Książka człowieka, którego bardzo często widzę w komunikacji miejskiej. Tak, pan Szczepłek mieszka na warszawskim Ursynowie i bardzo często go widać jeśli nie w metrze to w tramwaju lub autobusie. Mimo, że nie ze wszystkim zgadzam się co przeczytam jego autorstwa (głównie tego co pisze na temat kibiców) to szanuje go za wiedzę i celność osądów w wielu kwestiach.
Żonglerka to nic innego jak zbiór felietonów w prasie jakie ukazały się w tzw. zerosach. Osobiście felietony Stefana Szczepłka są mi znane z ostatniej strony w Rzeczpospolitej, która poświęcona jest sportowi. Lubię czytać takie spojrzenie na świat sportu. Jest to w pewnym sensie dzisiaj unikat tym bardziej, że nawet świat futbolu ulega tabloizacji, goni się za skandalem, sensacją, kontrowersją... Stefan Szczepłek to przede wszystkim żywa księga (nie encyklopedia) światowego futbolu. O tym jak kocha tą dyscyplinę świadczą nie tylko pamiątki, którymi potrafi się dzielić z muzeami jak choćby legijnym, ale i masa wspomnień , która warta jest spisania tego, aby ktoś mógł to poczytać. Dla mnie osobiście felietony nie są nudne. Trzeba znaleźć czas , aby i taką formę publicystyki poczytać szczególnie jak obcuje się z kulturą i elegancją słowa pisanego tego formatu co autorstwa Stefana Szczepłka co jest zdecydowanie przyjemnością i odtrutką na pogoń za newsem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz