sobota, 29 lipca 2017

Wreszcie zwycięstwo !

        To na co kibic czeka. Mecz, w którym jego klub podniesie się z ziemi i pokaże charakter. Sobotnie popołudnie przyciągnęło na Estadio Wojska Polskiego 14393 osób. Pojedynek Legii z Sandecją Nowy Sącz bardzo interesował nie tylko kibiców obydwu klubów. Legia nie miała jeszcze szansy cieszyć się z wygranej swojej jedenastki podobnie jak Sączersi. 
Mecz rozpoczął się od konkretnych ataków legionistów na bramkę KKSu. Obrona i środek Sandecji mieli na prawdę sporo roboty w pierwszej połowie, ale i w drugiej również. Mecz zaczął się nie po myśli ekipy z Nowego Sącza. Od 7. minuty goście grali bez Grzegorza Barana po brutalnym ataku na nogi Kopczyńskiego. Trzeba przyznać, że Sandecja spisywała się całkiem konkretnie bez jednego zawodnika. Właściwie przez pierwsze 45. minut ich gra w destrukcji była na tyle skuteczna, że Legia nie mogła odnaleźć drogi do bramki rywala.
Po zmianie stron gra nabrała rumieńców. W drugiej połowie doszło do trzech zmian, które znacznie ożywiły grę z przodu boiska. Najpierw zszedł Pasquito a w jego miejsce pojawił się Guilherme. Kolejne zmiany to wejście Hamalainena za Hlouseka oraz Moulin za Mączyńskiego. Kasper Hamalainen to ekspert od końcówek a wiadomo, że są one w jego wykonaniu bardzo efektowne. Tak było 72. minucie meczu. Wtedy też skierował piłkę do bramki Sandecji. 1:0 ! Wreszcie... Legia nie ustawała w atakach i tak też było do końca. Michał Kucharczyk po raz kolejny w tym sezonie pokazał jak dużo serca zostawił na boisku. 93. minuta i 2:0 ! Upragnione 3 punkty zostają w Stolicy.
Warto zaznaczyć , że w czasie meczu na płycie boiska pojawił się powstaniec warszawski Eugeniusz Tyrajski ps. "Sęk", który podzielił się swoją refleksją na temat Legii i jej roli w jego życiu. Myślę, że był to piękny i na swój sposób wzruszający moment tego meczu.


Kibicowsko też było nie gorzej. Ekipa Sączersów ruszyła w 7 autokarów wraz ze swoimi zgodami. Nie wpuszczenie zostali po raz kolejny poloniści, którzy są ich zgodą. Wywiesili flagi KKS, Czarnych Jasło, GKS Tychy  oraz Stali Mielec.


Pod koniec drugiej połowy Żyleta wywiesza do góry kołami zdobytą kilka lat temu flagę ekipy sportowej Brygada Bianconeri, która kończy swój los w płomieniach od rac.


Przy okazji zostaje odpalona pirotechnika na tej trybunie co dało fajny efekt na koniec tego udanego meczu. Sandecja porwała się na trudne zadanie wyłamania kraty jako odpowiedź tego co się działo na Żylecie. Po ponad dwóch minutach weszła grupa mundurowych , którzy zaczęli rozpędzać towarzystwo, przy czym kilku panów z ekipy gospodarzy weszło w dłuższą dyskusję z policją.


W środę czeka nas pojedynek w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Nie tak może ciekawy kibicowsko, ale na pewno nie zabraknie emocji tych z placu gry. Miejmy nadzieję, że tak jak Legia przełamała się w lidze zrobi to europejskich pucharach.


środa, 26 lipca 2017

Eldo "Włóczykij"

          Czasami jak patrzy się na tak duże odległości, które trzeba pokonać za swoją drużyną myśli się o swoich wyprawach niekoniecznie tak odległych. Jedną z moich ulubionych piosenek na ten temat jest właśnie "Włóczykij".



Porażka wyjazdowa w Kazachstanie


           Mecz, który po raz kolejny pokazuje, że niewykorzystane okazje mszczą się. Niestety. Pierwsze półgodziny to kompletnie nieporadne podawanie piłek w pole rywala bez rezultatów. Brak skuteczności równa się brak bramek. Usprawiedliwienie nawierzchnią oraz odległością jest żadne . Bramka na 1:0 strzelona dla Astany przez Kabanagę była tak naprawdę z niczego. Były momenty, ale tylko były. Nic z tego. 46. minuta i 2:0 do szatni pokazało tylko jak nie powinna wyglądać ta końcówka. Szkoda. Bo można było na spokojnie dotrwać do końca pierwszej połowy i wyjść ze sportową złością na boisko na drugą część spotkania.

Druga połowa jak zwykle jest na początku w wykonaniu Legii obiecująca. Tak też było i tym razem . Niestety nic to nie dało. Muszę za to pochwalić Arka Malarza, że mimo wszystko, ale to on był najsilniejszym punktem dzisiejszego meczu. Kilka razy potrafił stanąć na wysokości zadania. Brawo Arek ! Szkoda tylko, że obrona i reszta kolegów przy trzeciej bramce nie zdołała uchronić zespołu od totalnej klapy. W 79. minucie gola kontaktowego zdobył Sadiku, który wszedł na pole gry za Hamalainena. Na boisku pojawił się również nowy nabytek Cristian Pasquato oraz Konrad Michalak. Trzecia bramka dla FK Astany zdobyta dosłownie na 2 minuty przed końcowym gwizdkiem tylko potwierdziła kto w tym meczu był lepszy.

Stadion FK Astany to ten sam obiekt, na którym Polska rozegrała mecz z reprezentacją Kazachstanu w 2016 roku. Osobiście dla mnie jest to kuriozum, że taki obiekt ma niby spełniać wszystkie wymogi do gry w piłkę na takim poziomie rozgrywek z towarzyszeniem czegoś co ma ambicję być murawą a w rzeczywistości wygląda jak igliwie na sztucznej choince. Był zorganizowany doping miejscowych nie mniej o jakiejś ultrasce możemy zapomnieć bo to raczej inny charakter kibicowania do jakiego przywykliśmy. Legionistów na meczu było 50 osób z kilkoma flagami. Szacunek , że wybrali się w tak odległą podróż.

Za tydzień nie pozostało nic innego jak liczyć , że zdarzy się cud , który nie raz się zdarzał przy Ł3. Mam  nadzieję, że Legia pokaże charakter i  wróci z piekła do raju.

niedziela, 23 lipca 2017

Myśl tygodnia : Polityka fanatyka


        W tym tygodniu miała miejsce kolejny raz sytuacja kiedy to do nas – kibiców Legii - polityka przyszła a nie na odwrót. Tak jak za czasów Platformy Obywatelskiej to premier Donald Tusk na czele policji ruszył na środowisko kibicowskie. Człowiek, który 30 lat wcześniej szalał na płycie boiska Zawiszy Bydgoszcz zamknął ten stadion i kolejne w całym kraju. Zrobił to oczywiście rękoma wojewodów. W Warszawie zrobił to wielokrotnie rękami Jacka Kozłowskiego , który był przykładem kolejnego polityka w moim Domu – bo tak nazywam Warszawę- spadochroniarza z Sopotu, który robił syf wokół Legii. Nie powinno to dziwić. W końcu to człowiek z Sopotu, który jak śmierdzący śledź wyniósł się nie tylko z życia Stolicy, ale i z życia politycznego. O tym co się działo w wigilię EURO 2012 nawet nie ma co się rozpisywać . Inwigilacja jak w stanie wojennym na każdym kroku. Akcja Widelec 741 z 2008 roku to było nic. Wejścia do domów o 6 rano na podstawie nakazów prokuratorskich opartych o zeznania wyssane z palca świadka koronnego Marka „Haniora” . Areszty wydobywcze pod rzekomym zarzutem handlu narkotykami ,co od początku było bzdurą , dla Piotra Staruchowicza oraz Macieja Dobrowolskiego to chyba najsłynniejsze przykłady tego jak w latach kiedy rządziła Platforma Obywatelska niszczono nie tylko ludzi , ale i standardy jakiejkolwiek demokracji. W tym tygodniu pojawiła się taka informacja w Internecie :




Myślę, że odpowiedź S. była jak najbardziej słuszna. Jeżeli ktoś chce robić to co chciałby najbardziej z uczestnikami protestów w obronie demokracji niech nie robi tego z wykorzystaniem barw klubowych.  Sam wielokrotnie zaznaczał z gniazda, że jest to prowokacja i żeby nie dać wciągnąć się w brudną politykę.

Moja refleksja jest prosta w tym przypadku. Wszyscy uczestnicy tych wieców walki o demokrację gdzie byliście jak łamano ludzi oraz niszczono ich życie tak jak w przypadku Staruchowicza i Dobrowolskiego ? Dlaczego nic nie robiliście, żeby w przypadku aresztów wydobywczych wyjaśnić tą i podobne sprawy ? Dlaczego Marsze Niepodległości od 2 lat odbywają się bez interwencji armatki wodnej i broni gładko lufowej ? Nie jestem zwolennikiem obecnego rządu ani poprzedniego. Bliskie jest mi stwierdzenie „Megafona” z Arki Gdynia, który w „Wywiadzie z chuliganem” powiedział, że kibice zawsze są przeciw politykom i myślę, że nic nie zmieniło się w tej materii. Na pewno nie u mnie. Powiem więcej  : w niektórych sprawach myślimy podobnie bez względu na różnice w sympatiach klubowych. Doskonale pokazała to akcja #uwolnić Maćka, ale i sprawa która do dziś pozostaje bez wyjaśnienia czyli zastrzelenie śp. Dawida z Knurowa. To poprzedni rząd dał mandat do strzelania do tzw. kiboli oraz ludzi pracy czyli górników protestujących w Jastrzębiu w 2015 roku. Każdej władzy trzeba patrzeć na ręce. Bez względu na to kto jest u sterów. Hipokryzja poprzedniej ekipy sięgała zenitu gdy jedni z ministrów- Andrzej Halicki - zakładali koszulki #uwolnić Maćka a ich wódz Donald Tusk trzymał konsekwentnie ludzi w nieskończoność latami tak jak Maćka Dobrowolskiego blisko 4 lata.





Jestem człowiekiem z Warszawy, która jest moim Domem a Legia to moja religia. Mam dobrą radę do jakichkolwiek polityków i działaczy różnych dziwnych hybryd politycznych. Zostawcie nas w spokoju bo i tak nie damy się ani sprowokować ani wciągnąć w wasze gówno. Daliśmy radę z okupantami takimi jak ITI czy PO na Łazienkowskiej 3 więc sorry nie ta liga. Poza tym gdy patrzę na was to mam stałą odpowiedź – kryterium uliczne jest u was na poziomie niedostatecznym. Nigdy nie będziecie mieli tej charyzmy i wiarygodności co ludzie gotowi cokolwiek wywalczyć na ulicach. Bierzecie się za coś co jest sztuczne jak silikon w cyckach i nie porwiecie tłumów na czele z alimenciarzem, sutenerem oraz armią opasłych ubeckich degeneratów. Nawet nie próbujcie wyciągać do nas łap bo organizacyjnie i ulicznie bijemy was na łeb. Wielu z nas pierdoli polityków więc was tym bardziej. A jeżeli będziecie dalej to robić to nie dziwcie się jak znowu przeczytacie czy usłyszycie coś od nas jak po słynnym finale Pucharu Polski kiedy kłamliwie nam imputowaliśmy, że wygwizdaliśmy prezydenta obecnego na Stadionie Narodowym.


Legia była pierwsza ...

        Lech Poznań w następnej fazie eliminacji do Ligi Europejskiej będzie grać z FC Utrecht. Warto wspomnieć jesień Legii Warszawa w 2002 roku kiedy to jako pierwszy klub z Polski wyeliminował klub holenderski z gry w europejskich pucharach, a konkretnie Pucharu UEFA. Wysokie zwycięstwo w Warszawie i na wyjeździe w Holandii pokazują jaką fajną pakę miała wtedy Legia. Dziś część z tych piłkarzy nie chcemy znać z uwagi na ich karierę poza sportową czyli polityczną ...







Jeśli ktoś nie żył w tamtych czasach lub nie miał sposobności być na tym spotkaniu proponuję obejrzeć to co można jeszcze poszukać w sieci. Stadion Wojska Polskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego jakże odmienny od multipleksu, na którym mamy okazję oglądać i dopingować naszą stołeczną jedenastkę. Flagi, które by dzisiaj nie przeszły z uwagi na poprawność polityczną i ta niesamowita atmosfera, do której dziś tęskni wielu fanów ... Mecz w Holandii z udziałem kilkuset osobowej grupy kibiców Legii i "atrakcje" poza futbolowe. Co prawdę o wiele mniejsza ilość fanów niż np. dzisiejszy wyjazd do Madrytu na Real, ale dla znawców tematu jak konkretnego składu, że dla ćpunów z Utrechtów było to szczytem ambicji 😉. Jako smaczek dla ciekawskich zobaczcie na drugim filmiku jaka flaga wisi w młynie miejscowych. Tak, tak : FUCK POLSKA ! (sic). Jak widać poprawność polityczna nie jedno ma imię.



Remis


        Jeżeli ktoś był w tym roku na Ł3 w Wielkanoc w tym roku to pamięta taki sam mecz jak wczoraj. Różnica jedyna w tym to , że wczoraj pojawiły się gole. Efekt taki sam bo w obydwu spotkaniach padł remis. Niestety tak samo było i wczoraj. Korona Kielce przyjeżdżając do Warszawy jest o wiele bardziej pewniejsza swojej gry przeciw Legii niż na własnym stadionie. Wyjątkowo wczoraj to legioniści przystąpili do walki jako pierwsi . Co chwilę strzały na bramkę koroniarzy jak nie mijały słupek to poprzeczkę . Szczęście było blisko, ale trzeba jemu pomagać. Szkoda, że w pierwszej połowie to jeden ze strzałów naszego nowego nabytku z numerem 99 nie znalazł się w siatce MKS-u… I choć wczoraj Armando Sadiku nie trafił ani razu do bramki rywala to uważam, że wyjdzie mu to tylko na dobre. Mam na myśli ,że może okazać się graczem jeszcze bardziej zawziętym w swoich poczynaniach. Wiadomo, bałkańska krew dobrze wpływa na ducha zespołu przy Ł3.

Druga połowa spotkania również odbyła się bez jakiegoś wyraźnego polepszenia jeśli chodzi o celność graczy. O Koronie to nawet nie ma co mówić bo nastawiona była na jeden manewr : faul plus szybka kontra przy – co tu dużo mówić – niezbyt przychylnemu sędziowaniu pana arbitra, który należy do rodzinny sędziowskiej chorych na eLkę.  Od 65. minuty na boisku pojawił się w zamian za Sadiku Michał Kucharczyk. Kuchy to typowy gracz z głodem gry po długiej przerwie wymuszonej rekonwalescencją . Myślę, że trener Jacek Magiera mógłby się pokusić o wpuszczenie obydwu panów na boisku bo mogłoby być ciekawie. Nie twierdzę, że zestawienie do sobotniego meczu było złe, ale mimo całkiem dobrych podań do Sadiku nie udało mu się nic ugrać. Kuchy wszedł i od 79. minuty Legia wyszła na prowadzenie. Niestety, od tego momentu legioniści przestali grać… Szkoda, bo sytuacją całkiem niezrozumiałą było zepchnąć się tak do defensywy, która co tu dużo mówić dawała wiele do życzenia. Gdyby nie zdecydowana i profesjonalna postawa Arka Malarza Legia po ostatnim gwizdku schodziłaby z opuszczoną głową. Dobrze, że Malarz wrócił bo to pewny punkt tego zespołu, który jest w ciągłej przebudowie. Nadeszła 85. minuta i Złocisto-Krwiści zdobywają bramkę wyrównującą po trafieniu Kosakiewicza. Doliczone 4 minuty nic nie wniosły do ostatecznego rozrachunku spotkania.

Spotkanie Legia – Korona obejrzało 15041 widzów. Tego dnia sektor gości wypełniła skromna delegacja koroniarzy. Kto jechał w okolicach wpół do ósmej wieczorem na stadion miał okazję minąć 2 autokary młodzieżowców Korony plus 5 aut składu sportowego co w sumie dało jakieś około 120-130 osób. Korona oprócz wywieszonych trzech flag nie była praktycznie słyszana . Na koniec spotkania dali o sobie znać uskuteczniając swoje śpiewy pod adresem gospodarzy będąc cicho przez cały mecz.

Weekend przy Łazienkowskiej 3 nie był zbyt może emocjonujący, ale na pewno następny tydzień dostarczy emocji nie tylko tych sportowych.

sobota, 22 lipca 2017

Kropka na i


        Rewanżowe spotkanie Legii z IFK Mariehamn było na dobre tylko formalnością. Legia tak naprawdę rozstrzelała zespół ze Skandynawii. To spotkanie trener Magiera potraktował jako mecz na przełamanie po niepowodzeniach na krajowym podwórku. Na boisku pojawili się młodzi gracze tak jak Szymański, Moneta czy Kopczyński, na których będzie spoczywał ciężar większości meczów.

Spotkanie otworzył gol Guilherme już w 7. minucie. Uderzenie z lewej nogi nie dało szansy bramkarzowi IFK praktycznie żadnych szans.  Na drugą bramkę Legia musiała poczekać aż do 38. minuty, gdzie po akcji Guilherme-Szymański piłkę do bramki skierował … Kojola z IFK Marienhamn.  Chwilę później w akcji w polu karnym swoją okazję wykorzystał Michał Kucharczyk i było 3:0 dla Legii do przerwy.

Po zmianie stron Legia cały czas kontrolowała to co się dzieje na boisku. Zastępujący Arkadiusza Malarza między słupkami Radosław Cierzniak niewiele miał do roboty tego wieczora. W 53. minucie w polu karnym IFK faulowany zostaje Moneta – trzeba przyznać – w całkiem kuriozalny sposób.  Do wykonania rzutu karnego podchodzi Michał  Kucharczyk. Jest 4:0  Trzeba przyznać , że Kuchy rozegrał całkiem przyzwoite spotkanie jak na swój debiut po kontuzji. Zmieniony został w 65. minucie na Kaspra Hamalainena.  Legia walczyła jeszcze prze całą drugą połowę, ale miała problemem, żeby swój trud przekuć na gol. Spalone Michalaka lub nieprecyzyjne strzały tuż obok słupka nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Na gola numer 5 kibice musieli czekać aż do 81. minuty kiedy po dośrodkowaniu Hamalainen Szymański z bliskiej odległości wbił piłkę do siatki gości. Ostatnia bramka padła po akcji sam na sam z bramkarzem . 5:0 po golu Michalaka. I właściwie to był cały mecz z perspektywy boiska.

Na to spotkanie przyszło 15829 widzów.  Gości reprezentowała 28 osobowa grupa, który właściwie tylko obserwowała mecz od czasu do czasu robiąc zdjęcia temu co się działo na trybunach. Mieli ze sobą 2 flagi.

Tego dnia S. ogłosił, że powoli żegna się ze swoją funkcją gniazdowego po 13 latach a na jego miejsce przychodzi B. , który do tej pory zajmował się ogarnianiem dopingu na jednym z sektorów Żylety. S. ostrzegł też przed prowokacją zamieszczoną w Internecie o rzekomym „sprzątnięciu” tzw. obrońców demokracji sprzed Sejmu. Dla niektórych zmiana na gnieździe była niespodzianką lecz jak sam S. stwierdził nie żegna się całkiem z Legią tylko z funkcją, którą do tej pory pełnił. S. wystarcza podziękować a B. życzyć powodzenia.



wtorek, 18 lipca 2017

Przed meczem z : IFK Mariehamn

       Po porażce w Zabrzu z beniaminkiem Legia jest na ustach całej Polski. Więcej. W memach a nawet na okładce jednej z gazet sportowych. Ten ostatni przypadek nie jest przypadkowy bo owo sformułowanie jest typowe dla kibiców z miast kompleksem Stolicy a w tym przypadku gazeta sama sobie wystawiła świadectwo. Z tego co pamiętam to podobny "zabieg stylistyczny" zastosowali kibice Lecha, ale tutaj nie było raczej wielkiej niespodzianki. Z wiekiem tylko się uśmiecham. Bo gdzie byliście w ostatnich latach jak Legia grała w europejskich pucharach ? O latach 90. to nawet nie wspomnę bo akurat ten region piłkarskiej Polski kojarzył się z jednym słowem - korupcja.
Odchodząc jednak od tego co piszą (mówią) o Legii myślę, że warto się pochylić nad tym co Legia robiła na nowym obiekcie w Zabrzu. Ciężko się doszukać pozytywów. Jedyne co zapadło na pewno w pamięci to świetna gra ... młodych zawodników Górnika Zabrze. W Legii byłem nawet momentami zachwycony Dominiem Nagy'm jednak on sam nic nie wskóra bez solidnego wsparcia kogoś z przodu. Myślę, że pojawienie się nowego nabytku na placu gry w osobie Armando Sadiku było bardzo pozytywnym bodźcem dla drużyny. Po stracie pierwszej bramki widać, że Legia miała-cytując klasyka-momenty, ale to nie przekuwało się na wynik. Zagrania w tym spotkaniu Armanda Sadiku owszem nie przesądzają o jego dalszych losach czy kogokolwiek z obecnego składu, ale przypominam sobie taki moment tak ten zawodnik oddał strzał na bramkę i rokuje to na co czekają kibice wojskowych. O ile to Kaspra Hamalainena nie mogę się jakoś przekonać, choć swoją rolę spełnia i gdy na prawdę Legia potrzebuje tej bramki to ją strzeli, to Sadiku myślę, że odnajdzie się w szatni i będzie pasował to charakteru gry. Agresja, z której jest słynna zawsze Legia myślę, że będzie jego udziałem. Oczywiście na boisku w atmosferze rywalizacji sportowej 😉.
Przed Legią rewanż z drużyną IFK Mariehamn. Ekipa Finów nie jest raczej zagrożeniem dla wojskowych. Jutrzejszy mecz będzie formalnością i nie będę zaskoczony jak padnie nawet rezultat remisowy. Faktycznie bo po co się "zdzierać" jak tu liga jeszcze czeka w tym tygodniu. Myślę, że legioniści powoli spoglądają na kolejnego rywala a będzie nim FK Astana. Rywal na pewno wymagający w porównaniu z drużyną z ojczyzny autorki Krainy Muminków. Przypomnę mecz sprzed paru sezonów z Aktobe. Zarówno i piłkarko jak i kibicowsko było gorąco... Mam nadzieję, że w obydwu wypadkach będzie to wiktoria pod znakiem eLki.



Artur Boruc po angielsku

            Czy ktoś śledzi losy były legionistów w innych klubach. Myślę, że niektórych warto. Artur Boruc, bo o nim mowa, bramkarz z charakterem, który potrafi zatrzymać tuzy ligi angielskiej broniąc bramki A. F. C. Bournmouth. Ci, którzy nie widzieli niech zobaczą.





sobota, 15 lipca 2017

Pierwsza porażka w ekstraklasie


         Legia wybrała się do Zabrza na pierwszą kolejkę ekstraklasy z beniaminkiem – Górnikiem-, który rok po ligowym niebycie zaczyna od spotkania u siebie.

Od 16 minuty prowadzenie objął Górnik po golu Dani Suareza. Po tej bramce obydwa zespoły rzuciły się do walki. Górnik uwierzył w siebie i z jeszcze większą ambicją podszedł do gry. Jak na tak młody zespół, gdzie 9 piłkarzy grających to debiutanci jeszcze chodzi o ekstraklasę. Legia też zwiększyła swoje obroty i rozpoczęła walkę o bramkę kontaktową. Kilka rajdów Guilherme oraz potężny strzał z rzutu wolnego Maciej Dąbrowski. Niestety, w 43. minucie Górnik przeprowadził kontrę marzeń . Wolsztyński zgrał piętą na klępkę do Angulo z połowy boiska a ten w pojedynku sam na sam z Arkadiuszem Malarzem nie miał dla niego litości – i sportowo i dosłownie (sic !). 2:0 dla Górnika w Zabrzu przy Roosvelta. Radość dla beniaminka, który punktuje mistrza kraju. W Legii nie najlepiej. Bramkarz drużyny stołecznej musi opuścić plac gry ponieważ oberwał przy zdobytym golu przez Angulo od autora bramki z kolana w twarz. Na boisku pojawia się Radosław Cierzniak a Arek Malarz do szpitala w Zabrzu z podejrzeniem wstrząsu mózgu. Pierwsza połowa przedłożona o 7 minut , które nic nie wnoszą do gry zarówno dla jednej i drugiej drużyny.

Drugą połowę legioniści zaczęli od nowego nabytku Sadiku z 99 numerem. Albańczyk, który na EURO 2016 we Francji zdobył gola w meczu z Rumunią. W 52. minucie Kasper Hamalainen marnuje sytuację gdzie głową trafia obok bramki Loski z Górnika Zabrze. Trzy minuty później Broź marnuje sytuację, aby zminimalizować niekorzystny rezultat. Od 60. minuty Łukasz Broź zmieniony został przez Krzysztofa Mączyńskiego. Na boisku brak niestety determinacji w wykończeniu akcji pod bramką KSG. Za to po 64. minucie Igor Angulo zalicza udany strzał na bramkę Legii zakończony golem na 3:0. Cztery minuty później dobrze dysponowany Loska broni strzał Hamalainena. Torcida szaleje z radości bez koszulek … Legia podejmuje próby strzałów na bramkę. W okolicach 75. minuty strzały na bramkę Loski oddaje na  Armando Sadiku. Po koronkowej akcji Nagy gasi piłkę na klatce piersiowej a Armando Sadiku trafia pod poprzeczkę Górnika. Jest 3:1. Górnik powoli opada z sił a Legia przejmuje dominację na boisku. Akcję w polu karnym Górnika niestety nie przynoszą rezultatu w postaci kolejnych bramek dla Legii. Mecz zostaje przedłużony o dodatkowe 4 minuty. Nowy stadion Górnika w Zabrzu święci pierwszy tryumf swojej drużyny po powrocie do ekstraklasy.

Kibice Legii ruszyli samochodami w stronę Górnego Śląska zatrzymując się w Sosnowcu dla swoich zgodowiczów z Zagłębia. Cała grupa wspólnie ruszyła do Zabrza w sile ponad 1100 szala. Legioniści wraz ze swoimi zgodami zajęli górną galerę trybuny gości na nowym obiekcie KSG. Akustyka nowego stadionu, który ma ukończone trzy trybuny była nienajgorsza bo słychać było doping całkiem nieźle. Szkoda, że tym razem nie mieli szansy świętować zwycięstwa na jednym z najbardziej nieprzyjemnych terenów dla warszawiaków.
Pozostają mecze w kolejnym tygodniu. W środę rewanż z IFK Mariehamn, które nie jest zbyt wymagającym rywalem a w najbliższą sobotę z Koroną Kielce. Oby te mecze były tymi, w których Legia po ostatnich porażkach na krajowym podwórku wróciła na należne jej miejsce.





Myśl tygodnia : Honor

        W dniu, w którym obchodzi się rocznicę bitwy pod Grunwaldem - 15 lipca 1410 r. dla niewtajemniczonych myślami jest się gdzieś na polu bitwy. W tym przypadku chodzi o bitwę pod Grunwaldem. Nie była to byle jaka bitwa bo walka współczesnego rycerstwa Europy z dominacją Zakonu Rycerskiego Najświętszej Maryi Panny w tej części Europy. Dzisiaj nazwana byłaby przez media największą ustawką w Europie z ciężkim sprzętem. Niehonorowo ? Honorowo, mimo, że ze sprzętem. Dzisiaj tzw. sprzęt to krakowskie zabawki z Castoramy, które w grodzie Kraka , (i nie tylko) wciąż cieszą się dużym popytem i zastosowaniem praktycznym w życiu. Chore to i powalone bo co tu dużo pisać wymyka się to jakimkolwiek ramom rywalizacji kibicowskiej nawet na gruncie takim ulicznym. Interesy, które tak na prawdę są w każdej ekipie, decydujące o zerwaniu wieloletniej zgody oraz ostatni wybryk-z tego piątku- w postaci handlu i przerzutem uchodźców do Europy to tylko niektóre z patologii małopolskiej sceny kibicowskiej. Cóż. Scena kibicowska zaczyna się zmieniać wraz z nowym pokoleniem na stadionach, które również uległy zmianom w swoim wyglądzie i nie tylko.
Dzisiaj pojęcie honoru, które towarzyszyło polskiemu orężu nie tylko na sztandarach jest raczej postrzegane za anachronizm. Honor polskiego oficera z przed wojny i odwołania do panującego wtedy Kodeksu honorowego Boziewicza są dziś tylko ciekawostką. Myślę, że nawet spotka się to z komentarzami w stylu zaściankowego światopoglądu zakutych łbów. Do dziś budzi kontrowersje przemówienie ministra spraw zagranicznego Józefa Becka , które dotyczyło honoru. Honoru , do którego do dziś odwołują się niektóre z ugrupowań politycznych.
Zostawiając politykę i odwołania do odległych czasów i epok warto zadać sobie samemu pytanie : czym jest dla mnie honor ? Czy w tym momencie można mówić o takim honorze jaki kierował polskim rycerstwem lub wojskiem w czasach walki o wolność Ojczyny ? Myślę, że każda epoka będzie interpretować to w inny sposób. Myślę, że honor to coś co możemy definiować jako wartość, która pozwala nam postępować w sposób uczciwy, ale również niezależny od czyichś nacisków. Wartość sama w sobie, pierwiastek, który bez względu na czas i okoliczności pokazuje nasz charakter i normy towarzyszące naszemu życiu. Mówiąc najprościej to cecha , która decyduje o naszej uczciwości , żeby nie powiedzieć szlachetności. Mimo, że sytuacja nie będzie do końca fair to i tak my sami pokarzemy że chcemy być fair. Czasami mówimy o kimś , że jest śmieciem bez honoru czyli kimś kto jak inni będzie zachowywał się bez jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego czyli konformista. Życzę każdemu kto spotka na swojej drodze swojego oponenta - niekoniecznie tego fizycznego - żeby docenił Waszą klasę, gdy zobaczy , że ma do czynienia z człowiekiem honoru.




piątek, 14 lipca 2017

Pierwszy krok do piłkarskiego raju

         W środowym meczu IFK Mariehamn z Legią nie było sensacji. Drużyna z ojczyzny autorski "Krainy Muminków" jedynie raz trafiła do siatki wojskowych i to w dodatku ze spalonego, co rzecz jasna nie zostało uznane przez arbitra.
Mecz się zaczął od mocnego wejścia Legii. Od pierwszych minut legioniści przejęli kontrolę na boisku i udokumentowali to karnym po faulu na Broziu. Guilherme podszedł do jedenastki i było 1:0. Gra oczywiście nabrała rumieńców bo Legia nie zwalniał tempa a gospodarze z Mariehamn zaczęli faulować. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy trafił Dominik Nagy i rezultat został podwyższony na 2:0. Nie upłynęło 5 minut i w akcji sam na sam bramkę na 3:0 zdobywa rodak gospodarzy Kasper Hamalainen. Pierwsza połowa był obiecująca i wydawało się , że po pierwszej połowie rozpocznie się festiwal strzelecki. Nic z tego. Gol Hamalainena był ostatnim jaki można było obejrzeć a na boisku, oprócz takich zmian w wojskowych jak pojawienie się w czasie gry Sebastiana Szymańskiego, Mateusza Szwocha i Łukasza Monety, nie było większych emocji. Drużyna IFK zaczęła powoli tracić zimną krew ze swoimi rywalami i Dafaa opuścił plac gry z czerwoną kartką.
O stadionie IFK Mariehamn można powiedzieć, że to mały obiekt sportowy na ok. 5000 widzów. Frekwencja nie była powalająca - 1637 osób. Spowodowane było to falą artykułów w lokalnych mediach, które pisały o "hordach dziczy ze stolicy Polski". Tak się niektórzy wystraszyli tej dziczy, że niektóre sklepy, ulice, a nawet placówki oświaty zostały zamknięte w dniu meczu. Nie obyło się bez aresztowań . W sumie 11 osób nie obejrzało meczu po powinięciu przez policję fińską. Na stadionie w Mariehamn pojawiło się ok. 200 kibiców Legii głośno wspierających swój klub co było słyszane przez całe spotkanie.




środa, 12 lipca 2017

Wywiad z chuliganem - Krzysztof Wąsowski

        Poniżej link do video wywiadu z mecenasem Krzysztofem Wąsowskim. Intersująca rozmowa o pracy adwokata, byciu kibicem, aresztach wydobywczych w środowisku fanów w czasach PO ... i nie tylko.
Zapraszam do kliknięcia w link : KLIKNIJ W LINK





sobota, 8 lipca 2017

Myśl tygodnia : Drugi garnitur

       W szkole na lekcji religii, ksiądz, który prowadził katechezę wpadł na cudowny sposób pracy domowej jakim była myśl tygodnia. Odnosił się on do ewangelii, która była czytana w czasie liturgii mszy świętej. Ci, którzy spełnili obowiązek katolicki bez trudu mogli pochwalić się jakimś oryginalnym zdaniem z czytań lub homilii. Tym razem abstrahując od religii i kwestii światopoglądowych pozwolę sobie na krótkie rozważania kibicowskie nad garniturem a właściwie drugim garniturem. Drugim garniturem Legii Warszawa.
Od sezonów pisze się i mówi o Legii jako potężnym gigancie sportowym na polskich boiskach. Problemem widocznym gołym okiem jest wejście w sezon. Widać od lat, że w przypadku takich meczów jak Super Puchar Polski Legia z góry deprecjonuje ich rangę. Bo to mecz o nic ? Może. W końcu to Puchar Polski i Mistrzostwo decydują kto będzie walczył od nowego sezonu w europejskich pucharach. W zasadzie nie trzeba mieć pretensji o to do zawodników.  To sztab szkoleniowy z trenerem wystawiają taki a nie inny skład, który przedstawia raczej tą młodą i niezbyt doświadczoną część zespołu. Gdzieś ci ludzie muszą nabyć doświadczenie. Takie mecze paradoksalnie dają powolne obycie z meczami o stawkę, bo kiedy jak nie w tego typu potyczkach uczyć młodzież walki o najwyższe cele ? Do obrzydzenia Legia jest krytykowana za politykę kadrową wobec młodych zawodników. Poruszany jest temat wypożyczeni, które są dość często szkodliwe dla Legii. Zwłaszcza w meczach  gdzie wychowankowie strzelają bramkę dla ... rywala, u którego są na wypożyczeniu. Już za czasów Heninga Berga krytykowano klub, że gra odbywa się dwoma garniturami. Pierwszy na mecze w Europie. Drugi  przeznaczony jest na zmagania na krajowym podwórku. W dzisiejszej sytuacji trudno o to podejrzewać Jacka Magierę. Każdy kto śledzi to co dzieje się w klubie na Ł3 dostrzega jak obecny stan jest diametralnie inny niż we wspomnianym zespole sprzed kilku sezonów. W przeciągu roku odeszło kilku na prawdę kluczowych graczy. Klub próbuje zaadoptować w obecnych realiach  posiadane zasoby personalne. Jak każdemu młodemu człowiekowi trzeba dać czas na zaaklimatyzowanie się . Gorzej to wytłumaczyć kibicom Legii, którzy tak jak Lech Poznań, powoli mają z tego tytułu kompleks. Szczególnie, że większość tych feralnych Super Pucharów miała swoje mizerne rezultaty przed własną publicznością.


  

Ach ten Super Puchar ...


          Legia tradycyjnie nie zdobyła Super Pucharu Polski. Tak złośliwcy komentują wczorajszy mecz. Nic w tym dziwnego. Wystawiając młodych zawodników, którzy nie mogli do końca znaleźć recepty na pokonanie dobrze dysponowanego bramkarza Arki tego wieczoru, nie można kryć zaskoczenia. Zaskoczeniem natomiast była gra obrony i niestety brak komunikacji Arka Malarza i Michał Pazdana co skończyło się golem samobójczym tego drugiego.

Szkoda. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie ten samobój Legia nie strzeliłaby nawet tego na 1:1. Dlaczego ? Bo niestety, ale przód jest dalej do obsadzenia. Śmiem nawet stwierdzić, że gol-prezent dla Arki zadziałał mobilizująco. Od 1:1 zaczęły się nieśmiałe ataki, które nic nie przynosiły a piłki posyłane przez Moulin czy Ghuilerme co chwilę mijały o kilkanaście centymetrów bramkę Arki…

Oprócz tego, że zabrakło bramek to i zabrakło zimnej krwi. Tym razem Thibault Moulin i Michał Kopczyński. Jak to mówi stare porzekadło piłkarskie : nie ma karnych dobrze obronionych ale są źle strzelone. Mimo wszystko odniosłem wrażenie, że Arek Malarz nie był zbyt pewny w swoich interwencjach i nic nie łapał w ręce a jedynie sparował. Ale Broń Boże nie mam pretensji do niego przy karnych, bo co tu dużo mówić, rzuty karne to loteria i nie zawsze drużyna, która przeważała na boisku wygrywa je czego dowodem był wczorajszy mecz. Arka Gdynia nic nie pokazała co dobrze pokazuje kto strzelał bramki. Oddane pojedyncze strzały czy tzw. szczury puszczone po ziemi w stronę bramki Legii nie mogły stanowić zagrożenia.

Tego dnia stadion jak na środek sezonu ogórkowego całkiem nieźle się prezentował. Obecne ponad 26000 było całkiem niezłym rezultatem. Tego dnia na gnieździe Żylety dowodził Sz. a środek trybuny zdobił trans odwołujący się do masakry Polaków na rubieżach wschodnich w 1943 r. prze ukraińskich nacjonalistów – Wołyń 1943. Arkowcy przyjechali specjalem i wraz ze swoimi zgodowiczami z południa kraju, którzy dotarli transportem kołowym – Zagłębie Lubin i Polonia Bytom – zajęli górną część sektora gości co w przybliżeniu dało ok. 800-900 osób wraz Klubem Kibiców Niepełnosprawnych Arki Gdynia. Ultras Arka drugą połowę zaczęła od nieco głośnego dopingu i odpalenia świec dymnych w asyście stroboskopów ora jednej petardy co dało całkiem niezły efekt wobec wszechobecnej nudy na płycie boiska.

Po tej przykrej powtórce z rozrywki widzę, że trener Magiera zaczyna wyciągać wnioski a Leszek Ojrzyński znowu wbrew logice święci tryumf drużyny-paradoksu, która obok zdobycia dwóch trofeów zaliczyłaby o mały włos spadek z Ekstraklasy.


środa, 5 lipca 2017

Gdzie te trybuny ?

          Oglądając ostatnio kilka meczów naszej kadry U-21 zauważyłem jedną zasadniczą różnicę między tym co się dzieje na kadrze młodych adeptów futbolu a kadrą seniorów - trybuny. Osobiście od czasów Basenu na Narodowym Polska - Anglia w 2012 roku nie pamiętam, żebym się pojawił później. I raczej dobrze. To co uświadczyłem wtedy na tym nowym multipleksie to nic innego niż piknik, żarcie taniego jadła błyskawicznego oraz chlanie Marianów, Januszów i Grażynek z tego co im się udało przemycić na obiekt. Doping ograniczający się do odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego i kilkukrotne krzyknięcie POLSKA ! i to by było koniec ... Przyszli tu obejrzeć mecz więc chcą usiąść, zjeść pęto giętej z rękawa zapijając likrem lubuskim z małpki. Smacznego ! Mam gdzieś takie targowisko. Wolę już usiąść przed telewizorem w domu i tam obejrzeć mecz niż psuć sobie nerwy taką januszowiadą jak na skokach narciarskich czy Kubicy.  Swoją drogą a propos oglądania meczów polskiej kadry w telewizji to wspominam to z łezką w oku (sic!). Do dziś powracam pamięcią do tamtego okresu kiedy będąc małym dzieckiem czekałem na te mecze. Atmosfera trybun i to co działo się tam. Niesamowite. Z całej polski zjeżdżały się różne ekipy, które nie zawsze były wobec siebie spokojne na stadionie czy poza nim, ale dopingiem potrafiły ożywić takie stare przybytki jak przy Ł3 czy już słynny Stadion Śląski w Chorzowie. To było magiczne dla telewidza a co dopiero dla uczestnika takiego spektaklu. Niby kadra tamta a dzisiejsza to niebo a ziemia i nie ma co porównywać, ale czy pamiętacie choćby podczas EURO 2012 ten słynny gest Kuby Błaszczykowskiego po 1:0 dla Polski w stronę trybun w meczu otwarcia ? Do dziś powtarzam jak zdartą płytę słynną akcję z dopingiem na mecz Polska - Rosja na wspomnianym turnieju w Warszawie. Kilka dni przed meczem telefon PZPN-u do polskich klubów piłkarskich czy idzie zorganizować jakichś ludzi z megafonami bo wiedzieli , że będzie kaszana z dopingiem z racji jak były dystrybuowane bilety na całą imprezę i że praktycznie wszystkie ekipy olały imprezę, która zniszczyła ich środowisko. Odpowiedź była jedna - przecież są pozamykani bo rząd (Tuska) i wy tak chcieliście. Żenada. Od tamtej pory nikt nie chce ultrasować na kadrze a wycinana kartoniada na każdym meczu to tylko drobne szturchanie włodarzy związkowych, że na tym stadionie może być coś więcej niż klaskanie na dwa na siedząco jak na Festiwalu Kultury Cygańskiej w Ciechocinku. Jedynie mecze wyjazdowe pozostały dla zajawkowiczów z klimatu, którzy mogą pozwolić sobie na wyprawę np.  na Bałkany (Czarnogóra), gdzie przeciętny Andrzej z Marianem nie mieliby spokoju jak podczas jazdy specjalem na wyjazd.
Tymczasem ultrasi Korony Kielce oraz Motoru Lublin postanowili to zmienić i pokazać, że na ich terenie może być nawet na kadrze pod tym względem normalnie. Doping i petarda od pierwszej minuty meczu. Przecież ten ryk tak potrafił naszych ponieść, że potrafili strzelić jeżeli nie w pierwszej minucie (jak ze Słowacją) to jako pierwsi wychodzili na prowadzenie (oprócz meczu z Anglią). Doping jak za dawnych czasów, oflagowanie wszystkich obecnych ekip na stadionie to jest to ! Piłka nożna została stworzona, by dać ludziom radość nawet gdy nie zawsze jest wszystko OK na boisku. Niech tak zostanie. Oby więcej takich momentów jak podczas meczów w Lublinie i Kielcach. Super, że jeden z kadrowiczów -Dawid Kownacki - potrafił to docenić czego jego starsi koledzy nie uświadczą przez długi czas i poprosić o podobny doping w Kielcach. 



Mariusz Urbanek "Zły Tyrmand" (książka)

       Jeśli nie czytałeś Tyrmanda "Złego", a jesteś warszawiak, to nie przyznawaj się do tego. Tak na poważnie to książka warta przeczytania, aby poznać chociaż oczami wyobraźni klimat ulic Warszawy tamtego okresu. Nie o tym jednak chcę pisać. W swojej książce Mariusz Urbanek odbrązowuje postać Leopolda Tyrmanda, która przez lata obrosła legendą. Tyrmand był w tamtym czasie postrzegany jako bikiniarz, trendsender zachodniego stylu życia za żelazną kurtyną, popularyzator jazzu i ogólnie buntownik tamtego systemu. W praktyce - zdaniem autora książki- pozer i kabotyn, który potrafił zakpić z ludzi i jak rasowy oportunista dostosować się do panujących dookoła warunków. Co ciekawe, że głosu swoich opinii na temat relacji z Tyrmandem udzielają ludzie świata kultury i mediów z tamtego okresu i ni e tylko. Książkę całkiem nieźle się czyta i jest napisana przystępnym językiem. Więcej nie będę pisać, aby nie zdradzać, ale myślę, że warto zapoznać się z opinią innych na pewien temat, który budzi sporo kontrowersji.





Quo Vadis ?

          Od nowego sezonu nie zobaczymy w barwach Legii Jakuba Rzeźniczaka, Tomasa Necida, Walerija Kazaiszwili. Kuba wiadomo, próbuje swoich sił na wschodzie i chyba już powoli myśli o zakończeniu kariery i zapewnienie sobie bytu po piłce. Necid, niestety to było rozczarowanie tego sezonu. Oprócz pamiętnego gola z Cracovią przy Kałuży niczym ten jegomość nie zachwycił. Waleri wraca do Holandii - SBB Vitesse- i raczej dobrze dla niego i dla Legii. Jego gra może nie tak nie powalała, bo na 16 spotkań 1 gol, był na dobrą sprawę tylko zmiennikiem. Cóż, transfery to nie koncert życzeń, gdzie wszystko jest spełniane od ręki.
W porównaniu z panami wymienionymi powyżej jeszcze tylko Daniel Chima Chukwu rokuje na coś w miarę pozytywnego. W sezonie nic nie udało mu się zagrać, aby zapaść w pamięci kibiców, ale w sparingach z Wisłą Płock oraz Radomiakiem Radom trafiał do siatki. Oby tak było w nowym sezonie! Bo co tu dużo gadać (pisać) z przodu jest posucha ... Niczym w rodzinnej Nigerii wspomnianego napastnika.
W ostatnich dniach gwiazdą transferów został Vadis Odidja - Ofoe. Vadis dostał propozycję od FK Krasnodar,  niestety, oficjalnie nie przeszedł testów medycznych. Nieoficjalnie, chyba menadżerzy Vadisa nie dokońca mogli dojść do porozumienia z rosyjskimi włodarzami klubu. I dobrze. Bo Vadis to obecnie przewyższający swoimi umiejętnościami rzemieślnik przeciętnego polskiego ligowca. Podobnie jak swego czasu Daniel Ljubola. Ma to swoje dobre i złe strony. Źle, że nikt w szeregach Legii, nie jest nawiązać z nim rywalizacji o miejsce w podstawowej jedenastce. Dobrze, że tak jak w Niemczech ( co często podkreśla Tomasz Hajto 😉) obcokrajowiec musi być dużo lepszy od rodaka, żeby zaproponować mu grę we własnych szeregach. Niech ta złota zasada dalej obowiązuje. Czasy przeciętniaków sprowadzanych przez Trzeciaka i Jóźwiaka już minęły. Nowy ekspert z tej dziedziny też nie jest moim ulubieńcem, ale na razie nie popełnia tak rażących błędów jak jego poprzednicy. Całe szczęście dla Legii, że Vadis jest jeszcze z nami, więc na lukę i motor napędowy na tej pozycji nie możemy narzekać. Dobrze też, że wreszcie skończył się ten serial z jego przeprowadzką bo żurnaliści Przeglądu Sportowego i innych okolicznych periodyków tematycznych uczyniliby z tego cyrk jak kiedyś z karuzelą transferową Kamila Kosowskiego. Całe szczęście, że orzeł, a właściwie Vadis Odidja - Ofoe wylądował nie tak jak w  "Killerach 2".


Kuba Rzeźniczak


          Sezon za chwilę nabiera powoli tempa.  Super Puchar Polski – oby zwycięski w tym roku, pierwszy mecz w walce o Ligę Mistrzów oraz pierwsze starcie ligowe. Niestety, karuzela transferowa już się zaczęła i odszedł kapitan zespołu. Jakub Rzeźniczak przyszedł do Legii jeszcze jako nastolatek. Pamiętam jeszcze ten moment, kiedy przez chwilę grał na wypożyczeniu w Widzewie Łódź. Ten słynny mecz kiedy dosłownie zderzył się z Dicksonem Choto i pomiędzy panami doszło do utarczek nie tylko słownych… Dickson wyleciał z boiska przy wiadomym akompaniamencie z trybun w Łodzi a Kuba zalany w łzach na placu boju…  Kuba po powrocie do Legii zaczął być postrzegany jako bardzo mocny punkt zespołu. Muszę przyznać, że błędy zdarzają się każdemu i on też się ich nie wystrzegł. Taki jest sport, taka jest piłka. Tylko ten co nic nie robi nie popełnia błędów. Może nie warto przypominać sobie teraz wszystkich kiksów Rzeźnika, ale do dzisiaj twierdzę, że brak zdecydowania przy jednej z bramek ze Steuą Bukareszt sprawił, że Kuba po tym meczu oprócz tego, że opuścił plac gry rozżalony – widziałem to jak stałem przy ogrodzeniu stadionu – to wyraźnie podupadł na duchu na długi czas. Zbiegło się to jeszcze z niedawnym incydentem po przegranym meczu z Górnikiem Zabrze z gniazdowym, który stał się skandalem medialnym, a tak naprawdę to prywatny konflikt, który miał taki a nie inny finał. Przypomnę, że gdy S. miał m.in. za to na wokandzie to Kuba nie pojawił się w sądzie za co dostał karę grzywny, o czym nie wielu do tej pory wie lub pamięta. Te sytuacje nakręciły całkiem niepotrzebne zamieszanie i złą atmosferę wokół piłkarza.

Kuba potrafił stanąć na wysokości zadania i grać z pazurem do końca. Bardzo często okupywał to kontuzjami i kartkami, ale kiedy trzeba było to potrafił strzelić upragnioną bramkę biorąc ciężar odpowiedzialności za zespół.

Dla mnie będzie to mega pozytywny człowiek i zawodnik. Jeden z nielicznych potrafił stanąć przed kamerą i nie błaźnić się czy gwiazdorzyć. Złośliwi i tak będą mu wytykać naturę beksy. Ludzie zawsze będą gadać. Szkoda , że wśród tych malkontentów nikt nie powie, że Kuba jako jeden z niewielu potrafił angażować się w akcje charytatywne i zawsze pamiętał o niepełnosprawnych fanatykach. Myślę, że za te 13 lat w barwach Legii trzeba być wdzięcznym , że nie poleciał jak wielu jego rówieśników na Zachód po to by tam zarabiać więcej. Kto pamięta tylko te gorsze momenty to mu gratuluję – jak widać zazdrośnicy i zawistni ludzie zawsze muszą być tą nędzną równowagą w przyrodzie.

Kubie życzę wszystkiego dobrego i wielkie Dziękuję za walkę w barwach Legii.



To był sezon ...


     
          Wracając do tego co działo się na boiskach w rundzie mistrzowskiej można stwierdzić, że dawno nie było sytuacji, kiedy do ostatniego meczu – do ostatniej minuty – nie było widomo kto przejmie prymat najlepszej drużyny w kraju. Mistrzostwo Legii w sezonie 2016/2017 jest faktem. Trzeba przyznać, że w kilku momentach fart był naprawdę po stronie Legii. Ale pomyślmy, po mistrzostwie Polski, która drużyna z obecnej czołówki jest w stanie choćby nawiązać grę na takim poziomie jak Legia w europejskich pucharach ? Niech płaczą, że znowu sędziowie pomagali, terminarz rozgrywek nie taki … Idźcie napić się whisky. Zarówno entuzjaści jak i oponenci. Pomimo różnych zawirowań, jak zamknięty stadion lub zmiana szefostwa klubu, Legia nie zgubiła swojego tempa, które złapała za czasów Jacka Magiery. Szkoda byłoby roztrwonić ten kapitał, bo ten sezon naprawdę dużo wniósł w grę stołecznej jedenastki. Doświadczenie i zdobywane obycie na europejskich salonach jest czymś bezcennym w porównaniu z krajową młócką, która nie zawsze jest strawna do oglądania. Klub musi  wyciągnąć wnioski, czy aby na pewno wszystkie zakupy są na pewno potrzebne i patrząc jak inni się zbroją samemu też poczynić ku temu konkretne kroki.
Za chwilę pierwsze mecze i oby zwycięskie, bo najważniejsze to zacząć od mocnego uderzenia patrząc jak konkurencja z sezonu na sezon rośnie nie zwalniając tempa.






niedziela, 2 lipca 2017

Ja zamknę szatnię

       Pół roku minęło i wraca pytanie : co z postanowieniami z początku roku ? Jak ktoś to słyszy to albo pojawia się uśmiech albo zdziwienie, że ktoś jeszcze myśli o tym co miał zrobić z sobą na początku roku. Właśnie. Ci, którym udaje się wytrwać gratulacje a pozostali pozostają z niczym ...
Dlaczego ? Odpowiedź jest prosta - człowiek to istota leniwa. W dodatku lubi żyć wygodnie jak każdy gatunek z królestwa zwierząt. Pytanie : którym chcesz być zwierzęciem ? Domowym leniuchem, który liczy tylko na darmową strawę w granicach swojego domostwa, który nic nie zobaczy w życiu czy predatorem, który lubi krew, pot... a nawet łzy ! Ten drugi nawet jeżeli szybciej zginie niż ten pierwszy przynajmniej zazna czegoś w życiu czego ten pierwszy nie jest w stanie - satysfakcję. Tak, satysfakcję, że coś się robi. Wiadomo, początki są trudne i niemal w każdej dyscyplinie wymaga to samozaparcia połączonego z bólem i mnóstwem wyrzeczeń. Myślę, że nie trzeba oglądać się na swoich znajomych. Jeżeli otaczasz się takimi, którym każdy dzień mija na bezsensownych czynnościach a jedyną koronną dyscypliną jest tzw. krytykanctwo - odbij od nich. Wcześniej czy później i tak nie znajdziesz wspólnego języka a zwłaszcza jeżeli są to ludzie, którzy tylko zazdroszczą. Oni nigdy tego nie poczują co Ty i zawsze będą zwierzęciem domowym skazanym na wegetację przez swoje lenistwo. Szkoda na takich życia. Jeżeli nie widzisz progresu musisz odpowiedzieć sobie na pytanie : czy nie czas na kolejne zmiany skoro powiedziało już się A ? Wtedy warto się zastanowić czy pasja, której poświęca się już tyle czasu nie może stać się czymś więcej . Jeżeli nie, to trwaj dalej w swoim hobby, nawet jeżeli nie zawsze starcza Ci czasu. Warto.

Dla tych, którzy dalej zastanawiają się czy nie brakuje im motywacji - poniżej film do obejrzenia obowiązkowo. Taka motywacja przydaje się nie tylko w grach zespołowych. Dla spostrzegawczych : jaki poznański DJ jest na filmie ? 😌



      

Lato w mieście, nareszcie ...

     Po długiej przerwie od pisania może to głupio zabrzmi, ale lubię lato w mieście. Zdecydowanie najlepiej człowiek odpoczywa z dala od cywilizacji , ale co tu dużo mówić - warszawiak najlepiej czuje się w mieście. I to niekoniecznie we własnym. Bo czy nie jest to zajebistą sprawą w weekend wolny od meczu pojechać gdzieś na koniec Polski - lub poza nią - i zobaczyć rytm miasta tylko innego ? Świetną sprawą jest właśnie wybrać sobie jakieś miasto (niekoniecznie duże) , kupić spontanicznie bilet na kolej, bus czy samolot i w drogę. Miasta latem mają ten niesamowity rytm, który pozwala mieszczuchowi odpocząć. Zwłaszcza jak się ma urlop.
Kiedy ekstraklasa jeszcze nie ruszy pełną parą warto pojechać gdzieś na niższe ligi i zobaczyć jak tam kwitnie życie kibicowskie. Myślę, że jest  super usiąść na nieświadomce z kibicami innego klubu i oglądać to co dla innych jest wielką piłką a dla mnie ... No właśnie... Rzeczywistość i klimat miejscowego futbolu, który ma swój koloryt charakterystyczny dla swojego regionu.
Wiadomo, lato sprzyja odpoczynkowi, czasami również od futbolu, imprezom i w ogóle szeroko pojętemu życiu towarzyskiemu. Najważniejsze to odnaleźć czas dla siebie żeby zwyczajnie odpocząć od tempa dnia codziennego.



PS. Ciekawostka dla tych co pamiętają pewne miejskie rytmy sprzed dwóch dekad, gdy było 40 stopni w cieniu ... KLIKNIJ I POSŁUCHAJ