sobota, 23 lutego 2019

Z wielkiej chmury... Legia : Cracovia 0:2

         To co można było zobaczyć, a właściwie nie było tego widać, na Łazienkowskiej 3, w niedzielne popołudnie 17. lutego, wołało o pomstę do nieba... Bo jak można nazwać 90 minut takiej nieskuteczności a zespołowi rywala - mam tu oczywiście na myśli drużynę Pasów - wystarczyło 5 minut aby upokorzyć zespół ze Stolicy w niecałe 5 minut ?! 
Pierwsza połowa to absolutna bierność w niemal każdej formacji. Legia niby to miała piłkę, ale nie potrafiła przekuć na bramkę. Napastnicy gubili się pod polem karnym rywala. Trzeba przyznać, że Cracovia dostała dobre wskazówki jak wytrącić z równowagi zespół Legii. Trener Probierz słynie z tego, że udziela takich "wskazówek" dzieciakom podającym piłki na stadionie. Cóż, panie trenerze, jeżeli nie na boisku to jak można jeszcze spróbować ? Jagiellonia do dzisiaj wspomina te dość niekonwencjonalne metody walki niekoniecznie sportowej.😎 Nieważne. Niekoniecznie na tym trzeba się skupiać bo nie to było przyczyna porażki. Po prostu Legia zagrała, a właściwie nie zagrała w ogóle w tym meczu. Cracovia z uporem maniaka walczyła o każdą piłkę i udało jej się zdobyć 2 szybkie bramki. Przed końcem pierwszej połowy mecz był właściwie rozstrzygnięty na korzyść najstarszego klubu w Polsce. Na drugą połowę piłkarze mogli nie wychodzić, ale skoro wyszli to zrobili spektakl w postaci przepychanki w polu karnym i rzucie z "wapna", który przyjezdni nie wykorzystali. Dzięki tej "akcji" spora część piłkarzy została ukarana żółtą kartą a Remy otrzymał czerwoną, która - o ironio - została poddana analizie VAR i tym razem otrzymał od razu "czerwo" za co będzie pauzował 4 mecze. Rzecz, która nawet mnie kłuje, to z kolei niesportowe zachowanie trenera Sa Pinto oraz jego sztabu, którzy nie chcieli podać ręki trenerowi Probierzowi.


Kibicowsko wyglądało to znacznie lepiej. Stadion wypełnił się w ok. 26000, więc trzeba przyznać, że i tak nieźle jak na to co miało się wydarzyć przez najbliższe 90 minut. Tego dnia całkiem dobrze wypełniona "Żyleta" zaprezentowała z rozmachem oprawę ze sloganem : Zaczynamy z dużego ceeeee. Śmieję się do dzisiaj, że piłkarze wychodząc na mecz chyba zarzekali się o kogo to chodzi bo chyba nie o nich. 😉 Ale dość z tymi złośliwościami bo oprawa legionistów z dopełnionym wizerunkiem gniazdowego oraz odpaloną pirotechniką zrobiła na prawdę super wrażenie. Co prawda szanowna Komisja Ligi już przyznała karę za pokaz piro oraz oprawę przed meczem wyceniając ją na 70000.00 PLN. Mało tego grupa kibiców (L) otrzymała zakazy wyjazdowe na 3 mecze, ale już dziś wiadomo, że legioniści pojawią się na meczu w Poznaniu. Mecz rozpoczął się z opóźnieniem i to zdaniem włodarzy organu dyscyplinarnego PZPN było naruszeniem regulaminu rozgrywek na najwyższym poziomie w kraju (ale tylko z nazwy). 


Pasy przyjechały ze swoimi delegacjami zgód w blisko 1000 osób zajmując górną część sektora gości. Dość solidnie jak na swoje możliwości oflagowali klatkę dla przyjezdnych. W drugiej połowie postanowili uświetnić mecz ze swojej strony rozpościerając transparent "Bianco Rosso", co chyba nie wymaga tłumaczenia kibicom ich byłej gwiazdy w słonecznej Italii. Po chwili sektor Cracovii rozświetliły race oraz stroboskopy, z których 2 wylądowały na dole sektora stanowiąc zagrożenie dla wspomnianego transu.


Co do wydarzeń z gatunku "okołofutbolowego" to przegrany pojedynek na gołe ręce warszawskiego składu w liczbie 40 osób z 35 osobową ekipą kolacji Lecha i ŁKS Łódź przed spotkaniem na murawie. Dwie porażki jednego dnia. Cóż. Mówi się do następnego razu.
Kolejny mecz to hit kolejki, dzisiaj o 18:00 z Kolejorzem w Poznaniu. 
Panowie, wyjdźcie do tego meczu trochę lepiej niż w Płocku i ubiegłą niedzielę w Warszawie. 🙏

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz