Piątkową wygraną nad Zagłębiem w Lubinie Legia zagrała jak na mistrza przystało. Trzeba przyznać, że Miedziowi to drużyna z charakterem. Walka była do upadłego mimo, że Zagłębie strzelało bramki, z których uznana została tak na prawdę jedna ... Cóż, spalone. nie nasz problem. Najważniejsze , że to Legia wyszła na prowadzenie i walczyła do samego końca. Minusem na pewno po tym meczem to obrona przy stałych fragmentach gry, którymi drużyna z Lubina wręcz imponuje.
Świetnie spisały się nowe nabytki Legii jak Dąbrowski i Szymański. Wynik dla Legii otworzył Moulin. Pierwsza połowa to dominacja Legii. W ostatniej sekundzie Malarz zachował się przytomnie i idealnie wybił bramkę na aut, ale sędzia już nie wznowił gry. Trybuny były bezlitosne dla arbitra.
W drugiej połowie Zagłębie zaczęło w wielkim stylu jak wiosną ubiegłego sezonu i wydawało się , ze może być powtórka z rozrywki. Bramki ze spalonego to tylko dowód na to jak Zagłębie było zdeterminowane w imię zasady "bij Mistrza".
Przodek Lubinian był starannie oflagowany a na mecz z Legią przygotowana została oprawa, z odpaloną pirotechniką ,upamiętniająca 30-lecie powstania FC Bolesławiec. Jak zwykle w tym mieście można usłyszeć bluzgotekę pod adresem Mistrza Polski, ale trzeba przyznać, że kibice Zagłębia są może nieliczną ekipą ,ale z charakterem.
Legioniści przyjechali transportem kołowym, bo Lubin nie ma połączenia kolejowego. Pojawili się prawdopodobnie w ok. 1000 głów starannie oflagując sektor gości. Rok temu to właśnie w Lubinie Legia zaczęła marsz po mistrzostwo a kibice Legii pojawili się razem z sympatykami Radomiaka , żeby wspierać wojskowych na boisku.
Następny mecz w następną niedzielę z Wisłą. Oby równie emocjonujący i pomyślny dla ekipy z Ł3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz