Legia tradycyjnie nie zdobyła Super
Pucharu Polski. Tak złośliwcy komentują wczorajszy mecz. Nic w tym dziwnego.
Wystawiając młodych zawodników, którzy nie mogli do końca znaleźć recepty na
pokonanie dobrze dysponowanego bramkarza Arki tego wieczoru, nie można kryć
zaskoczenia. Zaskoczeniem natomiast była gra obrony i niestety brak komunikacji
Arka Malarza i Michał Pazdana co skończyło się golem samobójczym tego drugiego.
Szkoda. Zaryzykuję stwierdzenie,
że gdyby nie ten samobój Legia nie strzeliłaby nawet tego na 1:1. Dlaczego ? Bo
niestety, ale przód jest dalej do obsadzenia. Śmiem nawet stwierdzić, że
gol-prezent dla Arki zadziałał mobilizująco. Od 1:1 zaczęły się nieśmiałe
ataki, które nic nie przynosiły a piłki posyłane przez Moulin czy Ghuilerme co
chwilę mijały o kilkanaście centymetrów bramkę Arki…
Oprócz tego, że zabrakło bramek
to i zabrakło zimnej krwi. Tym razem Thibault Moulin i Michał Kopczyński. Jak
to mówi stare porzekadło piłkarskie : nie ma karnych dobrze obronionych ale są
źle strzelone. Mimo wszystko odniosłem wrażenie, że Arek Malarz nie był zbyt
pewny w swoich interwencjach i nic nie łapał w ręce a jedynie sparował. Ale
Broń Boże nie mam pretensji do niego przy karnych, bo co tu dużo mówić, rzuty
karne to loteria i nie zawsze drużyna, która przeważała na boisku wygrywa je
czego dowodem był wczorajszy mecz. Arka Gdynia nic nie pokazała co dobrze
pokazuje kto strzelał bramki. Oddane pojedyncze strzały czy tzw. szczury puszczone
po ziemi w stronę bramki Legii nie mogły stanowić zagrożenia.
Tego dnia stadion jak na środek sezonu
ogórkowego całkiem nieźle się prezentował. Obecne ponad 26000 było całkiem
niezłym rezultatem. Tego dnia na gnieździe Żylety dowodził Sz. a środek trybuny
zdobił trans odwołujący się do masakry Polaków na rubieżach wschodnich w 1943
r. prze ukraińskich nacjonalistów – Wołyń 1943. Arkowcy przyjechali specjalem i
wraz ze swoimi zgodowiczami z południa kraju, którzy dotarli transportem
kołowym – Zagłębie Lubin i Polonia Bytom – zajęli górną część sektora gości co
w przybliżeniu dało ok. 800-900 osób wraz Klubem Kibiców Niepełnosprawnych Arki
Gdynia. Ultras Arka drugą połowę zaczęła od nieco głośnego dopingu i odpalenia
świec dymnych w asyście stroboskopów ora jednej petardy co dało całkiem niezły efekt wobec wszechobecnej nudy na płycie boiska.
Po tej przykrej powtórce z
rozrywki widzę, że trener Magiera zaczyna wyciągać wnioski a Leszek Ojrzyński
znowu wbrew logice święci tryumf drużyny-paradoksu, która obok zdobycia dwóch
trofeów zaliczyłaby o mały włos spadek z Ekstraklasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz