środa, 8 listopada 2017

Joanna (nie) od Aniołów


         Kiedy już emocje opadły a dzienniki informacyjne znalazły sobie nowy temat, warto odnieść się do tematu kobiecego MMA w wykonaniu Joanny Jędrzejczyk. Nasza zawodniczka do niedzieli miała rekord 6 walk bez porażki w obronie psa federacji UFC w kategorii słomkowej czyli 52 kg. Niestety, 5 listopada był nie zbyt szczęśliwy dla Polki. Przegrała przez nokaut niżej z  notowaną Rose Namajunas, z którą rok temu wygrała inna polska zawodniczka, Karolina Kowalkiewicz.

Joanna była tak zdruzgotana przegraną, że nie ukrywała swoich łez a do konferencji prasowej po walce wyszła też dość późno po długich oporach. Zmierzając jednak do celu swojej wypowiedzi nadmienię, że Joanna Jędrzejczyk jest jedną z moich ulubionych zawodniczek z kobiecego MMA. Jako Polak i pasjonat tej dyscypliny mogę śmiało rzecz, że jest pierwszą polską zawodniczką , która nie dość , że bierze udział w galach jednej z najbardziej prestiżowych federacji mieszanych sztuk walki na świecie to osiągnęła w tym sporcie naprawdę dużo. Jej sukcesy nie wzięły się z nikąd i są faktycznie efektem ciężkiej pracy oraz zespołu, który pomaga jej w przygotowaniu do zawodów.

Przed galą ostatnimi czasy Joanna Jędrzejczyk daje się trochę wkręcić w ten amerykański klimat tzw. trash talk co osobiście uważam , że jest kompletną żenadą. Dlaczego ? Spójrzcie na walkę z tej samej gali George’a St. Pierre’a z Michaelem Bispingiem. Anglik wylewał pomyje na głowę St. Pierre’a a Kanadyjczyk tylko kwitował swoim charakterystycznym uśmiechem bądź tylko jakimś jednym zdaniem , które było jak na tamte standardy mało kąśliwe. Po walce obydwaj okazali sobie szacunek. Co prawda wyszło to z inicjatywy GSP, ale jakby Michale Bisping nie miał ochoty wznieść się ponad to nie byłoby o tym mowy. Nie chcę twierdzić, że jest to tylko domena kobiet , że tak potrafią sobie skakać do oczu przed walką a faceci w ogóle. Bzdura. To zależy tak naprawdę od człowieka i jego osobowości. Powiem więcej- zależy od klasy zawodnika. Czasami jak patrzę na konferencję prasową a potem na tzw. spojrzenie w oczy dla mediów to mam wrażenie , że to dobrzy kumple lub przyjaciele skoro tak podchodzą to siebie z szacunkiem. Po wejściu do klatki już takich sentymentów nie widzę, szczególnie jak , któregoś cucą z 5 minut lub wychodzą z twarzami tak obitymi, że ledwo patrzą w obiektyw kamery i z trudem odpowiadają na czerstwe pytania konferansjera gali. Zastanawiam się po co to Aśce ? Jest przecież bardzo fajną babką. Potrafi świetnie sprzedać swój mega pozytywny wizerunek w czasie wywiadów w telewizji i nie tylko, jak w czasie rozmów np. na temat wiary i wartości jakie jej życiu prywatnemu przyświecają. Kobieta ideał J ! Mówiąc poważnie : ten gówniany amerykański cheap shit jaki ma przyciągnąć potencjalnego widza , aby kupił bilet lub w ostateczności pay per view nie pasuje mi nie tylko do Asi Jędrzejczyk, ale w ogóle do tego sportu. Nie piszę dlatego , że GSP to ł zawsze był, jest i będzie mój ulubiony wojownik w tej dziedzinie. Po prostu to ma być sport a nie gówniany magiel towarzyski. Dorośli ludzie tak nie robią. Sporty walki to sporty walki, a nie konkurs w obrzucanie się inwektywami na forum. Wiem, że to też inna mentalność i poziom dyskusji, do  którego większość z nas nie jest przyzwyczajona. Nie oznacza to, że muszę wpychać się na siłę w ramiona chamstwa i debilizmu, aby zrobić show. Jeżeli chce to zrobić i coś osiągnąć to jest od tego klatka lub ring i tam to pokazuje. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

Co do samego porównania do Rondy Rousey powiem tylko. Ludzie, darujcie to sobie. Nie bawcie się w znawców od polityki, futbolu, skoków narciarskich, kuchni i katastrof lotniczych. Joanna Jędrzejczyk wróci silniejsza i pokaże , że porażka z Namajunas to tylko wypadek przy pracy.
Wątpicie ? Pójdźcie najpierw na trening, sparing to porozmawiamy. Wierzcie – to uczy pokory i szacunku nie tylko do rywala, ale paradoksalnie do siebie i dystansu do życia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz