niedziela, 12 listopada 2017

Panie Marszałku, ? ...

       Czasami jak człowiek przechadza się po mieście, niekoniecznie kiedy coś się dzieje i przy okazji jakichś rocznic, spogląda na pomniki. Patrzy i myśli co myślą mężowie stanu, którym oddajemy cześć za to co zrobili dla Polski. Czcimy Marszałka Józefa Piłsudskiego. Postać, która wzbudza kontrowersje nie tylko w naszym kraju, ale i u naszych sąsiadów. Nie raz słyszałem jak w opinii kogoś z zagranicy nazywany był "faszystą" lub "dyktatorem". O ile z tym drugim określeniem mogę się zgodzić to pierwsze z racji korzeni politycznych  Marszałka jest niedorzecznością i widocznym piętnem jakie odcisnął w wielu umysłach poprzedni ustrój ze swoją kłamliwą propagandą. Ówczesne realia pokazują, że pewne standardy w tamtych czasach się sprawdzały. Ciekaw jestem jakby właśnie Marszałek opisał obecną sytuację w kraju. W równie kwiecisty sposób jak kiedyś ? Co by powiedział do Komitetu Obrońców Demokracji na zarzuty o zamach majowy z 1926 ? Jak podsumowałby demokrację nie tylko w Polsce ale i na kontynencie ? Co by powiedział do organizator Marszu Niepodległości ? Czy antyfaszystów nazwałby nierządnicami i wrogami Polski ? Czy kazałby kogoś bić ? Co by powiedział na temat dzisiejszej konstytucji ? Myślę, że tych pytań jest na prawdę wiele. Tak jak Marszałka zabrakło przed bardzo trudnym okresem i Polacy musieli odpowiedzieć samemu sobie na wiele pytań, tak i dzisiaj trzeba to zrobić, mając na uwadze wiele cennych uwag Naczelnika czym trzeba się zawsze kierować.






sobota, 11 listopada 2017

Artur Boruc po raz ostatni w Reprezentacji Polski

      Chyba należę do szczęściarzy, którzy pamiętają jeszcze z okładki "Przeglądu Sportowego" zdjęcie młodego Artura Boruca, który miał przejść z Pogoni Siedlce do stołecznej Legii. W ogóle to szczęście dorastać w czasach takich barwnych i z charakterem zawodników, którym udało się za granicami naszego kraju. Myślę, że to gracz, który sporo zostawił swojego serca w koszulce z orłem.





Pyta na poważnie o Marszu Niepodległości 11 Listopada


      Od jakiegoś czasu już nie oglądałem tego kanału z kilku powodów. Raz, że nie miałem specjalnie ochoty a drugi, że poświęcałem czas zupełnie czemuś innemu. Odniosłem trochę wrażenie, że ekipa nagrywająca odeszła w ogóle innym kierunku niż ten, który kiedyś obrali. Wydawało mi się, że ostatnimi czasu brakowało Pyta.pl tego klimatu zabawy z jakim mieliśmy do czynienia w początkowych produkcjach. Tym raz Jaok podszedł do tematu całkiem na poważnie. Myślę, że jako człowiek, który odbył niezłą wędrówkę w polskich mediach jest całkiem obiektywnym obserwatorem rzeczywistości. Można momentami jak z każdym konstruktywnie się spierać o zasadność sądów, ale na Boga jesteśmy ludźmi i możemy dyskutować bez sprowadzania każdego sporu do kryterium ulicznego. Poza tym Jaok zrobił coś o co mało go podejrzewałem. Podszedł do tematu bardzo analitycznie i w ciekawy sposób nakreślił genezę konfliktu na linii rząd Platformy Obywatelskiej - kibice. W tym i kibice Legii . Nie bez powodu pojawia się tam postać Piotra Staruchowicza bardziej znanego "Staruchem". Materiał blisko 40 minutowy a pokazuje różnice w podejściu obecnej władzy i jej poprzedników do organizacji i przebiegu Marszu Niepodległości na przestrzeni kilku ostatnich lat. Właściwie blisko 7. Nie piszę tego, że jestem uczestnikiem Marszu Niepodległości. Nie byłem nigdy na Marszu Niepodległości. Myślę, że skoro skrajna lewica może manifestować to dlaczego w ramach tzw. demokracji nie mogą tego robić ich adwersarze ? Chyba, że idziemy tropem myślenia byłego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, że faszystami będziemy nazywać antyfasztów, którzy chcą z nimi walczyć. Do obejrzenia filmu zachęcam nie dlatego, że jestem zwolennikiem "dobrej zmiany" bo nie korzystałem i nie korzystam z żadnych dobrodziejstw socjalnych, które wprowadziła władza w ostatnich latach. Szczerze - nie jestem zwolennikiem ani jednych ani drugich. Może też dlatego nie mam na kogo głosować w czasie wyborów do parlamentu czy prezydenta. Myślę, że ekipa Platformy Obywatelskiej zaliczyła podwójny nokaut z własnej ręki i kolana. Dlaczego ? Słusznie to niektórzy zauważają, a zwłaszcza ludzie spoza klimatu kibicowskiego. Polskie stadiony nie są już tymi mitycznymi enklawami przemocy i bezprawia jak to chciał kiedyś widzieć premier Donald Tusk oraz media głównego nurtu. To co dzieje się w niższych ligach to całkowicie odmienna historia. Zresztą tam mecze odbywają się na czymś co zgoła mało przypomina stadion więc i standardy wspomnianego bezpieczeństwa są zupełnie inne niż na nowych obiektach, które są od blisko dekady w najwyższej klasie rozgrywkowej a nawet na jej zapleczu (sic!).  Dochodzę też do innej refleksji, że czasami niektórzy ludzie próbują narzucić swoją wizję poprzez przeszczepianie coś całkiem nam obcego na nasz grunt. Zabieg zgoła karkołomny i skazany na porażkę a mimo to próba jest podjęta bez chwili na refleksję. Politykierzy, -bo tylko tak można mówić na klasę tego "czegoś" w naszym kraju - jesteście idiotami albo nie znacie do końca natury tego społeczeństwa. Bo jak można próbować narzucić coś Polakowi ? Zwłaszcza w takiej dziedzinie jak sport i doping. Na prawdę  trzeba być idiotą. Dla wielu z nas to jedyny czasami tzw. wentyl bezpieczeństwa i miejsce na swobodę w demonstrowaniu swoich poglądów i przekonań. Jeżeli nawet do takiej dziedziny ktoś próbuje wtargnąć i próbować zrobić z tym "porządek" to pomyślmy, że ktoś kto ma w nazwie obywatelski zaczyna przypominać pewną formację mundurową z przed 1989 roku też mającą ten sam przymiotnik w nazwie ... Zresztą w tamtym okresie głównodowodzący państwem nie rozmieniał się na takie banały przeze mnie rozpisywane bo w głowie miał konsekwentne realizowanie pewnego planu swojej prywatnej ścieżki rozwoju, która zaprowadziła go tam gdzie jest dzisiaj. Ludzie trybun, osoby prezentujące poglądy patriotyczne to przecież skansen i skamielina, którą należy jak najszybciej eliminować i nie poświęcać temu większej uwagi bo to margines. Dzisiaj ten margines i coś co było przez ostanie lata traktowane jak trędowaty lub bezdomny w autobusie jest całkiem dużą grupą społeczną. Lata prowokacji i ulicznych zadym z różnych powodów. Mecz, Święto Niepodległości, demonstracje górnicze. To wszystko było zawsze prezentowane w mediach, że to ludzie źli, podli i nie należy z nimi podejmować dialogu. Fajnie to ujął moim skromnym zdaniem Jaok. Człowiek, który dla mnie zawsze był swoistego rodzaju obrońcą wolności nie tylko w czasach reżimu komunistycznego, ale i po 1989 roku kiedy wydawać by się mogło, że tej wolności nic nie zagraża. O kim mowa ? Zbigniew Romaszewski. To jest dla mnie ikona walki z komuną a nie jakichś prostak, który zrobił karczemną awanturę w zakładzie pracy o rękawice robocze co wyniosło go na piedestał przewodniczącego największego związku zawodowego. Pan Romaszewski, który autentycznie swoją postawą życiową powinien ponad podziałami partyjnymi wzbudzać szacunek stał się pośmiewiskiem pseudointelektualistów z Czerskiej i Wiertniczej. 
Dziś czytamy o postawach nastolatków, którzy za chwilę wkraczają w dorosłość i zaczyna się lament nad tym jakie społeczeństwo i elity wykształcą się za kilkanaście lat. Badania pokazują, że młodzi ludzie są antyeuropejscy, negatywnie nastawieni do emigrantów, nie chcą wyjeżdżać jak ich starsi koledzy za chlebem poza granice Polski. Zdziwieni jesteście ? Najpierw wykształciliście w ludziach negatywną postawę wobec ich kultury i dziedzictwa narodowego wyśmiewając jakiekolwiek odwołania do takich wartości a potem zdziwienie, że ten krnąbrny Polak, który nie dał się złamać przez 123 lata germanizacji i rusyfikacji, 6 lat wobec najeźdźców zza Odry i Bugu, a potem pół wieku intensywnego marksizmu nie poddał się głupocie typa z wadą wymowy, który na potrzeby wyborów prezydenckich w 2005 roku wziął ślub na potrzeby budowania PR-u. Polecam film, którego link do kliknięcia i obejrzenia znajduje się poniżej.


KLIKNIJ W LINK

środa, 8 listopada 2017

Joanna (nie) od Aniołów


         Kiedy już emocje opadły a dzienniki informacyjne znalazły sobie nowy temat, warto odnieść się do tematu kobiecego MMA w wykonaniu Joanny Jędrzejczyk. Nasza zawodniczka do niedzieli miała rekord 6 walk bez porażki w obronie psa federacji UFC w kategorii słomkowej czyli 52 kg. Niestety, 5 listopada był nie zbyt szczęśliwy dla Polki. Przegrała przez nokaut niżej z  notowaną Rose Namajunas, z którą rok temu wygrała inna polska zawodniczka, Karolina Kowalkiewicz.

Joanna była tak zdruzgotana przegraną, że nie ukrywała swoich łez a do konferencji prasowej po walce wyszła też dość późno po długich oporach. Zmierzając jednak do celu swojej wypowiedzi nadmienię, że Joanna Jędrzejczyk jest jedną z moich ulubionych zawodniczek z kobiecego MMA. Jako Polak i pasjonat tej dyscypliny mogę śmiało rzecz, że jest pierwszą polską zawodniczką , która nie dość , że bierze udział w galach jednej z najbardziej prestiżowych federacji mieszanych sztuk walki na świecie to osiągnęła w tym sporcie naprawdę dużo. Jej sukcesy nie wzięły się z nikąd i są faktycznie efektem ciężkiej pracy oraz zespołu, który pomaga jej w przygotowaniu do zawodów.

Przed galą ostatnimi czasy Joanna Jędrzejczyk daje się trochę wkręcić w ten amerykański klimat tzw. trash talk co osobiście uważam , że jest kompletną żenadą. Dlaczego ? Spójrzcie na walkę z tej samej gali George’a St. Pierre’a z Michaelem Bispingiem. Anglik wylewał pomyje na głowę St. Pierre’a a Kanadyjczyk tylko kwitował swoim charakterystycznym uśmiechem bądź tylko jakimś jednym zdaniem , które było jak na tamte standardy mało kąśliwe. Po walce obydwaj okazali sobie szacunek. Co prawda wyszło to z inicjatywy GSP, ale jakby Michale Bisping nie miał ochoty wznieść się ponad to nie byłoby o tym mowy. Nie chcę twierdzić, że jest to tylko domena kobiet , że tak potrafią sobie skakać do oczu przed walką a faceci w ogóle. Bzdura. To zależy tak naprawdę od człowieka i jego osobowości. Powiem więcej- zależy od klasy zawodnika. Czasami jak patrzę na konferencję prasową a potem na tzw. spojrzenie w oczy dla mediów to mam wrażenie , że to dobrzy kumple lub przyjaciele skoro tak podchodzą to siebie z szacunkiem. Po wejściu do klatki już takich sentymentów nie widzę, szczególnie jak , któregoś cucą z 5 minut lub wychodzą z twarzami tak obitymi, że ledwo patrzą w obiektyw kamery i z trudem odpowiadają na czerstwe pytania konferansjera gali. Zastanawiam się po co to Aśce ? Jest przecież bardzo fajną babką. Potrafi świetnie sprzedać swój mega pozytywny wizerunek w czasie wywiadów w telewizji i nie tylko, jak w czasie rozmów np. na temat wiary i wartości jakie jej życiu prywatnemu przyświecają. Kobieta ideał J ! Mówiąc poważnie : ten gówniany amerykański cheap shit jaki ma przyciągnąć potencjalnego widza , aby kupił bilet lub w ostateczności pay per view nie pasuje mi nie tylko do Asi Jędrzejczyk, ale w ogóle do tego sportu. Nie piszę dlatego , że GSP to ł zawsze był, jest i będzie mój ulubiony wojownik w tej dziedzinie. Po prostu to ma być sport a nie gówniany magiel towarzyski. Dorośli ludzie tak nie robią. Sporty walki to sporty walki, a nie konkurs w obrzucanie się inwektywami na forum. Wiem, że to też inna mentalność i poziom dyskusji, do  którego większość z nas nie jest przyzwyczajona. Nie oznacza to, że muszę wpychać się na siłę w ramiona chamstwa i debilizmu, aby zrobić show. Jeżeli chce to zrobić i coś osiągnąć to jest od tego klatka lub ring i tam to pokazuje. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

Co do samego porównania do Rondy Rousey powiem tylko. Ludzie, darujcie to sobie. Nie bawcie się w znawców od polityki, futbolu, skoków narciarskich, kuchni i katastrof lotniczych. Joanna Jędrzejczyk wróci silniejsza i pokaże , że porażka z Namajunas to tylko wypadek przy pracy.
Wątpicie ? Pójdźcie najpierw na trening, sparing to porozmawiamy. Wierzcie – to uczy pokory i szacunku nie tylko do rywala, ale paradoksalnie do siebie i dystansu do życia.





niedziela, 5 listopada 2017

Trzy punkty ze Szczecina


        Mecz Legii z Pogonią na wyjeździe w ostatnich czasach nie należy do najłatwiejszych meczów. Dla Portowców to mecz , którzy od kibiców dostali ultimatum, że jeżeli nie wygrają to czeka ich los taki jak … piłkarzy Legii po meczu z Lechem w Poznaniu.

W pierwszej połowie to Pogoń grała całkiem dobrze. Już w 6. minucie to Portowcy powinni cieszyć się z strzału głową Nunesa. Jednak dzięki przytomnej reakcji goalkeepera Legii nie doszło do dramatu. W  4 minuty później to obrońca Legii – Hlousek – stanął na wysokości zadania i wspomógł kolegę z bramki. Przełom nastąpił po przerwie w grze spowodowanej zadymieniem obiektu po pyroshow kibiców Pogoni Szczecin.   W doliczonym czasie gry został sfaulowany prze Davliego w polu karnym Granatowo-Bordowych a rzut karny wykorzystał Broź, nie dając praktycznie szans Łukaszowi Złusce na bramce. Po 45. Minutach mimo optyczne przewagi na boisku Pogoń przegrywała 0:1 z Legią Warszawa.

Druga połowa znowu zaczęła się od zdecydowanego i zmasowanego ataku piłkarzy pogoni na bramkę Legii. Tym razem sędzia nie dopatrzył się faulu na piłkarzu Pogoni, a chwilę później Arek Malarz znowu wybronił bramkę przed strzałem głową jak na początku meczu i skończyło się tylko na 2 rzutach rożnych dla gości. To co się nie udało Pogoni przez całe spotkanie udało się w 62. minucie. Po rzucie rożnym rozegranym na 2 tempa gola strzelił głową Drygas i na tablicy wyników było już 1:1. Chwilę przed tą bramką boisko upuścił Pasquato na rzecz Moulin. Po golu dla Pogoni na placu gry pojawił się Rafał Murawski. Do 70. minuty gry to Pogoń statystycznie przeważała na boisku bo była w posiadaniu piłki w 59 %. W 72. minucie boisko opuścił Tomasz Jodłowiec a w jego miejsce wszedł Michał Kopczyński. Nadeszła 76. minuta i doszedł do głosu Thibault Moulin , który technicznym strzałem przy lewym słupku pokonał ex-legionistę w bramce Pogoni. Pogoń próbowała odrabiać straty, ale Deleve co chwila był łapany na spalonym. Piłkarz Pogoni Szczecin z nr 25 nie będzie wspominać tego meczu najlepiej. Lasza Dvali tak niefortunnie obrócił się, że … umieścił piłkę we własnej bramce . 1:3 dla Legii ! Sędzia prowadzący spotkanie doliczył 5 minut dodatkowego czasu gry. Rezultat końcowy to oczywiście 1:3 dla Legii Warszawa.

Kibicowsko mecz wyglądał tak, że miejscowi wystawili słaby młyn a mimo to przygotowali oprawę z panoramą Szczecina z transem „Trzymamy straż nad Odrą”. Do tego została odpalona pirotechnika, która przerwała na parę minut mecz z uwagi na zadymienie boiska z odpalonych rac. Na płocie obok dobrze znanych flag Pogoni jak reprezentacyjnej w barwach Polski, pojawili się Granatowo-Bordowi oraz płótno układowicza Kotwicy Kołobrzeg. Tego dnia nie mogło zabraknąć takich flag jak Śp. Ziółek, Sp. Maks, Śp. Helmut oraz Śp. Kowal. Na skrajnej stronie trybuny znalazła się fana poświęcona tym , którzy mają pogodę w kratkę przez cały rok. Kibiców Legii Warszawa przybyło kilkaset osób z całkiem dobrym dopingiem. Na szczęście strony dopingujące nie ubliżały sobie. Jednak w dwóch momentach, kiedy Legia zdobywała gola z karnego w pierwszej połowie oraz kiedy arbiter główny nie podyktował dla Pogoni „jedenastki” słychać było z sektorów szczecińskich pikników : Legia chuj !!! Zgody z Pogonią nie ma i nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie dojdzie do czegoś takiego. Myślę, że tak jak w każdej ekipie następuje wymiana pokoleń tak i tutaj nikt nie będzie miał sentymentów za kilka lat ubliżać Legii, ale może tylko się mylę.

Kolejny mecz ligowy Legia zagra z liderem z Górnego Śląska czyli z Górnikiem Zabrze, który na Łazienkowskiej będzie walczyć o utrzymanie swojej pozycji w tabeli.


czwartek, 2 listopada 2017

Myśl tygodnia : Życie - najwyższa wartość


Patrząc na Dzień Wszystkich Świętych oraz Zaduszki zawsze patrzymy na życie tych , o których pamiętamy i w końcu też i nasze. Ale nie o tym będzie mowa. Nie będzie to długi tekst. Powiem więcej i dosadniej. Oprócz tego, że jesteśmy ludźmi i mamy swoje rodziny, przyjaciół oraz pasje mamy coś co jest naszą niezaprzeczalną wartością – życie. Bez względu na wartości, które wyznajemy to właśnie życie jest tą największą. Możemy przez całe lata patrzyć na siebie z nienawiścią, ale są momenty kiedy potrafimy mówić jednym głosem. Kiedy mówimy o sprawach fundamentalnych w naszym życiu kibicowskim również dochodzimy do podobnych wniosków. Dlaczego nie myślimy tak i tolerujemy od przeszło roku coś co jest nienormalne na naszej scenie ? Ba, przecież to ma swoje konotacje przecież dłużej , ale nie piszę nazwy miasta , z którego to wyszło i rozlewa się na całe południe kraju. Czytający i tak wie o kim mowa . Coś co przez ponad kilkanaście lat było patologią zaczyna nas chyba powoli albo mało obchodzić lub milczeniem przyzwalamy na to . Jak można nazwać to co się wydarzyło w Rudzie Śląskiej ? Na pewno „nie wypadkiem w pracy” . Zaczyna to już być chore i przybiera złe formy. Kończy się tak samo – śmiercią człowieka. Wiem, że nie jest to moje miasto, ale tak czasami myślę, że nie dziwiłem się Koronie jak przez tyle lat nie wpuszczała i nie jeździ do Krakowa na Rejmonta na stadion. Może tak robić wobec każdej ekipy, która ma coś z tym wspólnego co skończyło życie śp. Dariusza z Torcidy  zabrzańskiego Górnika  ?

Każde miasto, każdy region – w aspekcie kibicowania – ma swoją specyfikę i klimat. Również i Ruda Śląska jak i cały śląski region. Nie zmienia to faktu, że oprócz tego iż jesteśmy kibicami za , którymi są konkretne barwy i miasto to jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Ludźmi , którzy mają swoje życie, które w tym zwariowanym świecie powinno być najważniejszą wartością.



środa, 1 listopada 2017

" Paru kumpli już tam jest ... "


Dzisiejszy Dzień Wszystkich Świętych to wspomnienie tych , którzy odeszli z tego świata w aurze świętości. Mimo to wspominamy również tych , którzy byli i są nam najbliżsi. Myślimy również i o tych, którzy stali z nami nie tylko na trybunach… Ludzie z piętnem Łazienkowskiej, którzy też byli takimi samymi jak my a niestety mówimy o nich w czasie przeszłym.

Pamiętamy również o tych, którzy związani byli z tym klubem, barwami, mastem jako zawodnicy, działacze, pracownicy. Dla nich ta świeczka, chwila refleksji lub modlitwy.

Mając w głowie ostatnią tragedie z Rudy Śląskiej powiedzenie , aby kibic kibica nie wysyłał na cmentarze choć to truizm to pozostaje tym niespełnionym marzeniem.


Kolejne 3 punkty

Niedzielny mecz Legii z Arką nie był spotkaniem najwyższych lotów. Arka jest zespołem , który nie pokazuje wielkiej piłki, ale ... No właśnie. Ponoć już przed derbami Trójmiasta Gdańsk drży o ostateczny rezultat. Biorąc pod uwagę "hokejową" porażkę z Koroną u siebie, Lechia jest pod ścianą. Nie o tym jednak będzie mowa.
Piłkarze MZKS-u podeszli do spotkania poważnie do 37. minuty bo wtedy Jarosław Niezgoda po raz kolejny trafił w tym sezonie. To tylko kolejny dowód , że trener Jozak widzi w nim potencjał i raczej ciężko będzie go nie puszczać od pierwszej minuty. Po przerwie gra nie nabrała zbytnio rumieńców , ale to gospodarze przeważali . Arka nie tylko nie radziła sobie z wiatrem , ale i chyba z własną dyspozycją, która , delikatnie rzecz ujmując , była na kiepskim poziomie choć momenty wykonywania rzutów wolnych na bramkę Arka Malarza sprawiały problem .
W 87. minucie bramkę na 2:0 strzelił Michał Kucharczyk. Legia strzela, Legia wygrywa. Nie trzeba popadać jednak w hurra optymizm bo niestety , ale kolejny już mecz widzimy Legię grającą 45 minut na równym, wysokim poziomie, a reszta spotkania jest równią pochyłą .. 
Kibiców w ten zimny wieczór zebrało się ledwo ponad 14000 widzów. Licznik, który pokazywał 16000 po raz kolejny spłatał figla bo jak widać karneciarze odpuścili sobie to spotkanie.
W sektorze gości kilkadziesiąt osób w barwach żółto-niebieskich, którzy dotarli samochodami. Powodem takiej słabej liczby wyjazdowej była wadliwość składu , jaki wynajęli kibice z Gdyni od PKP co skutkowało kilkoma przymusowymi postojami również w drodze powrotnej. Cóż, pociąg tym razem zawiódł i 400 osobowa grupa arkowców musiała wracać spod Działdowa do domu.
Kolejne 3 punkty , które przechodzą do historii a w następny weekend wyjazd do Szczecina.







czwartek, 26 października 2017

Byt(ovia) w Pucharze Polski


         W kolejnej rundzie Pucharu Polski Legia zmierzyła się w Bytowie z miejscową drużyną Drutex-Bytovią. Mimo buńczucznych zapowiedzi i straszenia , że Legia będzie kolejnym klubem z ekstraklasy, który zaliczy porażkę nie zrealizowało się nic. Ochoty starczyło chyba na 120 sekund bo od 2 minuty Legia cieszyła się z gola na 1:0. Autorem był Armando Sadiku, który przypomniał o sobie niczym legendarny Diego Armando. Sadiku rozegrał patrząc na pozostałych zawodników całkiem niezłe zawody. Dobrze by było jakby to samo zrobił w najbliższym meczu z Arką w Warszawie. Miejscowi spinali się , ale niewiele to dało. Od 29. minuty było już 2:0 i Legia powoli zaczęła spoczywać na laurach. Na listę strzelców wpisał się Pasquato zwany przez kibiców Despacito. Trener Jozak do pucharowego spotkania wystawił dość eksperymentalny skład, ale nie ma co narzekać bo kiedy jak nie w takich meczach sprawdzić kogoś kto błyszczy i bryluje w czasie treningów, ale nie bardzo ma gdzie to zaprezentować szerszej publiczności. Pod koniec pierwszej połowy kontaktowego gola zdobyła ekipa Czarnych Wilków po bramce Szewczyka. Bramka dość kuriozalna i zdołała zaskoczyć Cierzniaka. Widać było, że Bytovia trochę dodała sobie animuszu  tym golem. Po zmianie stron w drugiej połowie przystąpili tak jak zwykle oponenci Legii z wielką werwą. Tu trzeba przyznać, że obydwa kluby trochę siadły jakby ta przerwa między połowami nic im nie dała i weszli na boisko bez sił witalnych. Za to miejscowy klub z Bytowa stanął na wysokości zadania w XXI wieku jakby przypomniał sobie tanie sztuczki z ubiegłej epoki. Nagle w 66. minucie spotkania zgasło światło… Kryzys został zażegnany po 20 minutach gry. Na szczęście wynik uległ zmianie, ale na korzyść Mistrza Polski kiedy Sadiku skierował po raz drugi piłkę do siatki Bytovii. 87. minuta jest 1:3 dla Legii i wynik nie ulega już zmianie.

Co do obiektu jest on dość mały i jest wg oficjalnych danych w stanie pomieścić 2000 widzów. Miejscowi oblegali nie tylko każde możliwe drzewo i piędź ziemi poza obiektem jak i na budynkach wchodzących w kompleks klubu sportowego Drutex-Bytovia. Wystawili dość skromny młyn ze swoimi sztandarowymi flagami „Czarne Wilki” oraz „Bytovia” robiąc w pewnym momencie swojego meczu osobliwe flagowisko w barwach klubowych. Kibice Bytovii to przede wszystkim FC Lechii Gdańsk więc był to dodatkowy smaczek tego spotkania. Kibiców Legii w sile 300 głów z old schoolowym oflagowaniem „CWKS” oraz „Legia Warszawa Boras”. Doping kibiców z Warszawy był dobrze słyszany przez całe spotkanie.

Spotkanie rewanżowe w Stolicy będzie tylko formalnością bo chyba tylko kataklizm jest w stanie odebrać Legii grę w dalszej fazie walki o Puchar Polski.




poniedziałek, 23 października 2017

Klasyka gatunku czyli Legia nad Wisłą


        Z kronikarskiego obowiązku warto przypomnieć o wczorajszym meczu pod Wawelem. Mecz , który zawsze będzie nazywany klasykiem bo co tu dużo mówić / pisać , obydwa zespoły to kawał niezłej historii piłki i długiej rywalizacji. Mecze te zarówno w grodzie Kraka jak i tu w Warszawie zawsze przyciągały tłumy. Tak też było wczoraj. Ponad 33000 mówią same za siebie. Choć zabrakło kibiców ze Stolicy, nie obyło się do jednostronnego festiwalu pieśni wulgarnej. O tym co każdy Krakus i Wiślak sądzi o Legii nie trzeba jakoś specjalnie pisać, wystarczy jak pociąg wjeżdża na dworzec Kraków Główny i mamy wykładnie kompleksu wobec klubu z Warszawy. Warto przypomnieć, że FC wywieszający flagę „Paka z Grodu Kraka” to nic innego jak płótno właśnie z tego miasta (sic !). Na trybunach nie dali o sobie zapomnieć ex-wiślakowi kibice Wisły. O tym jakie było ciśnienie fan klubów na ten mecz było hasło z mottem przewodnim : „Przywitajmy Judasza” w domyśle „Przywitajmy Mączyńskiego”. Sam zainteresowany specjalnie się tym nie przejmował i zagrał nawet równe spotkanie.

Decydującym momentem była 22. minuta, która była owocna w akcje koronkową niemal wzdłuż całej szerokości boiska. Wykończenie Jarosława Niezgody – majstersztyk ! Myślę, że jest to bardzo zdolny reprezentant młodzieży, który nigdy nie zawodzi , gdy się na niego stawia.


Co od kibiców, to można odnieść się tylko do kibiców TS Wisły. Legioniści mieli zakaz wyjazdowy i nie mogli pojawić się oficjalnie na tym meczu. Znając układy między obydwiema ekipami można powiedzieć, że raczej nie jest możliwe o jakimkolwiek porozumieniu ponad podziałami jak kiedyś to zrobił Lech wobec Legii 5 lat temu. Ekipa, która nie ma już od dłuższego czasu dobrej renomy a zwłaszcza po wydarzeniach w Marsylii czasie Euro 2016, postanowiła uświetnić niedzielny spektakl choreografią na legendarnym X sektorze (tak, tak to ta trybuna gdzie była słynna oprawa jak z X-Factora J). Na show składała się legendarna pierwsza jedenastka Białej Gwiazdy z wymownym transparentem nawiązującym do sukcesów Wiślaków, których brakuje od 2011 roku. Całość okraszona była dość pokaźną jak na Wisłę ilością pirotechniki w postaci odpalonych rac na samej górze sektora. Trzeba przyznać, że jest potencjał w budowie stadionu i pomysłach ultrasów Wisły, ale z wykonaniem jest już bardzo różnie. Na meczu obecni byli aktualni układowicze (bo Wisła nie ma żadnych zgód) wraz ze swoimi włoskimi przyjaciółmi z SS Lazio Rzym.

Bezcenne trzy punkty na terytorium wroga i powrót do domu , aby przygotować się do meczu z Bytovią Bytów w Pucharze Polski. Cieszy postawa młodych zawodników takich jak Jarek Niezgoda. Przynajmniej polska młodzież wie po co się wychodzi z e(L)ką na boisko , a nie jak nadąsany na cały świat gwiazdor Dominik Nagy, który coraz bardziej przypomina innym, że walizki ma już spakowane i czeka na najbliższy bilet do Europy. Droga wolna, nie potrzeba tu jednosezonowców !



wtorek, 17 października 2017

Grzegorz Kalonowski "Tajemnica skarbu Ala Capone" (książka)


       Kiedy czyta się ostatnią część trylogii Śmierć frajerom ,  człowiekowi robi się trochę smutno. Tym bardziej , że bohaterem jest sam Heniek Wcisło zwany również Wciślakiem. Wciślak – nomen omen- potrafi trafić zawsze na nie lada problemy. Koleje losu powiodły  go aż za Ocean do królestwa mafii Ala Capone. Henryk staje się Henrym i jak zwykle musi stawiać czoło niebezpiecznym charakterom i swojej największej słabości jaką są kobiety. Tak jak potrafił sobie zapracować w Polsce na dobre imię tak i ulica amerykańska wie , że jest twardym kolesiem z Europy, z którym nie warto zadzierać. Po drodze przytrafiają się rzeczy związane również ze światem przestępczym Ameryki i poznawanie lokalnej mentalności w każdym aspekcie przestępczym. Życie w Ameryce nie pozwala zapomnieć o tym co dzieje się w ojczyźnie a Warszawa w sercu głównego bohatera będzie ważna nie tylko ze względu na rzemiosło jakie w niej nabył, ale rodzinę, która będzie potrzebowała pomocy. Heniek załatwia nie tylko krwawe porachunki w światku przestępczym Jankesów. Ostatnią ważną zemstę będzie musiał dokonać w Warszawie…

Chciałbym kiedyś przeczytać coś co stworzy w tych klimatach Grzegorz Kalinowski. Muszę przyznać , że jego trylogia mnie zachwyciła a atmosfera tamtych czasów udzielała mi się cały czas podczas lektury. Jeśli nic nie czytaliście żadnej powieści z okresu pierwszych trzech dziesięcioleci XX wieku osadzonych w realiach warszawskich to nie wahajcie się przez chwilę i sięgnijcie po Śmierć frajerom. Warto !



niedziela, 15 października 2017

Zwycięstwo z Lechią

       
        Przed dzisiejszym meczem trener Jozak mówił o klapsach, które otrzymywał od swojej mamy. Przy okazji oprócz prewencyjnych klapsów otrzymywał zawsze wyciągniętą rękę od swojej mamy. Zaapelował, aby po klapsie, który otrzymali mogli liczyć na wsparcie od kibiców. Cóż, myślałem, że tylko Michał Probierz jest erudytą jeśli chodzi o konferencje prasowe , ale Romeo Jozak wcale mu w tym nie ustępuje.

Legia przystąpiła do gry zajmując niezbyt chlubne bo 13. miejsce a Lechia dopiero 16. Warto przypomnieć , że niecałe pół roku temu te dwa kluby były w stawce o mistrzostwo i to mecz właśnie z Lechią przy Łazienkowskiej decydował o tym kto będzie miał tytuł Mistrza Polski 2016/2017. Dziś w obydwu klubach jest chaos a Lechia , która co roku ma się wzmacniać i w swojej pracy nawiązywać do szkoły niemieckiej w niczym nie przypomina klubu z Bundesligi a raczej ligowego średniaka. Podobnie Legia, która nie dawno świętowała tytuł najlepszego zespołu w kraju jest dziś na dnie …

Mecz rozpoczął się mocnym wejściem Legii i akcjach na skrzydłach. W 8. minucie Kucharczyk zaatakował bramkę swojego byłego klubowego partnera Kuciaka, który co prawda wybronił przed utratą gola ale Jarek Niezgoda był tam gdzie powinien być i dobił do siatki ustalając wynik na 1:0. Wynik pozostał taki do końca meczu. Pod koniec pierwszej połowy gra trochę się uspokoiła, ale po przerwie Lechia Gdańsk próbowała kilkoma zrywami narzucić swoją wolę na boisku. Muszę przyznać, że cudem było to, że Lechia na tyle dogodnych sytuacji nie strzeliła żadnego gola. Skuteczność o wiele gorsza od tego co ostatnio prezentuje Legia. Pod koniec spotkania próbowali okupować bramkę Legii , ale Pazdan i spółka umiejętnie niweczyli ataki BKS-u na bramkę Malarza, który trzeba przyznać był w naprawdę dobrej formie.

Tego dnia nie zawitała ekipa Betonów na Łazienkowską 3. Spowodowane to było kolejnym chorym zakazem uchwalonym przez Komisję Ligi, która po tym weekendzie – zwłaszcza po meczach we Wrocławiu ( z Wisłą Kraków) i Chorzowie (z Rakowem Częstochowa) – będzie miała swoją pożywkę w maniakalnym zamykaniu jak nie trybuny to całego obiektu plus olbrzymie grzywny do zapłacenia. Ponad 18000 widzów to nie szczyt możliwości, a twardy elektorat , na który klub może liczyć. Na meczu obecna była dość spora delegacja Zagłębia Sosnowiec, który miał być byłym zgodowiczem Legii od wczoraj. Kolejne kłamstwo internetowych znawców od sceny kibicowskiej miało swoje odzwierciedlenie w okrzykach zgodowych oraz transparencie na prawej części Żylety. Trybuna północna pozdrowiła dzisiaj również publicystę Weszlo.com werbalnie i transparentem oceniając poziom jego rzemiosła a propos ostatnich rewelacji po meczowych na parkingu dwa tygodnie temu.

Podsumowując dzisiejszy mecz mogę śmiało powiedzieć/napisać , że choć wynik zadowalający to gra już taka nie była. Jak zwykle dobra gra Jarosława niezgody, który wreszcie wchodzi do pierwszej jedenastki oraz powrót Guilherme dają promyk nadziei, że za tydzień w Krakowie Legia udowodni , że jest najlepszym klubem na Wisłą.




sobota, 14 października 2017

Ręczna po warsiasku

        Czasami człowiek robi sobie przerwę od piłki nożnej ... aby zawitać na piłce ręcznej ! Jako rodowity Emokah nie mogę sobie odmówić przyjemności bycia na meczu KS Warszawianki. Obecnie jest to młody zespół i rozgrywa swój drugi mecz w tym sezonie. Tydzień temu na wyjeździe w Dąbrowie Białostockiej wygrali. Dzisiaj przyszedł czas na porażkę z AZS UMCS Lublin. Po kuriozalnej decyzji sędziów zwycięstwo przypadło gościom... Skromny młyn na hali wraz z piknikową publiką mało nie rozniósł sali 😉. Tak ... Emocje są nie tylko na piłce a w zęby można dostać nawet i na siatkówce kobiet jak w Grecji.




niedziela, 8 października 2017

Jedziemy do Rosji

      Nasza kadra jedzie na mistrzostwa Rosja 2018. Jest to fakt po ostatnim gwizdku sędziego z Włoch, który obwieścił dwóm jedenastkom, że koniec przedstawienia i trzeba myśleć o tym co będzie się działo w czerwcu 2018. Na pewno będzie ciekawie. Pod względem sportowym jak ... i sportowym 😊. Wiadomo, że gospodarze nie muszą drżeć  o takie truizmy jak awans z pierwszego miejsca i z kim możemy być rozstawieni. Przerabialiśmy to w 2012 roku. Futbol ten reprezentacyjny jak i w europejskich pucharach pokazał, że nie ma co lekceważyć tego z kim się gra wg ostatniego notowania rankingu FIFA lub UEFA. 
Kibica też będzie interesować klimat imprezy i tematy okołofutbolowego jak to określają Rosjanie. Po meczu Polska - Rosja w 2012 roku wiadome jest, że na pewno już na nas czekają a wiemy po imprezie we Francji w 2016 roku, że lekcje odrobili nie wszystkich będą witać chlebem i solą. Jedno jest pewne - na taką publikę jaka była dzisiaj na Narodowym nawet nie ma co liczyć bo wiadomo, że się tam nie pojawią a jeżeli już to w niewielkiej ilości. Bardziej liczę na tą ekipę , która była w środę na meczu z Armenią w Erewaniu bo widać , że wreszcie wyjazdy będą dla tej części trybun w Polsce, którzy będą z kadrą narodową zawsze a nie tylko jak jest dobrze i w ciepłych nowych multipleksach - tak jak dzisiaj w Warszawie.




sobota, 7 października 2017

Pierwsze jesienne liście

       Komentowanie czegoś na podstawie doniesień medialnych i to w dodatku tych najmniej przychylnych jest jak taplanie się w błocie i szambie, które ktoś Ci przygotował. Sprawy na własnym podwórku powinny zostać właśnie na nim. Jeśli ktoś tego nie rozumie a widać, że chyba tej zasady nie pojął,  powinien z tego podwórka się wynieść lub zmienić swoje nastawienie do pewnych zasad. Najlepiej jakby z niego wyszedł i nie wracał bo czegoś nie skumał i to powinien być jego ból...
Rzecz, której wielu nie rozumie to , że gra dla tego klubu i tych barw to zaszczyt a nie przywilej zbicia szybkich pieniędzy. Może to co wydarzyło się da niektórym do myślenia, że pewne zasady pozostają niezmienne niezależnie od panującej koniunktury na rynku, mody czy sytuacji. Gdyby świat nie opierał się na zasadach a raczej ich braku byłby chaos. To samo obowiązuje i w tym miejscu i może czas najwyższy przypomnieć komuś po co tu jest i dla kogo.





niedziela, 1 października 2017

Katastrofa w Poznaniu


       Mecz , który potocznie nazywany jest derbami Polski i jest śledzony nie tylko przez kibiców z Poznania i Warszawy. Mowa o hicie kolejki zwanym Lech – Legia. Pierwszy mecz o tak dużym ciężarze gatunkowym nowego trenera Romeo Jozaka.

Niestety. Pierwsze minuty Legia oddała Lechowi. Już od 12. minuty prowadził Kolejorz 1:0 po golu Gajosa, który pauzował za niesportowe spotkanie aż 4 mecze , ale suma sumarum nie grał w tak naprawdę 3 mecze. Lech kompletnie zdominował boisko i przypieczętował po golu Łukasza Trałki na 2:0 swoją przewagę . Pod koniec pierwszych 45 minut Sadiku oraz Dąbrowski próbowali kierować piłkę do siatki poznaniaków, ale nic nie osiągnęli. Pierwsza połowa zdecydowanie na korzyść Lecha bez żadnych złudzeń.

Pierwsze minuty w wykonaniu Legii okazały się przebiegać pod dyktando właśnie gości. Od 63 minuty na boisku pojawił się Jarosław Niezgoda w zamian za Armando Sadiku. Nie uchroniło to jednak Legii od kolejnego gola w 65. minucie autorstwa Makuszewskiego i było 3:0. W 85. minucie doszło do kontrowersyjnego starcia Nielsena z Nogy’em , ale wideo rejestrator rozwiał wątpliwości o karnym i anulowanej kartce dla gracza Lecha za rzekomą „nakładkę”.

Mecz z udziałem około tysięcznej grupy legionistów w sektorze dla gości. W kotle Lecha nowa zgoda ŁKS Łódź, który był układowiczem przez ostatnich 9 lat. Lechici przypomnieli o propagandzie władz miasta Poznania oraz 25-leciu zgody z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Trybuny jak zwykle pełne w Poznaniu  okazji meczu z Legią.


niedziela, 24 września 2017

Porażka w Białymstoku

       Niestety nie dane było mi obejrzeć meczu wyjazdowego Legii podobnie jak ekipie wyjazdowej, która z powodu flagi MOCNO LEGIA nie została wpuszczona na obiekt przy ulicy Jurowieckiej. 
Sam mecz jak się okazuje też był klapą bo zakończył się po bramce na 1:0 w 87. minucie. 
Debiut wyjazdowy trenera Jozaka był fatalny jak w słynnym wywiadzie wygląd pewnego legionisty po meczu ...
Ta niedziela nie była nasza.




sobota, 23 września 2017

Zwycięstwo w Opolu i awans

        W czwartkowe popołudnie Legia wybrała się do Opola na mecz z Ruchem Zdzieszowice. Rywal może nie z pierwszej półki, ale na boisko trzeba wyjść i zagrać bez względu na klasę rywala. Co prawda mecz nie był porywającym widowiskiem zarówno z jednej jaki z drugiej strony to warto nadmienić, że legioniści strzelili aż 4 bramki a zdobywcami ich byli : Broź, Sadiku, Szymańki i Dąbrowski. 4:0 to już historia i kolejnym rywalem w ¼ Pucharu Polski będzie Bytovia Bytów, która w tym sezonie (9 sierpnia) sprawiła nie lada sensację odprawiając z tych rozgrywek samą … Lechię Gdańsk. W sumie kibiców „wojskowych” na tym wyjeździe było ok. 400 osób.


poniedziałek, 18 września 2017

Przejście po Pasach

       Tylko mecz może wyciągnąć człowieka w tak deszczowe popołudnie w dodatku jeszcze w niedzielę. Tym razem Legia zmierzyła się z drużyną , która póki co okupuje ogony ekstraklasy, a mimo to sprawiła sporo problemu. Poważnie, to daje to sporo do myślenia, że zespół składający się z właściwie ze dużej ilości młodych chłopaków więcej sprawił problemu Legii niż ona jemu. W pierwszej połowie to Cracovia stwarzała bardziej groźne sytuacje i tylko nieporadność napastników z grodu Kraka spowodowała, że obyło się bez porażki. Uff … Bo obrona była taka sobie i zostawiła momentami sporo miejsca. Trzeba przyznać, że Michał Pazdan w kilku miejscach pokazał pazur, do którego się przyzwyczailiśmy. To dobry prognostyk. Szczególnie w kontekście tego co Legię czeka w nadchodzącym tygodniu. Ciekaw jestem czy nowy trener spowoduje jakąkolwiek zmianę w szatni bo nie widać na boisku przywódcy. Legia nie ma lidera. Po raz kolejny nie ma kto wziąć ciężaru odpowiedzialności na murawie i porwanie do walki. 
W drugiej połowie do głosu doszedł w 72. minucie Thibault Moulin. Piłkarz, który gra na przyzwoitym poziomie i nie chciałbym, aby klub go pozbył.
Cieszę się, że ten piłkarz wynagrodził przybyłym kibicom, a było ich ponad 16550 osób, ten co tu dużo mówić słaby spektakl. 
Kibiców Craxy nie było. Kibice Pasów solidaryzują się ze swoją zgodą z Konwiktorskiej 6, która płacze kolejny rok, że nie może dostać się na stadion Legii i odmówiła udziału w meczu. Ich problem.  Żyleta tego dnia całkiem nieźle jak na te wyniki i pogodę barową  prezentowała się. Widać po okrzykach przypominających o Jacku Magierze, że raczej długo będą pamiętać słabą postawę na boisku piłkarzy co było bezpośrednią przyczyną o zmianie trenera. Ponadto pojawiły się transparenty dotyczące spektaklu w Teatrze Żydowskim, rocznicy powstania NSZ za klika dni oraz 17 września 1939 co jest datą oczywistą dla każdego w tym kraju. 
Mam nadzieję, że mecz z Ruchem Zdzieszowice będzie kolejnym etapem w drabince w Pucharze Polski. Za tydzień w niedzielę arcyważny mecz z Jagą w stolicy Podlasia.  Oby Legia udowodniła, że końcówka poprzedniego sezonu faktycznie należała zasłużenie do niej i kibice ze Stolicy będą mogli ruszyć na kolejną krucjatę do krainy niewiernych. Amen




niedziela, 17 września 2017

Eldo na ... Futbolowni

       Jeśli nie widziałeś to obejrzyj. Eldo o piłce jako gracz i kibic. Warto obejrzeć a przede wszystkim posłuchać zatem polecam kliknąć w LINK .









sobota, 16 września 2017

Romeo i Legia

        Włodarze Legii zatrudnili w miejsce Jacka Magiery chorwackiego szkoleniowca Romeo Jozaka. Oprócz tego, że był piłkarzem w chorwackim NK Orijencie Rijeka i w dość w młodym wieku zakończył karierę piłkarską i wyjechał do Stanów Zjednoczonych i Kanady na stypendia. Po powrocie rozpoczął w jednym z najsilniejszych zespołów ligi chorwackiej - Dinamo Zagrzeb - karierę jako asystent trenera . Tam też należał do świty słynnego Mamicia, którego kibice BBB do dzisiaj pamiętają. Mam nadzieję, że nie będzie tak jak w Chorwacji 😁.  Patrząc na jego karierę oprócz epizodów chorwackich,  był też asystentem trenera reprezentacji Libii. Niestety, nigdzie nie był głównym trenerem. Mam nadzieję , że Dariusz Mioduski nie gra w rosyjską ruletkę , jak to piszą w "internetach". Księga mówi : poznacie ich po owocach. Tak będzie i tym razem. Oby nie było jak w dramacie Szekspira, gdzie po kilku dniach było sześć trupów ... 






piątek, 15 września 2017

Pożegnanie Magica. Nie ma już Żewłakowa (wreszcie !)

       Klub pożegnał się z Jackiem Magierą ... oraz Michałem Żewłakowem. O ile tego drugiego nie żałuję ani trochę, to Jacka Magierę jest mi trochę żal. Dlaczego ? Bo trafił na kiepski moment w Legii. To co ma aktualnie w szatni ni jak się ma do tego co wszyscy oczekujemy a o wynikach nie ma co nawet pisać. Jest tym bardziej szkoda, że nikt nie będzie pamiętał tego, że Jacek Magiera dostał Legię po Albańczyku Hasim i jako tako wyprowadził na prostą czyli do Mistrzostwa Polski 2017 AD. Nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, do której rok temu Legia awansowała na farcie. Postąpiono z nim korporacyjnie, a właściwie to sam Mioduski tak zrobił. Najpierw zapewniał kilka tygodni temu, że nie ma zamiaru żegnać się z Jackiem Magierą a wręcz przeciwnie a tu jak widać nie będzie dane mu przedłużyć kontraktu. W myśl zasady : nie ma wyników, nie ma dla Pana miejsca w organizacji. Brutalne. Co by nie powiedzieć Jacek Magiera to legionista z krwi i kości i szacunek jemu się należy nie tylko za grę w jej barwach, ale i za to , że podjął rękawicę w postaci wyzwania jakim jest poprowadzenie swojego byłego zespołu co wielu uważa za zaszczyt, ale i za przekleństwo ... Nieważne. Jak zwykle trafią się malkontenci , którzy będą się cieszyć z potknięcia - takie jest życie. Myślę, że okoliczności w jakich odchodzi "Magic" z Łazienkowskiej 3 nie jest dla niego powodem do wstydu bo akurat to pojęcie powinno dotyczyć drugiego osobnika wymienionego w tym poście zaraz obok włodarzy klubu. Mam nadzieję, że klub będzie pamiętał o tak dobrym i na prawdę inteligentnym człowieku jakim jest Jacek Magiera, bo na pewno kibice będą pamiętać.




niedziela, 10 września 2017

Kto pamięta Janusz Gol Show ?

       Wiem, że to może być kretyńskie, ale ktoś pamięta słynny mecz w 2012 roku kiedy Legia rozgromiła przyszłego Mistrza Polski na jego podwórku ?




Rok temu też było efektownie ...





sobota, 9 września 2017

Twierdza Wrocław nie zdobyta


       W sobotę Legii przyszło zmierzyć się na wyjeździe ze Śląskiem we Wrocławiu. Pierwsza połowa tradycyjnie zaczęła się od lekkiej „drzemki” piłkarzy ze Stolicy. Śląsk stwarzał zagrożenie i aż dziwne , że ani Robak czy Pich lub Piech nie skierowali piłki do siatki w pierwszej połowie. Sytuacji tych po stronie Śląska było naprawdę  sporo. Legia dostała prezent w postaci faulu Cotry i do piłki podszedł Pasquato. Piłka spadła na nogę Sadiku a ten podał do Jarosława Niezgody. Gol i 1:0 dla Legii. Po raz kolejny Jarek udowodnił, że warto na niego stawiać bez zastanawiania się nawet nad tym. Nie ma może dużo okazji, żeby stworzyć sobie okazje do gola, ale gdy dojdzie do tej jednej setki wiadomo, że ją wykorzysta. Tak było i tym razem. Pomimo takiej gry Legia po pierwszej połowie schodziła z prowadzeniem.

Po zmianie stron nawet Legia starała się przeważać i nawet całkiem to wyglądało, ale niestety nie przekuwało się na kolejną bramkę. Niestety po golu Niezgody z 38. minuty nie było nic dalej po stronie Legii. W 60. minucie Hlousek przypadkowo dotknął piłki ręką i sędzia podyktował wapno dla WKSu. Do piłki podszedł Marcin Robak, który rzut karny zamienił na gola. Było 1:1. Prywatnie uważam , że Legia dała plamę dwa razy , gdy można było tego zawodnika ściągnąć na Ł3. Myślę, że gra świetnie a ten dzień był naprawdę jego. Siedem minut później po dośrodkowaniu Madeja właśnie do Robaka było 2:1 i po meczu. Można się spierać, że to był spalony, że sędzia podarował tego gola po przy golu dla Legii Sadiku był na spalonym, ale szkoda gadać… Zabrakło szczęścia , koncentracji ? Nie wiem. O ile w pierwszej połowie Astiz , Pazdan i Jędrzejczyk trzymali to wszystko jakoś w karbach to później było już tylko gorzej.

Do Wrocławia dotarł pociąg legionistów na to spotkanie w ilości jakichś 1000 głów. Nawet solidnie niósł się doping w pierwszej połowie i na początku drugiej. Tym razem nie było piro, więc istnieje szansa na wyjazd do Białegostoku po dobrych kilku latach przerwy ? Czy może remont drogi lub płotu będzie kolejną wymówką bądź coś co nie pozwoli dotrzeć grupie kibiców z Warszawy ? Na razie trzeba skupić się na najbliższych meczach czyli w Pucharze Polski z Ruchem Zdzieszowice bo na razie liga nam odjeżdża.



piątek, 8 września 2017

Krajobraz po Kazachstanie

      Po blamażu w Kopenhadze, zamieszaniu organizacyjnym i szalejącej policji duńskiej, która nie ma jaj na co dzień na swoim podwórku nadszedł dzień meczu polskiej kadry w ojczyźnie. Dobrze, że chłopaki wygrali bo te tłumy pikników i wszelkiej maści sezonowych "kibiców" gry Polaków z EURO 2016 wygwizdaliby ich niemiłosiernie ...
Mecz nie powalał i faktycznie polska kadra przeżywa trudny okres a mecz z Kazachstanem w Warszawie był z gatunku tych na przełamanie. Pewne 3:0 chodź mogło być 4:0, ale sędzia podjął taką a nie inną decyzję nie chcąc skorzystać z technologii VAR. Dobrze, że przełamał się Arek Milik. Cieszy gol Kamila Glika i niezastąpionego Roberta Lewandowskiego. To co nie udało się w Astanie rok temu i Legii w tym, udało się kadrze Adama Nawałki.
Do wszystkich, którzy wieszacie psy na kadrze już po jednej porażce : kibicem się jest a nie bywa, pazie !Później taka Anna Mucha napisze na swoim blogu, że nikt nie chciał dopingować jak po meczu Polska : Grecja na otwarcie EURO 2012 . Marzy mi się ten klimat kadry z dawnych lat ...  Póki co na wyjazdach jest ekipa, która daje jakoś radę w tych nienormalnych czasach a u siebie wiadomo jak ...




poniedziałek, 4 września 2017

A.C.A.B. - A Czy Atakujących Bijesz ?

      Zdjęcia i film bitego kibica Lechii Gdańsk z ekipy mławskich fanów obiegły już nie tylko polskie portale ale i media zagraniczne. To dobrze bo sprawę trzeba nagłaśniać jak ogłupiona przez poprawność polityczną policja biła jak gestapo polskich kibiców w Kopenhadze przed piątkowym meczem Dania - Polska. Myślę, że nawet rzadkością jest bicie w Polsce kogoś w kajdankach po głowie batonem i zostawienie go w kałuży krwi. Osobiście to na miejscu wszystkich poszkodowanych w ten sposób zrobiłbym medialną wrzawę i sprawę państwu duńskiemu. Sprawa jest o tyle poważna, że nawet jedna z duńskich policjantek spoliczkowała polskiego niepełnosprawnego fana (sic !) więcej w linku : KLIKNIJ W LINK . Jak widać nie skończyło się tylko na bezpodstawnym zatrzymaniu ŁKS Łódź i Zawiszy Bydgoszcz ... 
Mam tylko jedną myśl do duńskiej policji : brońcie obywateli na co dzień przed dzikimi hordami uchodźców, którzy codziennie biją, okradają i gwałcą waszych obywateli na ulicach a wy ich nie ruszacie bo w imię poprawności politycznej boicie się oskarżeń o rasizm i stoicie jak ostatnie pizdy biernie przyglądając się im . Jesteście frajerami we własnym kraju a bijecie nas pod pretekstem rasizmu bo nie chcemy takiego burdelu jaki wy macie , wy - potomkowie odważnych wikingów, którzy dupami do was w grobach się przewracają jak widzą co zrobiliście ze swojego kraju .






niedziela, 3 września 2017

Myśl tygodnia na początek września

       Początek września to dla wielu koniec wakacji. Mam tu na myśli tych, którzy podlegają jeszcze obowiązkowi szkolnemu. Zawsze człowiek zastanawia się co roku jak ten czas szybko płynie i kiedy to  ostatni raz siedziało się w ławach szkolnych ... Gdzieś z tyłu głowy z racji historii naszego narodu  tkwi data 1 września 1939 i początek II wojny światowej. Wojna, która zmieniła nie tylko historię Polski, ale i całego świata i jej konsekwencje są odczuwalne do dzisiaj. Skoro już mowa o szkole to nie sposób wspomnieć o ataku terrorystycznym na podstawówkę w Biesłanie 1 września 2004 roku i tragedii dzieci z rodzicami na uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego.
Patrząc na to jakie miałem dzieciństwo mimo kolorytu lat 90. myślę, że to było szczęśliwe dzieciństwo. Porównując to co działo się na drugim końcu kontynentu europejskiego czyli w krajach byłej Jugosławii pod wieloma względami nasz kraj jest szczęśliwy. Po komunizmie, który nas wreszcie opuścił ze swoich czerwonych szpon jesteśmy kolejnym pokoleniem, które nie zna konfliktu zbrojnego z autopsji. Nie strzelaliśmy do swoich sąsiadów i nie kwestionowaliśmy podziału terytorialnego zastanego po drugiej wojnie. Mimo ciężkiego doświadczenia dziejowego mamy sporo szczęścia, że nie dotykają nas póki co problemy świata zachodniego jak imigranci i terroryzm. Myślę, że po tylu latach różnych dziejowych zawirowań, które postawiły nas w stan walki inaczej patrzymy na naszych sąsiadów a oni również na nas. To w jakim kierunku idzie Europa jest oddzielnym tematem, ale nie musimy walczyć zbrojnie przeciwko drugiemu narodowi. Jeżeli o coś walczymy to o swoje przekonania na ulicy czy trybunach, co też jest wyborem subiektywnym .  Każdemu z nas, bez względu na barwy klubowe, światopogląd czy sytuację życiową życzę , aby nigdy nie musiał być doświadczony przez rzeczy wymienione powyżej.








sobota, 2 września 2017

Gwałt na emocjach

      Mecz Polski z Danią w Kopenhadze trochę nie wyszedł... Szkoda straconych punktów. Przede wszystkim jednak brak gry zespołowej, która była zawsze atutem naszego zespołu kłuł w oczy. Odnoszę wrażenie , że szybko stracona bramka nie podziałała mobilizująco na naszych piłkarzy. Po prostu na nasi piłkarze przeszli obok meczu jakby im trochę specjalnie nie zależało na meczu. Bywa. Taki jest futbol. Serce bolało jak to się oglądało, ale kibicem nie bywa się tylko jest nawet wtedy, gdy nie jest dobrze... 
Pod względem kibicowskim to nasi nie dali plamy. 1500 polskich gardeł przybyło do stolicy Dani. Przed meczem duńska policja zwinęła 30 osobową ekipę ŁKS Łódź i Zawiszy Bydgoszcz. Szkoda , że takiej bezwzględności nie stosują wobec tych, którzy codziennie ich biją na ulicy i gwałcą ich kobiety.
Nam pozostaje czekać na poniedziałkowy mecz z Kazachstanem w Warszawie. A potem powrót do ligowej rzeczywistości.



środa, 30 sierpnia 2017

" Oko, szyja, potylica - tak pies strzela do kibica "

       Kibic Avii Świdnik, śp."Centek" z Zawiszy Bydgoszcz, śp. Dawid z Concordii Knurów, kibic GKS Katowice. Co łączy tych ludzi ? Wszyscy oberwali z broni gładkolufowej i w wyniku tego albo nie żyją lub zostali kalekami. Niedawno umorzono postępowanie ws. śmierci Dawida Dziedzica z Knurowa. Jak pisałem, nowe rządy nic nie zmieniają skoro dalej albo jest przyzwolenie na łamanie prawa przez jego stróżów albo są zatrudniani ludzie, którzy nie mają pojęcia jak obchodzić się z bronią bądź nie zachowują zimnej krwi. Ostatni weekend przyniósł nową ofiarę, która przypadkowo oberwała od policji przed meczem GKS Katowice - Odra Opole. Kibic czekający pod kasami otrzymał strzał z policyjnej broni w oko. Oczywiście będzie żyć do końca życia z tylko jednym okiem. Niestety, nikt nie zrobił rabanu przy postrzeleniu w szyję kibica Górnika Zabrze kilka tygodni temu na autostradzie w łódzkim ani w wypadku wątpliwej interwencji w Kole, to teraz mamy okaleczenie człowieka. Czy dopiero śmierć człowieka coś może zmienić w tym kraju ? Mają strzelać do pasa i w momencie zagrożenia życia. Jak i gdzie strzelali - wszyscy widzą ... 




"Małą wojnę w sobie mieć ... "

        Z UEFĄ chyba nikt nie wygrał. Organizacja sportowa , która oprócz wikłania się w nie do końca jasne interesy próbuje nas nawracać wikłając się w politykę. Europa Zachodnia słowiański zaścianku ! Jesteś recydywistą płać ! Anglicy pobili się dostali po parę tysi i nie było takiego szumu medialnego. Legia Warszawa, klub rasistów i skrajnej prawicy ze stolicy "kraju 600 euro" - jak nazywa nas pewien niedorzecznik, który nie dość , że nie jest w stanie zapanować nad problemami gospodarczymi i bezpieczeństwem w swoim kraju to lubi kobiety w  średniej wieku jak na fajfach dancefloru w Ciechocinku - to wrzód na tyłku federacji piłkarskiej. Piłkarski Zachód zawsze nas będzie uważał jeżeli nie za egzotykę i wybryk natury to za kogoś z kim raczej nikt się nie liczy. Tak jak w dwumeczu z Celticiem postąpili z nami tak i postępują dalej ciągle nas połajając jak jaskiniowców. Za mecz z Sheriffem Tiraspol czeka nas "straszna" kara zamknięcia Żylety. Ojej ... Pomijam fakt, że pierwszy mecz w europejskich pucharach jest gówniany, ale kara jest też do zapłacenia. Ostatnio w podobne tony uderzyła Komisja Ligi, która ukarał Legię za zachowanie kibiców w Płocku. Powód ? Natężenie wulgaryzmów w dopingu kibiców ze Stolicy. Płaćmy dalej kary, aby to towarzystwo wyjętych spod prawa miało za co chlać, ćpać i bawić się. Pomysł kolejki bez dopingu pozostaje dalej aktualny tak jak to, że "mała wojna" z federacjami sportowymi była jest i będzie. Broń Boże tylko nie robić im krzywdy ! Bo będzie tak jak z Putinem w Rosji, gdy chciał wyciąć rak korupcji z futbolu na krajowym podwórku. Sankcje, z których tak na prawdę Rosja śmieje a tym bardziej z nas, że do tej pory nikt nie zmusił policji i skarbówki, aby wejść do biur w Szwajcarii. 








wtorek, 29 sierpnia 2017

Koniec europejskiej przygody

      Potwierdziła się przepowiednia Michała Probierza, trenera Cracovii. Polskie drużyny w europejskich pucharach tuż przed końcem wakacji są poza burtą. Mnie bardziej od losów Lecha czy Arki interesuje to co się dzieje w obozie Legii. Jak się okazuje nie dzieje się najlepiej. Falstart na początku sezonu w Super Pucharze Polski był tylko początkiem do tego co działo się dalej. Legia nie tylko nie błyszczała w lidze. Dwumecz z FK Astaną jest tylko potwierdzeniem, że nie jest to sytuacja godna Mistrza Polski. Pomijam fakt, który powtarzam jak mantrę, że polityka transferowa i osoba Michała Żewłakowa jako dyrektora sportowego są zmorą tego klubu. Ogromna rzeka pieniędzy, którą Legia dysponuje a pozostałe kluby w Polsce mogą tylko zazdrościć, jest po prostu źle dysponowana. Myślę, że nawet jakby jakimś cudem legioniści pokonaliby Kazachów to Celtic Glasgow, który pokonał FK Astanę był w tym roku poza zasięgiem i z nawiązką odpłaciłby za porażkę na boisku w 2014. Idąc krok dalej, przy takiej grze jaką prezentują piłkarze z "eLką" nie mieliby też czego szukać z klubami zagranicznymi w Lidze Europy. Myślę, że ta porażka - przykro mi to pisać - ale należała się ... Należała, bo ze swoją kibicowską naiwnością wierzę, że w końcu ktoś może pójdzie po rozum do głowy i ciągłe zaklinanie rzeczywistości nic tu nie pomoże jeśli nie zrobi się roszady kadrowej wewnątrz klubu. Ponowne przyjście Inakiego Astiza, którego notabene szanuje, mówi wystarczająco dużo, że z klubem jest coś nie tak. 



poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Wygrana na otarcie łez


        Ciężko się pisze o meczu domowym , na którym się nie było a miało się jedynie możliwość obejrzenia na ekranie smart fonu z kolegą w autokarze podczas powrotu do domu. Tak też się ogląda mecze J. Co do samego meczu był on w ogóle inny w odróżnieniu od meczów z tego sezonu. Zarówno sportowo jak i kibicowsko było specyficznie.

Mecz z Zagłębiem Lubin był pierwszym spotkaniem w ekstraklasie po pamiętnej klapie z Sheriffem Tiraspol. Piłkarze próbowali zmazać z siebie znamię hańby , które od początku sezonu 2017/2018 coraz bardziej jest im garbem a jak widzimy włodarze klubu niewiele w tej sprawie robią. Pierwsza połowa przebiegła w dość sennej atmosferze i nie mam na myśli tego co się działo na trybunach bo to osobna kwestia. Po prostu zarówno Legia jak i Zagłębie niewiele robili , aby ten niekorzystny rezultat zmienić . Festiwal nieskuteczności i kiepskich zagrań wręcz odpychał człowieka od oglądania tego widowiska. Legia niestety ma znowu problem ze środkiem pola.  Brak Guilherme w tej formacji po odniesionej kontuzji tylko powiększa skalę problemu. Szkoda, że tak się dzieje bo ile razy Kucharczyk jest skazany na przerzucenie z jednego skrzydła piłki  na … drugie skrzydło. Pierwsza połowa to marazm, który słusznie został skwitowany prze trybuny dosadnym językiem okrzyków i transów. W drugiej połowie spotkania praca tzw. przodu trochę się poprawiła. W 57. minucie Sadiku skierował w sowim stylu piłkę i Legia objęła prowadzenie w meczu. Gra trochę nabrała rumieńców bo złość trybun tego dnia przekuła się na złość sportową zawodników. Szkoda, że tak nie było mecz wcześniej … To już historia a liga dalej pozostaje do rozegrania. 6 minut później do głosu doszedł Sebastian Szymański , które co by nie mówić daje nadzieje , że może coś w tym sezonie wreszcie się zdarzy dobrego dla zespołu Legii mimo, że też ma sporo krytykantów wśród kibiców. Pod koniec spotkania Legia mimo prowadzenia doznała znowu dwóch nie przyjemnych sytuacji. W 78. minucie Arkadiusz Malarz doznał kontuzji przy wybijaniu piłki. W jego miejsce wszedł Cierzniak. W doliczonym czasie gry Zagłębie wywalczyło dla siebie rzut karny a arbiter spotkania skorzystał z systemu VAR, aby upewnić się, że faktycznie była ręka u Brozia. Co prawda doliczonych w sumie było 7 minut, ale wynik pozostał niezmienny 2:1 dla Legii. Niestety, na przestrzeni kilku dni Michał Pazdan znowu nie popisał się i zszedł z placu gry z czerwoną kartką.

Co do dopingu to goście przyjechali jak zwykle na ten stadion w około 200 osób z niezłym jak na taką liczbę oflagowaniem. Tego dnia stadion wypełniony był na niecałe 15000 widzów. Niestety, w odpowiedzi na niepowodzenie w europejskich pucharach Legia nie mogła liczyć na doping a jedynie na transparenty i uszczypliwe okrzyki pod adresem swoich piłkarzy. Trochę to przypominało te mniej ciekawe czasy ostatniej dekady przy Łazienkowskiej 3. Brak dopingu i oflagowania ograniczonego do słynnej flagi LEGIA TO MY oraz transparentów skierowanych do klubu i piłkarzy. Mimo wygranej w stylu pozostawiającym wiele do życzenia tego dnia piłkarze nie mogli świętować zwycięstwa ze swoimi fanami.


czwartek, 24 sierpnia 2017

Szeryf niezastrzelony. Legia odpadła

        Na ten mecz czekaliśmy - mam na myśli kibiców Legii - z wielkimi nadziejami. Strona mołdawska zaśpiewała za transmisję meczu 50000 euro jak Cygan za matkę, co w porównaniu z 4000 euro za  Midtyland z Arką jest ceną astronomiczną. Cóż, szefostwo TVP z mołdawskim nadawcą nie doszli do kompromisu a mecz oglądałem na kanale YouTube od 53. minuty.
Z relacji tekstowej dowiedziałem się , że Michał Pazdan otrzymał w kilka sekund dwie żółte kartki i opuścił plac gry jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Druga połowa była bardzo dynamiczna z jednej i drugiej strony. Mecz dało się oglądać. Wizualnie wyglądało to tak, że piłkarze wyglądali atletycznie, wyświetlał się opis drużyn w cyrylicy a na dole ekranu był widoczny czas lokalny na przemian z temperaturą powietrza w Tiraspolu. Sheriff próbował udowodnić , że zasługuje na awans i co chwila przeprowadzał atak na bramkę Arkadiusza Malarza. Legia z kolei urywała się z Michałem Kucharczykiem na prawej stronie, ale nie przyniosło to oczekiwanych bramek. W tle słychać było nawet nieźle kibiców z Warszawy, ale to była ich ostatnia wyprawa z gatunku europejskich w tym roku. Pożegnanie z pucharami europejskimi jeszcze przed końcem wakacji niestety nie jest powodem do dumy i zadowolenia. Przykro się to ogląda. Wielka szkoda. Czas na reflekję na pewno będzie potrzebny. Tymczasem można zanucić , że Szeryf nie został nawet draśnięty, ale Legia schodzi z placu gry jak po przegranej.