Nie wiem jak inni, ale nie mogę się
przekonać do Michała Żewłakowa. Myślę, że tego pana miejsce jest tam skąd
przeszedł – w Polonii. Załapał się fartem do zespołu Legii po to, aby tu
skończyć swoją karierę jako piłkarz i złapać ciepłą posadkę. Niestety takie
wynalazki jak Steve Langil oraz niedawno kupiony Hildeberto to nie dwa błędy,
tylko wielbłądy, a właściwie garby dla zespołu. Bo jak nazwać typa, który 2
miesiące tu przychodzi i nie może trafić ? Mam na myśli Langila, który nie
dość, że jeszcze zawiódł swoją postawą poza boiskiem, zrobił czarny PR
(dosłownie) Legii skarżąc się na wszędobylski rasizm oraz jego problemy z nawigacją
, która zawodzi go w drodze na Łazienkowską 3. Drugi „udany” zakup to
Hildeberto Pereira. Zawodnik z 10
kilogramową nadwagą, który nie może się wstrzelić do składu meczowego z powodu
braku kondycji. Jest to co prawda nowy nabytek, ale pytanie : po co kogoś
takiego kupują ? Czy to jest przechowalnia, karna kompania ? O co tu chodzi ?
Od początku jegomość, który jest ex-Polonistą nie wzbudza mojej sympatii . Dla
mnie jego wypowiedzi pod adresem kibiców Legii w czasie wojny z ITI dowodziły tylko,
że ktoś taki nie tylko nie powinien założyć koszulki z herbem Legii, ale i
nigdy nie powinien przekroczyć progu tego klubu. Ten człowiek, który dochrapał
się stanowiska dyrektora sportowego jest dla mnie piątą kolumną jak kiedyś
Mirosław Trzeciak. Sorry bardzo, ale jestem tego starego poglądu, że tego typu
funkcję powinni piastować ludzie, którzy grali tu jeżeli nie całe życie to
sporą część swojej kariery ze znaczącymi sukcesami z Legią. To, że pozwolono
grać w tym klubie z opcji konwiktorskiej albo łódzkiej w barwach Legii uważam
jako porażkę naszego środowiska jak pajacowanie w koszulce #Uwolnić Maćka
jednego z platfusów na loży VIP tegoż stadionu. Mam nadzieję, że tak jak klub
nie chce przedłużać niektórych umów , z Michałem Żewłakowem też się pożegna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz