, brak pomysłu na siebie i niestety na jutro .Czytając to odnosi się wrażenie, że na pewno jest grupa takiej “złotej młodzieży” również w Polsce tylko może nie jest to tak dostrzegalne w naszej kulturze, co doskonale pokazują Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc, kiedy chcemy być z rodzicami. W przypadku bohaterów Ellisa bardzo wątpię, aby tak chcieli je spędzać jak my. Dla mnie powieść-przestroga jak nie powinno wyglądać życie w tym okresie, kiedy zbieramy doświadczenie na różnych polach i rzutuje to na naszym życiu.




środa, 1 marca 2017

Pożegnanie Boruca z Orzełkiem

      Dzisiaj Artur Boruc oficjalnie pożegnał się z Reprezentacją Polski w piłce nożnej. Twierdzi, że chce skupić się na grze w swoim obecnym klubie - A. F. C. Bournmouth - oraz rodzinie. Osobiście zapamiętam go dobrze. Jako najlepszy bramkarz turnieju w Niemczech w 2006 roku potrafił potrząsnąć drużyną we właściwym momencie. Postać kontrowersyjna i przez to mnóstwo hejterów. Począwszy od kibiców w Polsce (pamiętny karny strzelony Widzewowi na 9:0 , machanie chorągiewką i żółta kartka od sędziego), przez protestantów z Rangers Park a skończywszy na tych , którzy mu wytkną kiks w meczu z Irlandią w 2009 roku.
Będzie mi brakowało tego bluzgania przy liniach i pokrzykiwania w stronę kolegów oraz nieobliczalnych , ale w efekcie kapitalnych parad bramkarskich. Grzegorz Szamotulski w swojej biografii napisał, że bramkarzem musi być osoba szalona i nieobliczalna. W końcu tylko wariaci są coś warci.



Bret Easton Ellis "Księżycowy park" (książka)

       Jak już zacznie się czytać jedną książkę, to sięga się po drugą . Tak też było i w tym przypadku. Bret Easton Ellis pisze bardzo specyficzne książki. Chciałoby się powiedzieć : bo i jego życie też jest bardzo specyficzne.
Kolejna pozycja tego autora, którą przeczytałem to Księżycowy park. Książka dała mi odpowiedź dlaczego proza Ellisa jest jaka jest. Księżycowy park to autobiografia , która przybliża nam jak wyglądało dzieciństwo oraz trudne relacje z ojcem. Właśnie te relacje rzutują na całe życie autora, który nie może pogodzić się z tym jak nie układało mu się  z rodzicem oraz jak z nim się rozstał. Pisarz przedstawia też jak wyglądały jego wczesne lata młodości. Jego eksperymenty na studiach z seksem obydwu płci oraz wieczne imprezy połączone z regularnym ćpaniem to chleb powszedni. Mimo upływu lat, przyzwyczajenia ze studiów pozostają te same, przez co pojawiają się problemy ze zdrowiem i psychiką Breta.
W dorosłym życiu Ellis jest człowiekiem sukcesu na polu literackim. Jego literatura cieszy się powodzeniem do tego stopnia, że rusza w świat , aby promować swoje książki znane na całym świecie, przy okazji będąc pracownikiem naukowym na uczelni. Niestety, sukcesy wydawnicze, a wraz z nimi finansowe nie mają przełożenia na powodzenie w życiu prywatnym.
Księżycowy park to nie tylko biografia, ale wyznania pogubionego człowieka, którego życie w dużej mierze jest skomplikowane przez złe relacje rodzinne, które ciągną się za nim i mają swoją kontynuację również jako rodzica ze swoimi dziećmi (ze szczególnym zaznaczeniem jego braku zrozumienia z synem).
Myślę, że czytając książkę nie tylko będziemy wiedzieli dlaczego Ellis tworzy w taki a nie w inny sposób, ale na pewno zadamy sobie pytanie jak wyglądają nasze relacje z rodzicami.



1 Marca - Dzień Żołnierzy Wyklętych

      Dzień Żołnierzy Wyklętych jest dosyć młodym świętem. Tego dnia czczona jest pamięć bojowników podziemia antykomunistycznego, którzy nie złożyli broni po 1945 roku. Jest to dość nowy temat , który co roku odkrywa nowe fakty z życia i pochówku ofiar komunizmu, którzy zapłacili najwyższą cenę w walce z utrwalaczami władzy ludowej w Polsce.
Ostatnimi czasy pojawia się dużo kontrowersji wokół poszczególnych sylwetek Niezłomnych. Myślę, że tak jak każdy temat tak i ten wymaga rzetelnych studiów a powinien zostać poddany krytyce naukowców z dziedziny historii, a nie polityków. Niezależnie od tego myślę, że pamięć Żołnierzy Wyklętych jest ważna, gdyż walczyli z ustrojem komunistycznym, który obok faszyzmu był krwawym reżimem, który pozbawił życia miliony ludzi na świecie. W każdym środowisku zdarzają się ludzie, którzy wykorzystują swoją pozycję do prywatnych celów. Takie rzezy również zdarzały się w organizacjach niepodległościowych. Myślę, że pojedyncze przypadki budzące dyskusję zostawmy historykom, a naszą rolą jest pamiętać o wszystkich , którzy walczyli o wolną Polskę o różnych poglądach politycznych.