Wracając jednak do Anglii i tego co działo się na boiskach Premier League warto odnotować niedzielny mecz na szczycie Arsenal Londyn - Manchester United. Mecz był wart obejrzenia z uwagi na sympatię do Czerwonych Diabłów jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Co prawda ManU nie mają w swoim składzie już Davida Beckhama czy Petera Schmeichela, którego syna nie znoszę a ojciec na starość też czasami zaczyna mówić bzdury w wywiadach, ani nie osiągnęli nic po odejściu sira Alexa Fergusona z funkcji menagera klubu, to nie zmienia to faktu, że człowiek czuje do ich tradycji szacunek. I tak chyba zostanie.
Postanowiłem , że obejrzę ten hit ligi angielskiej bo przynajmniej trawa będzie ładniejsza od tej w Gdyni. 😉 Mecz oczywiście miał zawrotne tempo a gospodarze utrzymali wynik 2:0 do końca wychodząc z całego pojedynku zwycięsko. Szkoda było tego kuriozalnego karnego, który moim zdaniem nie powinien wcale być podyktowany, ale cóż …
Czasami dobrze jest sobie zrobić taką odtrutkę od naszej krajowej kopaniny, choć sposób kibicowania ograniczający się tylko do okrzyków z sektorów gości i gromkich braw po bramkach jest na tyle dziwny i toksyczny, że człowiek cieszy się nawet z niezachwycającego poziomu gry mając uczucie udziału w tym co się dzieje na stadionie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz