wtorek, 28 lutego 2017

Legia Warszawa - Wehikuł czasu

       Film- ciekawostka dla tych, którzy go nie widzieli, a są ciekawi klimatu kibicowskiego spod znaku e(L)ki w latach 90. ubiegłego wieku. Oprócz zdjęć plusem jest utwór z premierowej płyty Grammatika. Miłego oglądania i słuchania.




Bret Easton Ellis "American Psycho" (książka)

       Książka , która jest trochę mniej znana od filmu, ale mimo to jednak sporo ludzi ją czytało. Szczerze : film jak zawsze jest niewielkim wycinkiem tego co prezentuje książka.
Książka Ellisa - jak sam później przyznał - jest alegorią konsumpcyjnego społeczeństwa Stanów Zjednoczonych Ameryki. Bohaterem jest 26-letni yuppie, Patrick Bateman, pracujący na Wall Street.
Oprócz pracy jego życie jest pełne różnych hedonistycznych rozrywek począwszy od twardych narkotyków, imprez , seksu a skończywszy na ... nieuzasadnionej przemocy i sadyzmie. Chory żywot, ale i chory człowiek, który z bogactwa, w którym opływa stworzył sobie swój świat z własnym system bez wartości. Powieść jest w tym przypadku obrazem pokolenia młodych wilczków z Wall Street, którzy mają już wszystko w swoim krótkim, ale obrzydliwie bogatym życiu , są samotni i - jak sam bohater przyznaje - wyprani z emocji. Jest im wszystko obojętne a już jakiekolwiek zasady moralne.
Bret Easton Ellis przyzna po latach , że pierwowzorem dla Patricka Batemana był ... jego ojciec, z którym nie miał najlepszych relacji w swoim życiu. Okrucieństwo na kartach powieści jest dość plastyczne , że nie dziwi fakt, iż w momencie oddania książki do druku była już wtedy okrzyknięta  skandaliczną i wzbudziła falę oburzenia wśród środowisk femistycznych. Z pewnością trzeba przyznać, że momentami jest brutalna i pornograficzna. Każdy kto obejrzał film może być zaskoczony, że jest dość długim utworem.
Ciężko przyznać mi, czy warto przeczytać taką książkę. Myślę, że tego typu literatura też ma swoich odbiorców i w przypadku autora jest symboliczną próbą zmierzenia się z własnymi demonami, a główny bohater ma być portretem generacji Ellisa, który idealnie wpisuje się w kosmopolityczne społeczeństwo w "The Big Apple ". 


niedziela, 26 lutego 2017

To był mecz ...

       Spotkanie z gatunku "było, minęło". Szkoda, że mecze z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza sprawiają od 2 lat spore problemy. Warto dodać, że licząc dzisiejszy pojedynek Termalica jest niepokonana na Łazienkowskiej 3. Znowu atak i środek nie istniały. Widać, że Legia jeszcze nie wstała po porażce z HKS oraz Ajaxem. Szkoda. Mecz z Termalicą mógł być idealnym spotkaniem na przełamanie niemocy strzeleckiej. Zastanawiają również roszady na boisku, które nic nie wnoszą. Tak jakby Jacek Magiera chciał niewerbalnie pokazać "Gram tym co mam". Czołówka tabeli trochę odskoczyła. Co prawda nie jest to tragedią, bo i tak będzie ten przeklęty podział punktów, ale nie można się oszukiwać, że wszystko jest OK.
Legia zaczęła spotkanie od ataków, które były skutecznie kontrowane przez zespół z Niecieczy. Po 22. minutach to Termalica cieszyła się z piłki w siatce Arkadiusza Malarza. Legia zdołała odrobić straty przed koncówką pierwszej połowy. I to właściwie wszystko co można było zobaczyć ...
Później już tylko festiwal nieskuteczności z jednej i drugiej strony boiska, ze wskazaniem oczywiście na Legię.
       Kibicowsko to mecz był miałki, bo jakim rywalem może być Termalica - sztuczny twór jak Red Bull Lipsk u sąsiadów za Odrą, bez historii, stadionu i z piknikowymi kibicami, którzy przypominają kibiców siatkówki i to tej też w polskim wydaniu, bo w Grecji nie mieliby przecież życia.
Stadion nie zapełnił się nawet do połowy, co nie powinno jakoś specjalnie dziwić. Jednak w takich meczach widać, że na Łazienkowską przyjdą fanatycy nie patrzący na to czy jest to jedenastka "Królewskich" czy Gryf Wejherowo. Dobrze, że chociaż tacy ludzie są na tym stadionie, co pokazuje , że komuś zależy na tym klubie bez względu na to co ma się wydarzyć na boisku.

sobota, 25 lutego 2017

Być nie mieć

      Przed meczem z Ajaxem klub zastosował rabat 50 % na kupno biletu na 16 lutego dla tych wszystkich, którzy nie upomnieli się i nie upomną zwrotu za zamknięty  stadion na pojedynek z Realem. Wiedziałem po meczu z Borussią, że trybuny będą zamknięte, ale doszedłem do wniosku, że tak jak do tej pory tak i teraz nie upomnę się o zwrot kasy za bilet. Nie piszę tego , żeby się chwalić jaką "heroiczną" decyzję podjąłem. Nie o to mi chodzi. Myślę , że każdy kto wyznaje zasadę Against Modern Football wie jak się zachować w takim przypadku. Nie krytykuję innych , którzy podjęli decyzję o upomnienie się zwrotu pieniędzy za mecz z Realem. Niektórzy za pieniądze ze zwróconych biletów zdecydowali się na kupno gadżetu w sklepie klubowym. OK. Tego kroku też nie krytykuję. Myślę, że klub za czasów obecnych włodarzy obrał znacznie lepszą drogę dialogu z kibicami, niż to co miało miejsce za czasów wojny z ITI. Sam czasami jestem zawstydzony faktem wysłanych gratulacji za 100 % frekwencję od KP Legia Warszawa. Myślę, że ocieplenie relacji klubu z publiką, którzy robią wiele w porównaniu z tym co potrafią zmalować fani, jest jak najbardziej na plus. Jednak uważam , że tak jak pewna starsza pani o patriotyzmie przed wojną, że o pewnych oczywistych rzeczach nie mówiło się na głos bo były oczywiste. Myślę. że podobnie jest z kibicowaniem swojemu klubowi. Czy za bycie przyzwoitymi jesteśmy wynagradzani ? Takie czasy ...




To już jest koniec

      Legia Warszawa zakończyła swoją misję w europejskich pucharach po ostatnim gwizdku meczu w Amsterdamie. Mecz nie rozpoczął się źle , ale Ajax co jakichś czas dochodził do głosu , żeby skarcić Legię. Myślę, że drużyna holenderska miała w głowie bramkę nieuznaną na Łazienkowskiej i nie chcieli kompromitacji przed własną publiką. Ustawienie ekipy z Warszawy z Kucharczykiem na tzw. szpicy na pewno było zaskakujące. Gra Legii w pierwszej połowie była zachowawcza. Niby były ataki, ale czy strzały z dystansu Kazaishviliego mogły w jakikolwiek sposób zagrozić Ajaxowi - na to możemy wszyscy sobie odpowiedzieć.
Po przerwie to Ajax znowu doszedł do głosu. To co nie udało się Holendrom w pierwszej połowie zrobili w drugiej. Można się spierać co do tego czy to obrona czy Malarz nie zrobili wystarczająco dużo , aby zapobiec utracie bramki... Ale czy to ma znaczenie ?
Pod koniec meczu Jacek Magiera wpuszcza na boisko Necida oraz Chuckwu za Kucharczyka i Ghuilerme. Myślę, że jakby wpuścił ich znacznie wcześniej niż to zrobił mogło być na prawdę gorąco.  W ostatnich minutach to Legia zaczynała kąsać, ale nie potrafiła przekuć tego na bramkę, która wyrzuciłaby Ajax z Legi Europejskiej. Kolejny świetny mecz w europejskich pucharach zagrał Odidja Ofoe. Mam nadzieję, że włodarze klubu nie zrobią głupiego ruchu w postaci szybkiego spieniężenia tego zawodnika, bo na razie to on jest motorem napędowym zespołu.
      Kwestia wyjazdu pod względem kibicowskim budziła niezdrowe zainteresowanie mediów. Kibice Legii najpierw udali się do Hagi, aby z niej ruszyć w raz ze swoim zgodowiczem FC Den Haag w 50 autokarach na Ajax Arena. Trzeba przyznać, że blisko 2800 fanów w szalikach z motywem z nowej flagi zgodowej Legii z FC Den Haag robiło wrażenie. Ale co tam względy wizualne ... Chłopaki zrobili świetne show wokalne, to co było również ozdobą innych meczów w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Z ekipą z F-Side była widoczna też grupa Cracovii, która oprócz napinki przez żywopłot oraz małej flagi nie zaprezentowała specjalnie niczego.
      Występ Legii w Lidze Mistrzów oraz dwumecz w Lidze Europejskiej nie przyniósł oszałamiających rezultatów. Nie ma co się oszukiwać dużym sukcesem był już awans do Champions League, na który Legioniści musieli czekać aż 21 lat. Mecze z Borussią może nie były tym co oczekują po grze mistrzów Polski kibice, ale takie doświadczenia też trzeba zbierać. Nokaut w Madrycie i rewanż z "Królewskimi" w Warszawie to jedne z ciekawych spotkań. Z dołka do prawie przedsionka piłkarskiego raju. W Sto(L)icy  Legia zagrała z pazurem i warszawskim charakterem. Ostatnie spotkanie ze Sportingiem dało tak na prawdę prawo do gry w meczu z Ajaxem.
Pod koniec wakacji tego roku znowu zacznie się walka o najwyższe cele w Europie. Miejmy nadzieję, że będziemy mogli cieszyć się z lepszych rezultatów , bo jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Może tym razem Wyspy Brytyjskie czy wyprawy do dalekiej Rosji ?



niedziela, 19 lutego 2017

Pierwsze koty za płoty ...

... i oby tak było. Po zwycięstwie z Arką, remisie bezbramkowym z Ajaxem przyszedł czas na pierwszą porażkę w lidze. Szkoda, że przed własną publicznością, ale cóż... Taki jest futbol. Boli tym bardziej, że porażką z niemal 100 % spadkowiczem z Ekstraklasy. Jeżeli Ruch Chorzów nie spadnie za grę na boisku to i tak jego los jest przesądzony za jego tragiczny stan finansowy, co skutkować może nawet grą od czwartej klasy rozgrywkowej. Tak jak Widzew, Polonia Warszawa czy Zawisza, który w ogóle zaczyna niemal od zera.
Mecz zaczął się od otworzenia wyniku przez chorzowską drużynę z rzutu wolnego. Dziwię się , że ustawienie przy wolnym było jakie było, czyli z przerwą na papierosa. 1:0 i Ruch wychodzi na prowadzenie. Paniki nie ma, ale i to co się działo później nie przyniosło nic dobrego. Legia grała i robiła co mogła, ale wyczuwalny był brak gry środka i brak komunikacji z atakiem. Multum akcji i chaosu , które nie przekuto na gola. Zbliża się 42. minuta meczu i wydawać by się mogło, że Legia wyrówna do szatni, a tu niespodzianka. To Ruch zdobywa gola i jest 2:0. Trzeba przyznać, że nie było wesoło.
Po przerwie na boisko wszedł Hamalainen i Kazaishvili a i tak niewiele to pomogło. Odnoszę takie wrażenie, że trener Magiera postawił wszystko na jedną kartę licząc , że wszystko będzie dobrze. Niestety, nie było dobrze. Akcja za akcją i wydawać by się mogło, że tylko postawienie kropki na i brakuje, żeby strzelić upragnioną bramkę. Niestety, Legię pogrąża znów były jej zawodnik- Jarosław Niezgoda- , który umacnia prowadzenie Niebieskich na 3:0. Porażka murowana. Przed końcem honoru obronił niezawodny Miroslav Radović. Wydaje się , że Legia nie do końca weszła w rundę wiosenną. Nie rokuje dobrze przed rewanżem z Ajaxem na wyjeździe, ale każdy komu wóda i narkotyki mózgu nie przeżarły pamięta, że tak samo było 6 lat temu przed pamiętnym rewanżem w Moskwie ze Spartakiem. Legia do 90. minuty przegrywała 0:2 ze Śląskiem przegrywając w końcu 1:2. Na Łużnikach zaczęło się też niefajnie, bo 0:2 a skończyło 3:2 !
Kibice Ruch zaczęli wchodzić tak na prawdę o 20 (?) minuty na sektor gości. Przed wejściem całą grupą udało im się jedynie rozwinąć fanę Psycho Fanów , po czym znowu zwinąć i wyjść z trybun w geście solidarności z tymi, którzy nie weszli jeszcze. W drugiej połowie wywiesili swoje całe oflagowanie niezapominając o swoich korzeniach jako Naród Śląski, co podkreślają na każdym kroku od lat poprzez symbolikę Ruchu Autonomii Śląska lub wygwizdując Mazurka Dąbrowskiego. Wspomagał ich też Widzew, który jak zawsze w czasie meczów w Warszawie wspiera swoją zgodę. Pod koniec spotkania do dwóch niewyraźnych transparentów rozwinęli sektorówkę, która też była mało wyraźna. Jedyne co było widoczne to motyw herbu klubowego Ruchu i Widzewa. Ultrasi Ruchu odpalili świece dymne oraz dołożyli do tego machajki na kijach co dało nawet niezły efekt. Boisko było zadymione na parę minut , wobec czego sędzia podjął decyzję o zatrzymaniu gry. Po oprawie kibice Ruchu wywiesili transparent o treści : Musisz mieć honor i nie bać się klęsk, gdy będziesz musiał walczyć za trzech.
Tego dnia Żyleta też odpowiedziała słownie i transparentem (90+40+5=70 FabRyka PRopagandy) na komentarz o pewnym spotkaniu na drodze krajowej koło Tarnowa.
       Wracając na koniec do tego co na boisku,nie pozostaje nic innego jak to, że kibice Legii wynagrodzeni zostaną za ostatnie potknięcie w lidze wspaniałą grą w Amsterdamie.

Ruszyli !


       Ruszyła Ekstraklasa to znaczy , że wiosna jest już na polskich boiskach.  Dla Legii od szczęśliwego 1:0 w Gdyni. Mecz bez udziału kibiców gości. Efekt sektora nie zdolnego na przyjęcie przyjezdnych z uwagi na szkody poczynione w czasie derbów Trójmiasta. Pewnie teraz latami nie będzie otwarty jak kiedyś na Widzewie a ostatnio w Białymstoku. Legia jest po przygotowaniach w czasie zgrupowania zimowego, które miało wzmocnić zespół przed obroną tytułu mistrza kraju oraz w boju o Europę.

Skromne zwycięstwo po bramce Jodłowca niewiele zmieniło w tabeli, bo lider jest w Gdańsku , ale grunt , że 3 punkty dopisane na koncie. Sama gra nie porywała. Mnóstwo nerwowości jak to zawsze na początku, a potem kiedy już emocje przestają grać a włączą się wyuczone zagrania i schematy z zaaranżowanych gierek trochę zaczęło się to układać w logiczną całość ze wskazaniem na zespół z Warszawy. Arka nic nie pokazała. Oprócz kilku akcji nie pokazuje nic co mogłoby ją trzymać w tej klasie rozgrywkowej. Po jesiennej wpadce przy Łazienkowskiej 0:3  nie było śladu. W ataku nowy nabytek w postaci Czecha próbuje co może, ale myślę , że trzeba dać mu trochę czasu. Tak jak wspomniałem, mecz miał trochę przypadkowości jak moja gra z kolegami na jednej z hal na Woli dwie godziny przed meczem w Gdyni. W takich momentach starzy wyrobnicy muszą stać na wysokości zadania i postarać się o jak najbardziej korzystny rezultat.

Kibicowsko Arka pokazała się z przygotowanej oprawy w asyście pirotechniki stadionowej przy akompaniamencie śpiewnika z festiwalu pieśni wulgarnej o drużynie ze Stolicy. Mój znajomy pojechał z synem inognito na ten mecz, przy okazji spotykając innych braci po szalu na miejscu, którzy tak samo jak on pojechali poobserwować i dopingować w sercu Legię. Miejscowi nawet ich obczaili o czym dali po sobie poznać podczas kupowania piwa głośno wygłaszając inwektywy pod adresem legionistów. Cóż, ktoś jest mistrzem ktoś musi tego mistrza oglądać i godzić się z taką koleją losu.

       Ruszyła Ekstraklasa to znaczy , że wiosna jest już na polskich boiskach.  Dla Legii od szczęśliwego 1:0 w Gdyni. Mecz bez udziału kibiców gości. Efekt sektora nie zdolnego na przyjęcie przyjezdnych z uwagi na szkody poczynione w czasie derbów Trójmiasta. Pewnie teraz latami nie będzie otwarty jak kiedyś na Widzewie a ostatnio w Białymstoku. Legia jest po przygotowaniach w czasie zgrupowania zimowego, które miało wzmocnić zespół przed obroną tytułu mistrza kraju oraz w boju o Europę.
Skromne zwycięstwo po bramce Jodłowca niewiele zmieniło w tabeli, bo lider jest w Gdańsku , ale grunt , że 3 punkty dopisane na koncie. Sama gra nie porywała. Mnóstwo nerwowości jak to zawsze na początku, a potem kiedy już emocje przestają grać a włączą się wyuczone zagrania i schematy z zaaranżowanych gierek trochę zaczęło się to układać w logiczną całość ze wskazaniem na zespół z Warszawy. Arka nic nie pokazała. Oprócz kilku akcji nie pokazuje nic co mogłoby ją trzymać w tej klasie rozgrywkowej. Po jesiennej wpadce przy Łazienkowskiej 0:3  nie było śladu. W ataku nowy nabytek w postaci Czecha próbuje co może, ale myślę , że trzeba dać mu trochę czasu. Tak jak wspomniałem, mecz miał trochę przypadkowości jak moja gra z kolegami na jednej z hal na Woli dwie godziny przed meczem w Gdyni. W takich momentach starzy wyrobnicy muszą stać na wysokości zadania i postarać się o jak najbardziej korzystny rezultat.
Kibicowsko Arka pokazała się z przygotowanej oprawy w asyście pirotechniki stadionowej przy akompaniamencie śpiewnika z festiwalu pieśni wulgarnej o drużynie ze Stolicy. Mój znajomy pojechał z synem inognito na ten mecz, przy okazji spotykając innych braci po szalu na miejscu, którzy tak samo jak on pojechali poobserwować i dopingować w sercu Legię. Miejscowi nawet ich obczaili o czym dali po sobie poznać podczas kupowania piwa głośno wygłaszając inwektywy pod adresem legionistów. Cóż, ktoś jest mistrzem ktoś musi tego mistrza oglądać i godzić się z taką koleją losu.
     Mecz z Ajaxem Amsterdam. Coś z gatunku powtórka z rozrywki. Tym razem nie było po meczu już po pierwszej połowie lub po 90 minutach. Legia nawet dobrze sobie radziła momentami. Mecz prowadził ten sam sędzia co 2 lata temu. Nieszczęśliwy człowiek. Chyba magia miejsca źle na niego wpływa. W lutym 2015 roku w pierwszej połowie pokazał aż 5 żółtych kartek przy braku ich dla ekipy z Amsterdamu. Tym razem popisał się tym , że w 9 minucie nie dostrzegł bramki dla Ajaxu a na 10 minut przed końcem wyrzucił z boiska bodajże strzelca tego feralnego gola. Początek jak zwykle nerwowy, później już tylko lepiej. Szkody na pewno Necida za brak szczęścia przy akcji sam na sam z bramkarzem, momentami Ofoe, który w europejskich pucharach wyrasta na lidera drużyny oraz Radovicia. Tego ostatniego najbardziej bo tak jak 2 lata temu zabrakło go w Amsterdamie tak samo 23 lutego też tam nie zagra. Nie zagra przez żółtą kartkę , która go eliminuje z gry w meczu rewanżowym. Szkoda. Myślę, że sporo by wniósł do gry i poderwał zespół do zdrowej agresji, która na pewno będzie potrzebna.
Co do kibicowskiego aspektu, to emocje na tym polu rozpoczęły się dużo wcześniej niż sam mecz. Klubowa strona Ajaxu krzyczała, że w Warszawie trzeba uważać bo szaliki oraz flagi Ajaxu będą obiektem pożądania kibiców Legii. Noc przed meczem jeden z klubów , w których odbywał się koncert wprosiła się grupa mężczyzn w kominiarkach atakując lokal z bawiącymi się fanami z Amsterdamu w środku. Wideo z ataku było hitem w mediach przed meczem. W dniu kiedy był mecz Ajax postanowił złożyć podobną wizytę w okolicach stadionu przy Łazienkowskiej . Nie wiem czy chcieli zaatakować Sports Bar czy mieli w planach zajrzeć do Źródełka. Jedno jest pewne , że ruszyli na Sports Bar, z którego byli zapraszani do wymiany argumentów na co odpowiedzieli, ale i odpowiedziała też polska policja. Zatrzymano 80 osób, z których jedna osoba miała postawiony zarzut czynnej napaści na policjanta a pozostali mandat w wysokości 500 złotych za udział w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. W sumie przyjechali w ponad 700 osób. Dziwne, że nie wspierała ich Cracovia, która tak się z nimi zbratała lata temu. Spod Pałacu Kultury byli przewożeni na Estadio Wojska Polskiego od 18:30. Nie przywieźli żadnej fany, jedynie pojedyncze małe z herbem klubu lub flagą … Izraela, z którym nie jest tajemnicą , ale się utożsamiają.
Żyleta tego dnia wypełniła się po brzegi , podobnie jak cały stadion. W skład oflagowania wchodziła spora reprezentacja po kilkunastu fan FC Den Haag, który jako zgoda był bardzo widoczny tego dnia na stadionie. Na meczu debiutowało kilkunastometrowe płótno zgodowe Legii i FC Den Haag na środku Trybuny Północnej.
Po emocjach z soboty i czwartku pozostaje czekać na te , które dostarczy pierwszy mecz w lidze w tym roku przy Łazienkowskiej 3 z Ruchem.

Co do kibicowskiego aspektu, to emocje na tym polu rozpoczęły się dużo wcześniej niż sam mecz. Klubowa strona Ajaxu krzyczała, że w Warszawie trzeba uważać bo szaliki oraz flagi Ajaxu będą obiektem pożądania kibiców Legii. Noc przed meczem jeden z klubów , w których odbywał się koncert wprosiła się grupa mężczyzn w kominiarkach atakując lokal z bawiącymi się fanami z Amsterdamu w środku. Wideo z ataku było hitem w mediach przed meczem. W dniu kiedy był mecz Ajax postanowił złożyć podobną wizytę w okolicach stadionu przy Łazienkowskiej . Nie wiem czy chcieli zaatakować Sports Bar czy mieli w planach zajrzeć do Źródełka. Jedno jest pewne , że ruszyli na Sports Bar, z którego byli zapraszani do wymiany argumentów na co odpowiedzieli, ale i odpowiedziała też polska policja. Zatrzymano 80 osób, z których jedna osoba miała postawiony zarzut czynnej napaści na policjanta a pozostali mandat w wysokości 500 złotych za udział w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. W sumie przyjechali w ponad 700 osób. Dziwne, że nie wspierała ich Cracovia, która tak się z nimi zbratała lata temu. Spod Pałacu Kultury byli przewożeni na Estadio Wojska Polskiego od 18:30. Nie przywieźli żadnej fany, jedynie pojedyncze małe z herbem klubu lub flagą … Izraela, z którym nie jest tajemnicą , ale się utożsamiają.

Żyleta tego dnia wypełniła się po brzegi , podobnie jak cały stadion. W skład oflagowania wchodziła spora reprezentacja po kilkunastu fan FC Den Haag, który jako zgoda był bardzo widoczny tego dnia na stadionie. Na meczu debiutowało kilkunastometrowe płótno zgodowe Legii i FC Den Haag na środku Trybuny Północnej.

Po emocjach z soboty i czwartku pozostaje czekać na te , które dostarczy pierwszy mecz w lidze w tym roku przy Łazienkowskiej 3 z Ruchem Chorzów.



Stefan Szczepłek "Żonglerka" (książka)

       Książka człowieka, którego bardzo często widzę w komunikacji miejskiej. Tak, pan Szczepłek mieszka na warszawskim Ursynowie i bardzo często go widać jeśli nie w metrze to w tramwaju lub autobusie. Mimo, że nie ze wszystkim zgadzam się co przeczytam jego autorstwa (głównie tego co pisze na temat kibiców) to szanuje go za wiedzę i celność osądów w wielu kwestiach.
Żonglerka to nic innego jak zbiór felietonów w prasie jakie ukazały się w tzw. zerosach. Osobiście felietony Stefana Szczepłka są mi znane z ostatniej strony w Rzeczpospolitej, która poświęcona jest sportowi. Lubię czytać takie spojrzenie na świat sportu. Jest to w pewnym sensie dzisiaj unikat tym bardziej, że nawet świat futbolu ulega tabloizacji, goni się za skandalem, sensacją, kontrowersją...  Stefan Szczepłek to przede wszystkim żywa księga (nie encyklopedia) światowego futbolu. O tym jak kocha tą dyscyplinę świadczą nie tylko pamiątki, którymi potrafi się dzielić z muzeami jak choćby legijnym, ale i masa wspomnień , która warta jest spisania tego, aby ktoś mógł to poczytać. Dla mnie osobiście felietony nie są nudne. Trzeba znaleźć czas , aby i taką formę publicystyki poczytać szczególnie jak obcuje się z kulturą i elegancją słowa pisanego tego formatu co autorstwa Stefana Szczepłka co jest zdecydowanie przyjemnością i odtrutką na pogoń za newsem.



J. Jessel "Piłkarski poker . Futbolowy biznes bez maski" (książka)

      Czym jest FIFA ? Pytanie retoryczne, na które nawet ludzie nieinteresujący się piłką nożną znają odpowiedź. Nie chodzi o to , żeby tłumaczyć skrót federacji tylko ... Właśnie... Organizacja, która lubi uchodzić za cenzora i wyznacznika moralności w futbolu, a w rzeczywistości wiemy, że jest inaczej.
Autorami książki jest francuski dziennikarz Jerome Jessel  oraz były agent piłkarski Patrick Mendelewitsch. Odkrywają niestety ,ale co tu dużo pisać, obrzydliwe procedery sprzedaży meczów, sztucznie wykreowane ceny transferów, w które umoczone są europejskie potęgi piłkarskie oraz zakłamanie rządzących federacją, którzy pozostają bezkarni latami mimo, że dowody są ewidentne i w jasny sposób ukazują patologię włodarzy światowego futbolu.
Polskimi akcentami w książce jest słynne wyznanie Piotra Dziurowicza z GKSu Katowice i transfer Piotra Świerczewskiego w lidze francuskiej, kiedy jeszcze słynny był z tego, że kopał piłkę a nie ludzi.
O tym, że piłka nożna to wielkie pieniądze a tam gdzie kasa to i wszelkiego rodzaju nadużycia nikomu już nie trzeba mówić. Książka jest raczej skierowana do ludzi, którzy żyją w świadomości, że tylko w Polsce jest źle i tylko bydło przychodzi na stadiony a cytując klasyka : "Panie, na Zachodzie to sobie poradzili...". Książka nie tylko dla Januszy i Grażynek , którzy całą wiedzę o świecie czerpią z mediów mainstreamowych i tego co zobaczą na profilu znajomych w portalu społecznościowym. Jeżeli jesteś zainteresowany, żeby przekonać się, że każdy kto chce się liczyć w tym biznesie musi się "ubrudzić" i jakie są wyniki śledztwa wspomnianych wyżej dżentelmenów to zapraszam do lektury.



Black Mirror - serial science-fiction

        Oglądanie seriali niekoniecznie musi być stratą czasu. O ile nie są to tasiemce z Ameryki Łacińskiej z drewnianymi dialogami, płytką treścią i akcją wartką jak spłuczka w toalecie. Wiem, że moja ocena jest subiektywna, ale pisząc to dzielę się własnymi odczuciami. Anglicy potrafią robić seriale ze smakiem. Treść oraz - jeżeli jest to serial odwołujący się do jakiejś epoki- scenografia są zawsze dobrze zgrane. Z takiego połączenia może powstać tylko majstersztyk, a jeżeli serial będzie dawał do myślenia to z przyjemnością czeka się na następny odcinek.
         Black Mirror to serial gdzie każdy odcinek to osobna historia. Bohaterowie muszą zmierzyć się z dramatami moralnymi, które nie tylko przynosi im życie , ale też epoka , w której żyją. Jest to futurystyczna wizja świata w epoce postinternetu 2.0 gdzie portale społecznościowe oraz osiągniecia najwyższych technologii wymuszają na ludziach dokonywanie decyzji, nierzadko trudnych, które decydują nie tylko o ich życiu , ale i ich najbliższych. Wydawać by się mogło. że treść banalna , ale z drugiej strony postęp nie wymusza na ludziach siłą niektórych postaw społecznych ? Czy w rękach nie zawsze ludzi o dobrych intencjach może dać efekty tragiczne dla świata ? Widz w czasie oglądania może zobaczyć, że niektóre wydarzenia mogą być w niedługim czasie elementem wcale nieodległej od nas rzeczywistości. Pytanie : jeżeli tak beztrosko potrafimy oddać nasze życie - nierzadko prywatne - portalom społecznościowym - chcemy , aby powoli one przejęły kontrolę nad nami i całym światem ? Serial jest niebanalny i niesie za  sobą mnóstwo pytań, które mogą człowieka nurtować. Jedno jest pewne - wartości ludzkie jakie przyświecają człowiekowi są uniwersalne od milionów lat a postęp obyczajowy będący konsekwencją postępu cywilizacyjnego nie musi oznaczać, że niektóre rzeczy inaczej będą nazywane. Ktoś kiedyś słusznie powiedział w kontekście działań wojennych, że czasy się zmieniają, formy zabijania ulegają zmianie, ale wciąż jest to samo.



sobota, 18 lutego 2017

BBC - Russia's Hooligan Army (film dokumentalny)

         Czy ktoś pamięta film dokumentalny o Polsce i Ukrainie przed Euro 2012 ? Na pewno. A jeszcze bardziej falę oburzenia na to co można było tam usłyszeć na temat naszych stadionów i jakie one mają klimat.
BBC, a właściwie jej dziennikarze - jak choćby Donal MacIntyre- od lat przyglądają się zjawisku "choroby angielskiej" oraz jak się rozprzestrzeniła w ostatnich latach.
Jak wyglądało EURO 2012 w Polsce miał szanse przyjrzeć się każdy kto był wtedy w dużych miastach jak np. Warszawa. O tym, jak było w wigilię meczu Polska - Rosja na Stadionie Narodowym można do dziś poszukać w sieci. Okładki gazet oraz tygodników, które od lat prowadzą nagonkę na środowisko kibiców ziały wtedy, delikatnie pisząc, chłodem w stronę naszych wschodnich sąsiadów. Niektórzy pozwalali sobie na niewybredne tytuły w stylu "Bij Bolszewika !" czy zdjęcie trenera Smudy w stroju Marszałka Piłsudskiego z 1920 roku. Co za hipokryzja ...
Mało z owych pismaków pamięta , że rok przed EURO 2012 był taki pojedynek - nie tylko futbolowy- Legia Warszawa - Spartak Moskwa. To po słynnym dwumeczu z 2011 roku można było poczytać na forach zapowiedź tego, że w 2012 roku kibice Spartaka (i nie tylko) przyjadą do Polski nie tylko  oglądać mecze piłkarskie, a polscy niekoniecznie muszą ich przywitać staropolskim zwyczajem chlebem i solą.
Cztery lata minęły i widać, że Rosjanie, wbrew temu co się stereotypowo o nich mówi, są ambitnym i pracowitym narodem. Odrobili lekcję, zaczęli patrzeć co się dzieje na innych podwórkach jak np. w Polsce, wzięli najlepsze ich zdaniem wzorce i zabrali się do tytanicznej pracy na salkach treningowych, siłowniach, lasach... Próbkę swoich umiejętności pokazali w Marsylii rozpędzając w 150 osób blisko 2000 synów Albionu, pijących drugą dobę alkohol na ulicach portowego miasta, i od czasu do czasu wydając ryk na całe gardło. Płacz mediów europejskich przy wtórze polskich , że to służby specjalne Putina i komanda śmierci FSB wywołują do dziś na ustach wielu błogi uśmiech.
Film, który miałem możliwość zobaczyć ma jedno i proste przesłanie : Rosjanie to nie tylko pijana i dzika swołocz jak za czasów Armii Czerwonej tylko ludzie , którzy jak sami mówią inspirują się tym co jest na Zachodzie, angielskimi kibicami , ale wypracowali własny styl , który odwołuje się do ich ducha narodowego, kultury i siły, którą chcą udowodnić na każdym kroku. Myślę, że każdy kto śledzi dzisiejszą scenę kibicowską w Polsce i na świecie, nie będzie nim specjalnie zaskoczony, bo zobaczy to co widzi w portalach polskich i zagranicznych. Dla osób niesiedzących "w klimacie" i w zgoła niedocenionym świecie sportów walki w Rosji może dać do myślenia i momentami zaskoczyć.





piątek, 17 lutego 2017

Houk "Żyję w tym mieście" (wersja live)

Wersja koncertowa, ale dla chętnych warto poszukać klipu dla tego utworu. Myślę, że jedno i drugie warte uwagi, zwłaszcza , że w teledysku można zobaczyć jak kiedyś wyglądało Centrum Stolicy. Kiedyś ...